Nie mogłem lepiej trafić - rozmowa z Maciejem Strzeleckim, graczem Polpharmy Starogard Gdański
Maciej Strzelecki w lutym trafił do Polpharmy Starogard Gdański. Koszykarz niestety przedwcześnie musiał zakończyć sezon z powodu kontuzji śródstopia, która wyklucza go z gry na kilka miesięcy.
W szeregach Kociewskich Diabłów 27-latek zastąpił Cezarego Trybańskiego. Co ciekawe zmiana ta wyszła Farmaceutom na dobre, a gracz z miejsca stał się jednym z ważniejszych ogniw nowej drużyny.
Patryk Butkowski: Maciek kontuzja śródstopia wykluczyła Cię już z gry w tym sezonie. Powiedz jak doszło do tego urazu?
Maciej Strzelecki: Do kontuzji doszło na treningu, gdy graliśmy 5 na 5. Była to walka o zbiórkę, zamieszanie pod koszem. Spadłem na czyjąś stopę, noga się wykręciła i całe obciążenie poszło na jej zewnętrzną stronę. Poczułem silny ból, charakterystyczne chrupnięcie i wiedziałem, że to może być koniec sezonu dla mnie.
Wiemy, że w trwających rozgrywkach na pewno nie pojawisz już się na parkiecie, ale powiedz co dalej. Kiedy będziesz mógł wrócić do treningów? Wiążesz swoją dalszą przyszłość ewentualnie ze Starogardem Gdańskim?
- Myślę, że na razie jest zdecydowanie za wcześnie, aby coś rokować. Za miesiąc zrobię kolejne RTG i będę mądrzejszy. A jeśli chodzi o pozostanie w Polpharmie? Jeśli byłaby taka możliwość to z pewnością bym ją rozważył.
Dla wielu kibiców sporym zaskoczenie było to, że tak szybko wkomponowałeś się w szeregi biało-niebieskich. Pamiętam twój debiut w starciu z AZS-em Koszalin, gdzie twoja energia, zaangażowanie dało zespołowi bardzo dużo. Kociewie było chyba dla ciebie idealnym miejscem do odbudowania dyspozycji? Szkoda tylko, że Polpharma walczy zaledwie o 10. lokatę w tabeli...
- Zgadza się. W tym momencie nie mogłem lepiej trafić. Chciałbym bardzo podziękować trenerowi Jankowskiemu za wiarę we mnie i zaufanie. Starałem się z całych sił udowodnić, że mogę grać na tym poziomie. Wspomniałeś o moim debiucie. Pierwszy mecz, pierwsza wygrana, to było naprawdę wspaniałe dla mnie uczucie. Najlepiej zapamiętam jednak to, że otrzymałem tutaj w ogóle tę wielką szansę. A co było przyczyną takich wyników drużyny? Bardzo trudno mi powiedzieć, ale uważam, że w naszej grze widać spory progres. Brakuje tylko tej przysłowiowej kropki nad i.
Wydaje się, że w tych ostatnich pojedynkach mogłeś jeszcze naprawdę znacząco pomóc swoim kolegom. Można powiedzieć mimo tych dobrych 2 miesięcy, że jesteś pechowcem?
Ujęło mnie to jak z wielkim sentymentem wspominasz o Słowacji. Może właśnie chciałbyś spróbować znów swoich sił za granicą? Poziom tamtej ligi pozostawia chyba jednak sporo do życzenia...
- Grę na Słowacji wspominał bardzo miło. Spotkałem tam wspaniałych ludzi, którzy mimo ciężkiej sytuacji finansowej w klubie wyciągnęli do mnie pomocną dłoń w każdej sytuacji. Liga jest solidna, gra się dwa mecze w tygodniu, można rywalizować z naprawdę dobrymi zawodnikami.
A kto według Ciebie zostanie mistrzem Polski? Jednym z faworytów jest niewątpliwie PGE Turów, w którym grałeś. Pozostał sentyment do tego klubu?
- Do PGE Turowa zawsze będę miał sentyment, ponieważ w Zgorzelcu uczyłem się prawdziwej koszykówki u boku świetnych zawodników i trenerów. Tamtejsi kibice pragną tytułu i mam nadzieję, że w tym sezonie uda się go nareszcie zdobyć.