Wojciech Kamiński: Dla nas były to dwa mecze

Trener Rosy uważa, że w środowym spotkaniu z Treflem była spora szansa na zwycięstwo. - Dopóki dobrze graliśmy pick and rolle, wszystko było OK - zwraca uwagę.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
W środowym meczu przedostatniej kolejki ligi szóstek Rosa poniosła piątą porażkę z rzędu. Tym razem musiała uznać wyższość Trefla Sopot, choć przez początkowych 20 minut gra radomskiego zespołu nie wyglądała najgorzej. - Dla nas były to dwa mecze - pierwszy do przerwy i drugi po niej - przyznał po zakończeniu zawodów Wojciech Kamiński.

W trzeciej kwarcie gospodarze wyraźnie spuścili z tonu, co skrzętnie wykorzystali rywale, nie tylko odrabiając w tej części dziesięciopunktową stratę, ale nawet wychodząc na 2 "oczka" przewagi. - Nie graliśmy agresywnie, mieliśmy chyba tylko dwa punkty z szybkiego ataku. Dopóki graliśmy dobrze pick and rolle, to było wszystko OK. W momencie kiedy przestaliśmy łapać te piłki, zajęliśmy się bardziej rzucaniem niż graniem. Skończyliśmy rozgrywać akcje na pick and rollu i rozpoczął się nasz problem - szkoleniowiec podał przyczynę porażki. - Szkoda, bo myślę, że była szansa, aby ten mecz wygrać - zaznaczył.

Po świetnym początku drugiego etapu rozgrywek i czterech zwycięstwach z rzędu, Rosa była upatrywana w gronie kandydatów do gry o medale. Wskutek ostatnich rezultatów ten stan się jednak zmienił. Przedsezonowy cel, a więc awans do play-offów, mimo wszystko wykonała. - Mieliśmy być w "ósemce", jesteśmy w "szóstce" na piątym miejscu i gdyby ktoś mi powiedział, że będziemy na tej pozycji na koniec sezonu, to wziąłbym je w ciemno - podkreślił "Kamyk".
Kamiński miał sporo uwag do podopiecznych Kamiński miał sporo uwag do podopiecznych
Zdecydowanie poniżej oczekiwań zagrał pierwszy rozgrywający drużyny z Mazowsza, Korie Lucious. Zakończył mecz z zaledwie jedną asystą i czterema punktami, a i jego skuteczność pozostawiła wiele do życzenia, ponieważ trafił tylko 2 na 11 oddanych rzutów. Wypadł blado na tle Kamila Łączyńskiego, który zanotował 6 asyst. Trener radomian, do czego już przyzwyczaił, daleki był jednak od komentarza na temat występu Amerykanina.

- Nie oceniam graczy. Wiele osób zarzucało mi po różnych meczach, że ten zawodnik gra super, a tamten gorzej, że na jednego nakrzyczałem, a na innego nie. Wcale tak nie jest. Z Koriem miałem kilka rozmów w tym sezonie, ale myślę, że to nie jest pora, aby to roztrząsać. Jesteśmy drużyną, wygrywa i przegrywa cały zespół - przypomniał opiekun Rosy.

Zapytany przez jednego z dziennikarzy obecnych na konferencji prasowej o to, czy Lucious wypełnił powierzone mu zadania taktyczne, odpowiedział: - Każdy, kto był na meczu, może subiektywnie sobie opinię wyrobić. Byli ludzie, którzy robili to lepiej.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

 
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×