Choć każdy trener publicznie powie, że wierzył w zwycięstwo swojego zespołu do końca, niewielu jest szkoleniowców, którzy potrafią zmobilizować koszykarzy do walki, gdy sytuacja wydaje się być beznadziejna. A taka była właśnie sytuacja graczy Energi Czarnych Słupsk jeszcze na 45 sekund przed końcem meczu. Anwil Włocławek miał piłkę w rękach i dziewięć oczek przewagi (77:68).
Bardzo dobra defensywa słupskiego zespołu i nieustannie wywierana presja, napędzone mobilizacją ze strony trenera Andreja Urlepa, sprawiły jednak, że włocławianie popełnili w kluczowym momencie trzy straty w trzech akcjach (w międzyczasie dodając tylko punkt z linii osobistych), a koszykarze Energi Czarnych w ciągu 26 sekund zdobyli dziewięć punktów. I jakby tego było mało, na siedem sekund przed zakończeniem spotkania to oni mieli piłkę wybijaną zza linii bocznej.
[i]
- Rocky miał dostać piłkę i zagrać ze mną picka, a potem zobaczyć jak zareaguje obrona Anwilu i albo grać samemu do końca, albo podawać -[/i] powiedział po ostatniej syrenie Michał Nowakowski. Inaczej widział to jednak trener Urlep. - Michał popełnił błąd przy wyjściu po piłkę. Opcji było kilka, i na Rodericka Trice'a, i na Jordana Hullsa, ale rozegraliśmy tę akcję tak, że Derrick Zimmerman otrzymał podanie pod koszem i powinien wtedy to skończyć. On jednak oddał na obwód, a Trice nie trafił - tłumaczył Słoweniec.
Trice nie trafił kluczowego rzutu, ale przyczyn porażki należy upatrywać w innych elementach. Przede wszystkim, słupszczanie nie mieli recepty na strefę Anwilu, a także pozwolili się odrzucić od obręczy, choć Garrett Stutz rozpoczął niedzielne starcie od siedmiu oczek.
- Myślę, że to spotkanie było bardzo zacięte i mogło się podobać. Anwil zrobił bardzo dobry ruch stawiając strefę i trochę to trwało zanim się z nią uporaliśmy. W drugiej połowie już tak grać nie mogli, bo dobrze rozbijaliśmy ten system. Niestety, spudłowaliśmy kilka prostych rzutów i do tego nie zagraliśmy pod koszem tak, jak oczekiwałem - dodawał Urlep.
Pomimo braku centymetrów po stronie Anwilu, Słoweniec nie zdecydował się zagrać na dwóch wysokich: Josepha Taylora oraz wspomnianego Stutza. Dlaczego?
- A czy widział pan ile Mikołaj Witliński zanotował zbiórek przy Taylorze? Nie chodzi o to ile zrobił ich w ogóle, bo to utalentowany chłopak i trzeba się cieszyć, że dobrze gra, ale chodzi o to, ile zrobił, grając przeciwko Josephowi... Młody Witliński doskonale wykorzystał fakt, że grał przeciwko niemu i zagrał naprawdę świetnie. A Taylor z kolei później już nie wszedł na parkiet. Niestety, ale jak ktoś nie oddaje całego serca na parkiecie, to nie będzie grał - zakończył Urlep.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]