Asseco Gdynia w poniedziałkowy wieczór było o krok od pokonania Śląska Wrocław. Podopieczni Davida Dedka na trzy sekundy przed końcem meczu przegrywali 88:89, ale mieli do swojej dyspozycji piłkę. Po dobrze rozprowadzonej akcji Piotr Szczotka znalazł się pod samym koszem, ale... chybił, co dało wygraną Śląskowi Wrocław.
- Musiałem jak najszybciej wyrzucić piłkę, obok siebie miałem trzech rywali, więc nie było łatwo o trafienie - komentuje gracz Asseco.
Kapitan gdyńskiej drużyny zauważa jednak, że kluczem do porażki była kiepska postawa w defensywie. - 89 punktów straconych we własnej hali to zdecydowanie za dużo. Nie ma szans, żeby wygrać takie spotkanie. Prawda jest taka, że skoro mistrza Polski potrafimy zatrzymać na 60-65 punktach, to tym bardziej powinniśmy to robić ze Śląskiem Wrocław. To było przyczyną naszej porażki. Prawda jest taka, że w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła byliśmy gorsi od rywala - w zbiórkach, asystach, stratach - podkreśla Piotr Szczotka.
Gdynianie okazję do rewanżu będą mieli już w najbliższą sobotę, kiedy to na własnym parkiecie zmierzą się z ekipą Stabillu Jeziora Tarnobrzeg. Koszykarze Asseco zapowiadają, że zrobią wszystko, żeby zrehabilitować się przed gdyńskimi kibicami. - Nie poddajemy się i walczymy dalej. Chcemy pokazać, że był to wypadek przy pracy - ocenia kapitan Asseco Gdynia.