Jeszcze przed środowym meczem gruchnęła wiadomość, że pracę w CCC Polkowice stracił pierwszy trener, Jacek Winnicki. O przyczynach rozstania niewiele się można było dowiedzieć, a na pomeczowej konferencji prasowej prezes klubu, Krzysztof Korsak wygłosił tylko lakoniczny komunikat. - Dzisiaj rozwiązaliśmy umowę z trenerem Winnickim i na tą chwilę nie mogę powiedzieć jakie były tego przyczyny. Dzisiejszy mecz prowadzili Krzysztof Szewczyk oraz Arkadiusz Rusin i tak będzie w dalszych meczach finałowych - tyle prezes z CCC.
Natomiast jeżeli chodzi już o sam aspekt finałów, to rozpoczęło się bardzo podniośle, od odegrania hymnu narodowego przed meczem. Do tego doszedł komplet publiczności w hali oraz, oraz duże skupienie na twarzach zawodniczek. Zapowiadało to niewątpliwie ogromne emocje w trzecim meczu finału Basket Ligi Kobiet pomiędzy CCC Polkowice i Wisłą Can Pack Kraków.
Spotkanie celnym rzutem otworzyła podkoszowa CCC Magdalena Leciejewska, jednak początek zawodów należał do krakowianek. Celna trójka Agnieszki Szott-Hejmej, rzut z "pomalowanego" Allie Quigley oraz przechwyt Cristiny Ouviny dały Wiślaczkom prowadzenie 7:2. Trenerski duet Szewczyk - Rusin szybko wziął czas i poukładał grę swoich podopiecznych, które po krótkiej przerwie zbliżyły się do rywalek na dwa oczka. Końcówka pierwszej odsłony należała jednak do Białej Gwiazdy, w której uaktywniła się Jantel Lavender. Dzięki zdobyczom amerykańskiej podkoszowej, to przyjezdne wygrywały 19:13.
Kolejna ćwiartka pokazała jak wiele nerwowości wywołuje finałowa rywalizacja. Oba zespoły grały słabo, popełniając sporo niewymuszonych strat. Po ponad pięciu minutach CCC i Wisła zdobyły tylko po dwa marne punkty i ta cześć rywalizacji z pewnością nie mogła podobać się kibicom. W tego mglistego chaosu bardziej wyraziście wyłoniły się Pomarańczowe. Gospodynie lepiej rozegrały ostatnie akordy pierwszej połowy i zmniejszyły straty do Białej Gwiazdy na trzy oczka. W pierwszych dwudziestu minutach postawa obu teamów nie mogła powalić na kolana, drużyny zdobyły łącznie tylko 51 punktów i kibice czekali na zdecydowanie lepszą drugą połowę.
Po przerwie z większym wigorem na boisko wyszły Pomarańczowe. Tak jakby chciały pokazać, że to one są mistrzyniami Polski i wciąż rozdają karty w żeńskim baskecie. Polkowiczankom zaczęły wchodzić rzuty trzypunktowe, kolejno trafiały - Janel McCarville, Jelena Skerovic i Belinda Snell. Krakowianki starały się odpowiadać (Lavender i Quigley) i nie dopuścić do uzyskania przez CCC większej przewagi. Jednak mniej więcej od połowy trzeciej kwarty polkowiczanki zaczęły łapać coraz więcej wiatru w żagle. Po nieskutecznych akcjach krakowianek miejscowe uruchamiały błyskawiczną kontrę, która niemiłosiernie raniła rywalki. Pomarańczowe rozgrywały fantastyczne minuty, podczas których wychodziło im niemal wszystko. Demolował rywalki każdą akcją i dzięki temu przed ostatnią kwartą odskoczyły Wiślaczkom na 59:41.
Wyraźnie podrażniona słabym fragmentem meczu Biała Gwiazda nie zamierzała się poddawać. Krakowianki po akcjach Justyny Żurowskiej, Qiugley oraz Lavender doszły miejscowe na 11 oczek. Do końca spotkania pozostawały niespełna cztery minuty. Polkowiczanki nie popełniły już jednak większych błędów, powiększyły nawet swoją przewagę i zasłużenie wygrały całe spotkanie.
- Dziewczyny z Polkowic pokazały klasę w trzeciej kwarcie. Nam wydawało się, że wychodzimy po przerwie skoncentrowane, a jednak ta nasza obrona zaczęła szwankować, do tego popełniliśmy zbyt dużo strat - mówiła po meczu koszykarka Wisły, Agnieszka Szott-Hejmej.
- Dziewczyny zostawiły dziś dużo serca na parkiecie i za to im chwała. To zwycięstwo chciałbym dedykować trenerowi Winnickiemu, bo to jest jego zasługa, że w tym finale się znaleźliśmy - powiedział aktualny trener CCC, Krzysztof Szewczyk.
CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 78:65 (13:19, 11:8, 35:14, 19:24)
CCC: McCarville 16, Leciejewska 16, Snell 13, Skerović 11, Musina 9, Skorek 9, Majewska 4.
Wisła Can Pack: Lavender 16, Żurowska 14, Quigley 12, Szott Hejmej 9, Pawlak 5, Ouvina 4, Krężel 3, Tamane 2.
Stan rywalizacji: 2:1 dla CCC