W całej rundzie rewanżowej sezonu zasadniczego słupska drużyna wygrała jedynie cztery spośród jedenastu spotkań. Jak na ekipę, która przed sezonem wyraźnie podkreślała chęć walki o medale, jest to wynik mizerny, żeby nie powiedzieć bardzo słaby. Warto zauważyć również, że Czarnym nie udało się wówczas pokonać nikogo z czołowej szóstki, a zwycięstwa z zespołami pokroju Kotwicy czy Jeziora, które są w tych rozgrywkach jedynie tłem dla pozostałych drużyn, były po prostu obowiązkiem i żadnej chluby nie przynoszą. Środowa porażka z Rosą Radom na inaugurację fazy "szóstek" przelała jednak czarę goryczy.
Od dłuższego czasu można się zastanawiać, co może być przyczyną tak słabej postawy zespołu, który przecież jeszcze na początku sezonu robił spore wrażenie i wydawało się, że może być "czarnym koniem" tego sezonu. Nie da się ukryć, że w Słupsku występują tacy zawodnicy, na jakich po prostu klub stać, ale zatrudniono tam także trenera, który miał robić różnicę na ławce trenerskiej. Niestety z perspektywy czasu można powiedzieć, że Andrej Urlep jej nie robi i to na niego w głównej mierze spada odpowiedzialność za to, co obecnie dzieje się z Czarnymi Panterami.
Cofnijmy się jeszcze do poprzedniego sezonu. Fatalny styl, a w zasadzie jego brak oraz bardzo złe kontakty z zawodnikami spowodowały, że zarząd Energi Czarnych podziękował za współpracę Mariusowi Linartasowi. W klubie zaczęto rozglądać się za jego następcą, którym w końcowym rozrachunku okazał się być trener Urlep. Ruch wydawał się być dobry. Jeden z najbardziej, o ile nie najbardziej utytułowany szkoleniowiec w Polsce, który niejednokrotnie udowodnił, że potrafi wydobyć drużyny z marazmu. Faktycznie w tym trudnym momencie Słoweniec potrafił "poskładać" zespół, awansować z nim do górnej szóstki, a także był blisko sprawienia wielkiej sensacji, jaką niewątpliwie byłoby wyeliminowanie już w ćwierćfinale Stelmetu Zielona Góra. Ostatecznie skończyło się na przegranej w serii 2:3, co oznaczało koniec sezonu, co prawda z lekkim niedosytem, ale także z poczuciem dobrze wykonanego zadania.
Ledwie parę dni po odpadnięciu słupszczan głośno mówiło się, że pozostawienie na stanowisku trenera Urlepa jest priorytetem działaczy pomorskiego klubu. Byłym szkoleniowcem reprezentacji interesowały się ponoć dużo większe kluby, ale koniec końców Andrej Urlep podpisał kontrakt i zaczął budowę składu Energi Czarnych Słupsk na sezon 2013/2014. Słoweniec miał udowodnić nie tylko wszystkim dookoła, ale także sobie, że potrafi zbudować samodzielnie zespół, a nie tylko przejąć go w trakcie sezonu i zrobić dobry wynik.
Niestety mu się to nie udało. Doskonale świadczy o tym choćby przypadek Keitha Wrighta. Amerykanin od początku przyjazdu do Polski podkreślał, że jest graczem na pozycję numer cztery, choć nie boi się rywalizować z większymi i silniejszymi rywalami. Trener Urlep wystawiał go jednak regularnie na pozycji numer pięć, zabijając niejako jego największe atuty, na których bazował. Dodatkowo ściągnięcie do drużyny Derricka Zimmermana, podczas gdy w składzie jest już gracz o niemal identycznym profilu, czyli Tomasz Śnieg, całkowicie mijało się z celem. Chociaż w ostatnich spotkaniach Amerykanin udowadnia, że może być przydatnym graczem i boiskowym liderem, który scala zespół, to chyba jednak nie takiego typu zawodnika do końca potrzebowano.
Na drużynie bardzo mocno odbija się również trudny charakter słoweńskiego szkoleniowca. Szczególnie przytłoczony z tego powodu wydaje się być Garrett Stutz, który jest mocno rugany przez swojego coacha za choćby najmniejszy błąd. Coraz częściej dochodzi do zgrzytów na linii trener - Joseph Taylor, a w trakcie sezonu z powodu jakiegoś nieporozumienia kilka meczów na ławce przesiedział Mateusz Jarmakowicz. Chyba nie tędy droga, aby zbudować w drużynie dobry team spirit...
Oglądając ostatnie spotkania można odnieść wrażenie, jakby trener Urlep stracił całkowicie kontrolę nad zespołem. Słoweniec zupełnie nie dogaduje się ze swoimi zawodnikami, co odbija się na atmosferze, panującej w zespole. Jego decyzje są niezrozumiałe, a wytłumaczenia na konferencjach prasowych zawsze takie same. Regularne odwoływanie się do przepisu o dwóch Polakach na parkiecie, który utrudnia mu pracę, ale przecież zapis ten obowiązuje nie tylko Energę Czarnych, nieprawdaż? Środową porażkę z Rosą można w całości zapisać na konto byłego szkoleniowca reprezentacji. 56-latek nie reagował wtedy, kiedy powinien, a jego decyzje były dla wielu dziennikarzy zgromadzonych na meczu wręcz niezrozumiałe. Po spotkaniu można było spotkać się ze stwierdzeniem, że trener Urlep mógł w trzeciej kwarcie wyjść do herbaciarni na swoją ulubioną herbatę, a wrócić dopiero na konferencję prasową i odbierać na niej gratulacje. Z tym stwierdzeniem nie można się nie zgodzić.
Pomysł Andreja Urlepa w Słupsku już się wyczerpał. Jeden z kolegów po fachu stwierdził, że Słoweniec nie jest już chyba trenerem, lecz "strażakiem" koszykarskim, który potrafi zrobić wynik, przejmując zespół, ale ma ogromny problem ze zbudowaniem autorskiego składu. Wydaje się, że Energa Czarni wciąż mogą się w tym sezonie liczyć, bo że grać potrafią pokazywali już niejednokrotnie. Jednak kluczem do tego wydaje się być zmiana na stanowisku głównego szkoleniowca. Ostatnio, odchodząc z Koszalina, trener Gasper Okorn powiedział słowa, które doskonale oddają obecną sytuację w Słupsku. - Liczę na to, że ta decyzja podziała motywująco na zawodników, którzy obudzą się z tego letargu. Odejście Słoweńca równie mobilizująco podziałałoby na zawodników Czarnych Panter. Nowy pomysł i nowy impuls to coś, co wydaje się niezbędne do osiągnięcia przez nich w tym sezonie sukcesu.
Pewnie teraz każdy zacznie zastanawiać się, kto powinien go zastąpić i gdzie teraz znaleźć trenera, który da temu zespołowi drugie życie. Swojego kandydata widać tuż pod nosem i można mieć nadzieję, że zauważą go także działacze słupskiego klubu. Wydaje się, że jest już za późno na szukanie kogoś z zewnątrz, a nowym trenerem powinien zostać Rafał Frank, który może okazać się prawdziwym strzałem w dziesiątkę i szkoleniowcem na lata dla słupszczan. 34-latek jest najbardziej znanym wychowankiem słupskiego klubu, który od zeszłego sezonu jest w sztabie szkoleniowym Energi Czarnych.
Jako zawodnik przez wiele sezonów reprezentował barwy Czarnych Panter, ale występował także w Polpaku Świecie oraz Prokomie Treflu Sopot, z którym to świętował mistrzostwo Polski. W najlepszym w swojej karierze sezonie 2004/2005 notował na parkietach ekstraklasy średnio blisko 14 punktów na mecz. Jednak jego nieźle rozwijającą się karierę przerwały kontuzje, które wymusiły na nim przedwczesne zakończenie kariery. To spowodowało, że w bardzo młodym wieku rozpoczął karierę trenerską.
Rafał Frank ma wszystko, czego potrzeba nowemu szkoleniowcowi Energi Czarnych. Jest młody, zdeterminowany, ma ogromną wiedzę o koszykówce oraz chęć osiągnięcia sukcesu. Dodatkowo ma doskonały kontakt z zawodnikami, co może być istotnym czynnikiem wpływającym na końcowy wynik. Skoro naprawdę dobrymi trenerami zostali będący wcześniej zawodnikami Dainius Adomaitis czy Darius Maskoliunas to dlaczego nie może nim zostać Frank? Dajmy mu szansę. Jest w końcu ze Słupska, więc na sukcesie drużyny, której jest wychowankiem, będzie mu z pewnością zależało o wiele bardziej, niż jakiemukolwiek potencjalnemu trenerowi z zewnątrz. "Nie potrafimy doceniać tego, co mamy, dopóki czas się o to nie upomni." Doceńmy, wiec to co mamy i dajmy szansę poprowadzenia drużyny Rafałowi Frankowi.