Korie Lucious: Nie ustrzegliśmy się błędów
Amerykanin został bohaterem spotkania z PGE Turowem, po tym jak skutecznie dobił... własny rzut. - W trudnych momentach potrafiliśmy odpowiedzieć rywalom - podkreślił po zakończeniu meczu.
Piotr Dobrowolski
Niedzielny mecz drugiej kolejki górnej ligi szóstek, pomiędzy Rosą a PGE Turowem, dostarczył niesamowitych emocji. Świadczą o tym zmiany prowadzenia - było ich aż 18 - oraz remisy - 10 odnotowanych przez całe 40 minut. Ostatecznie minimalnie lepsi okazali się gospodarze, po tym jak Korie Lucious skutecznie dobił... własny rzut. Stało się to na 2 sekundy przed końcową syreną, czym wprawił w euforię licznie zgromadzoną publiczność.Nie mogło być wątpliwości - rzucający okazał się bohaterem spotkania, choć wcześniej spudłował dwie próby "za trzy", dwukrotnie został zablokowany przy wejściu pod kosz, zaliczył także stratę. Ostatecznie zakończył pojedynek z dziewiętnastoma punktami na koncie. Był najlepszym strzelcem swojej drużyny, choć jego skuteczność pozostawiła wiele do życzenia - zaledwie 6/19 z gry.
Amerykanin został bohaterem niedzielnego meczu
Choć podopieczni Wojciecha Kamińskiego prowadzili już 80:69, prawie dali się "dogonić" przyjezdnym. - Nie ustrzegliśmy się błędów, w niektórych sytuacjach nie zrealizowaliśmy założeń i nie graliśmy tak, jak powinniśmy, jednak w odpowiednich momentach potrafiliśmy odpowiedzieć rywalom na te pomyłki i to było najważniejsze. Bardzo cieszymy się z tego sukcesu - zakończył 24-latek.