Rusza 63. sezon najlepszej koszykarskiej ligi na świecie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed każdym kolejnym sezonem w NBA na głównych faworytów wskazuje się zwycięzców, bądź finalistów sprzed roku. Nie inaczej jest przed inauguracją rozgrywek w sezonie 2008/2009. Mistrzowie z Bostonu oraz finaliści z Los Angeles z całą pewnością będą wieść prym przez najbliższe miesiące. Kibice w Polsce trzymają jednak kciuki za Orlando Magic i Marcina Gortata, który w końcu powinien dostać więcej szans na pokazanie swoich niemałych umiejętności.

W tym artykule dowiesz się o:

Faworyci

Jak zwykle wielu, choć chyba mniej niż w poprzednim sezonie. Zachód silniejszy od Wschodu, jednak nieco inne drużyny powinny stanowić o sile tej konferencji. Wydaje się, że coraz trudniej o sukcesy będzie takim zespołom jak San Antonio Spurs, Phoenix Suns czy Dallas Mavericks. Nową siłą powinny z kolei być takie ekipy jak Portland Trail Blazers czy Los Angeles Clippers. Z kolei w konferencji Wschodniej podobna rola przypadnie zapewne Philadelphii 76ers. Niezmiennie w obu konferencjach na głównych faworytów wyrastają zeszłosezonowi finaliści, czyli Boston Celtics i Los Angeles Lakers. Groźni będą także Houston Rockets, New Orleans Hornets, Orlando Magic czy Detroit Pistons. Wielu kibiców i ekspertów spodziewa się powtórki finału sprzed roku. Niemożliwe? Wydaje się jak najbardziej realne! Jeziorowcy mają Bryanta, który jest u szczytu swojej kariery i w końcu zdrowego Andrewa Bynuma, który z całą pewnością będzie postrachem dla wszystkich podkoszowych w lidze. Co więcej, ławka rezerwowych z Odomem, Vujaciciem i Farmarem znów prezentuje się niezwykle okazale. A Celtowie? Im starsi, tym lepsi. Garnett, Allen, Pierce oszczędzali się w lato, niewiele także grali w meczach przedsezonowych. Danny Ainge znów wyczarował w drafcie dwóch nieznanych graczy (Giddens, Walker) a Gabe Pruitt może zrobić karierę na miarę Rajona Rondo.

Draft

Przed tegorocznym naborem mówiło się, że będzie to najlepszy draft od 2003 roku. Wtedy to do wrót ligi zawitali tacy gracze jak LeBron James, Dwyane Wade czy Carmelo Anthony. Teraz mamy przede wszystkim Derricke’a Rose’a i Michaela Beasley’a, którzy mimo młodego wieku mają być liderami w swoich drużynach. Umiejętności posiadają naprawdę duże, jednak trudno cokolwiek na razie powiedzieć o grze obu 19-latków. Innym głównym faworytem do nagrody dla najlepszego pierwszoroczniaka będzie także Greg Oden, u którego nie widać już żadnych śladów poważnej kontuzji kolana. Warto także zwróci uwagę na innych rookies. Nie raz będzie się wymieniać nazwisko braci bliźniaków Lopez (Brook i Robin), Rudy’ego Fernandeza czy Chrisa Douglasa-Robertsa. Coraz więcej ekip stawia na młodzież, ponieważ w kontekście lata 2010 roku trzeba zaoszczędzić sporą sumkę pieniędzy. Dlaczego? W tym czasie bowiem na rynku transferowym będzie dostępna plejada gwiazd (James, Stoudemire, Nowitzki i inni), która wymagania finansowe ma bardzo wygórowane.

Transfery

Najwięcej zamieszania było wokół Los Angeles Clippers, które kompletnie przebudowało swój skład. W ekipie z Kalifornii nie ma już Eltona Branda i Corey’a Maggette - ich miejsce zajęli Marcus Camby i Baron Davis. Ten drugi jednak doznał kontuzji i nie zobaczymy go od początku sezonu. Nie zmienia to faktu, że podopieczni Mike’a Dunleavy’ego powinni być sprawcami niejednej niespodzianki a być może nawet osiągną coś więcej niż sam awans do play off. Duże apetyty mają również włodarze Portland Trail Blazers. Do klubu ze stanu Oregon przybył jeden z najlepszych koszykarzy Starego Kontynentu Rudy Fernandez oraz świetnie zapowiadający się debiutant Jerryd Bayless. Jest także Greg Oden, w końcu zdrowy i głodny gry. Jeśli do tego dodamy świetnego Brandona Roy’a oraz Travisa Outlawa to maluje nam się obraz jednych z faworytów Konferencji Zachodniej.

Preseason

Nie powinno się szczególnie intensywnie analizować meczów przedsezonowych i wyciągać daleko idących wniosków. Widać było jednak wyraźnie, że są już drużyny perfekcyjnie przygotowane do sezonu, które od samego początku powinny seriami wygrywać kolejne spotkania. Mowa tu przede wszystkim o New Orleans Hornets. Szerszenie z Chrisem Paulem i Tysonem Chandlerem oraz wchodzącym z ławki Jamesem Posey’em wydają się być poważnym kandydatem do zwycięstwa na Zachodzie. W Konferencji Wschodniej najlepiej spisywało się trio Boston, Detroit, Orlando i tak też powinno być w sezonie zasadniczym. Nieco mylące mogą być wyniki osiągane przez Denver Nuggets, Los Angeles Clippers czy Portland Trail Blazers. Ekipa z Kolorado świetnie prezentowała się w meczach przedsezonowych, jednak niezwykle trudno będzie jej powtórzyć ten sukces we właściwych rozgrywkach. Z kolei nowe składy w Clipps i Blazers dopiero się zgrywają i za kilka tygodni powinniśmy przekonać się o prawdziwej sile tych zespołów.

Awards

Temat nagród zawsze wzbudza duże zainteresowanie. Najwięcej rozważań jak zwykle dotyczy nagrody MVP, czyli statuetki dla najwszechstronniejszego gracza. Faworytów nigdy za wiele, choć tak naprawdę liczyć się będą tylko liderzy mocnych zespołów: Kobe Bryant, LeBron James, Chris Paul czy Dwight Howard. A znając życie to walka rozegra się pomiędzy gwiazdorami Lakers i Cavaliers. Przed rokiem triumfował Bryant, który faktycznie grał koncertowo i w pełni zasłużył na dopiero pierwszą w swojej karierze nagrodę MVP. W tym roku mówi się, że w końcu MVP będzie James. Zawodnik ten przez wielu jest ubóstwiany, przez innych, mówiąc oględnie, mało lubiany. Nie ulega jednak wątpliwości, że kiedy KingJames jest w gazie, to mało który obrońca jest w stanie go powstrzymać. Stawiamy więc na niego. Ciekawa także będzie walka o miano najlepszego debiutanta. Tutaj oprócz tegorocznych rookies (Rose, Beasley, Mayo, Love) do walki o nagrodę powinien włączyć się Oden. Podkoszowy Smug najprawdopodobniej będzie spędzał na parkiecie najwięcej czasu ze wszystkich pierwszoroczniaków, co istotnie zwiększa jego szanse.

Gortat

Duże apetyty mieli polscy fani basketu przed rozpoczęciem sezonu 2007/2008. Niestety dla nas, Stan Van Gundy nie wiedzieć czemu wolał stawiać na Adonala Foyle’a, który niczym szczególnym się nie wyróżnił. W rozgrywkach play off grał już Marcin Gortat i udowodnił, że to on powinien być zmiennikiem Dwighta Howarda. W nadchodzących rozgrywkach nasz rodak znów będzie musiał walczyć o minuty na parkiecie, tym razem z Tony Battiem. Trener Van Gundy widzi Gortata także na pozycji silnego skrzydłowego, co jednak nie jest dużym problem dla Polaka. Sam zainteresowany twierdzi, że dobrze przepracował okres przygotowawczy i jest gotowy do gry zarówno na pozycji numer 4 jak i 5. Oby spisywał się co najmniej tak dobrze jak w meczach przedsezonowych!

Źródło artykułu: