Vladimir Dragicević i Christian Eyenga. To oni grali wprost rewelacyjnie w pierwszej połowie meczu. Obaj mieli wysoką skuteczność rzutów, byli aktywni i pozwolili Stelmetowi na objęcie wyraźnego prowadzenia. Przecież już po pierwszej kwarcie zielonogórzanie prowadzili różnicą 10 punktów. To była ich zasługa, choć nie brakowało im też wsparcia ze strony innych graczy.
Wspomniany duet do przerwy zdobył dla mistrzów Polski łącznie aż 26 punktów (odpowiednio 17 i 9), czyli znacznie ponad połowę dorobku. Ale w drugiej odsłonie nie udało się zawodnikom Mihaila Uvalina utrzymać wysokiego prowadzenia, gdyż, w przeciwieństwie do Energi Czarnych, nieco spadła ich efektywność. Słupszczanie natomiast poprawili swoją skuteczność, zwłaszcza w rzutach z dystansu, w efekcie zdołali zmniejszyć dystans.
Po przerwie drużyna z Winnego Grodu mogła rozwiać wszelkie wątpliwości. Koszykarze Andreja Urlepa nie byli w stanie nadal dotrzymywać kroku gospodarzom, bo kompletnie nie radzili sobie na dystansie. Dorobek powiększali tylko przez trafienia spod kosza, a tych wcale nie było najwięcej. Nic dziwnego, że zielonogórzanie powiększyli swoje prowadzenie i byli już o krok od zwycięstwa.
Tyle że "Czarne Pantery" pokazały jeszcze charakter. Mimo iż byli w fatalnej sytuacji, to zdołali się podnieść. Spora w tym zasługa Karola Gruszeckiego i Jordana Hullsa, bo to oni sprawili, że Stelmet był na wyciągnięcie ręki. Mistrzowie Polski zachowali jednak zimną krew i odnieśli cenne zwycięstwo.
Stelmet Zielona Góra - Energa Czarni Słupsk 76:69 (26:16, 17:20, 15:10, 18:23)
Stelmet: Dragicević 21, Eyenga 16, Koszarek 13, Chanas 9, Cel 5, Ginyard 5, Cesnauskis 3, Brackins 2, Hrycaniuk 2, Sroka 0.
Energa Czarni: Gruszecki 13, Jarmakowicz 10, Borowski 8, Hulls 8, Nowakowski 7, Śnieg 6, Trice 6, Zimmerman 5, Stutz 4, Taylor 2, Mokros 0.
Oby z Czytaj całość