To nie był wielki pokaz ofensywnej koszykówki, bo taki być nie mógł. Od pierwszych sekund na parkiecie panowała wielka nerwowość, bowiem stawka tego pojedynku była ogromna. Tę walkę nerwów początkowo wygrały krakowianki, które były bardziej aktywne od Pomarańczowych zarówno w obronie jak i ataku. Polkowiczanki przez ponad cztery minuty były mocno zagubione i nie mogły trafić do kosza z kilku pozycji. Niemoc miejscowych rzutami osobistymi przełamała dopiero Australijka, Belinda Snell. W tym momencie Wiślaczki miały już na swoim koncie sześć oczek po dobrych akcjach Agnieszki Szott-Hejmej. W końcówce pierwszej kwarty aktualne mistrzynie Polski zagrały już jednak nieco skuteczniej i dogoniły przyjezdne na jeden punkt (10:11).
Po raz pierwszy koszykarki z Polkowic wyszły na prowadzenie zaraz na początku drugiej kwarty, kiedy punkty z półdystansu zdobyła Janel McCarville (12:11). Następne akcje również należały do gospodyń, które po słabym początku meczu wyraźnie weszły już na swój pułap obrotów i zwiększyły dystans nad Wiślaczkami (16:11). Biała Gwiazda jednak nie zamierzała odpuszczać i cały czas trzymała bezpieczny dystans do miejscowych. W pewnym momencie potrafiła wyjść nawet na prowadzenie. Widowisko z każdą minutą robiło się coraz bardziej emocjonujące, a kibice byli rozgrzani do czerwoności. Mimo to żadna z drużyn nie potrafiła odjechać drugiej i stąd pierwsza połowa skończyła się bliska remisu 26:25.
Podobnie jak dzień wcześniej trzecią odsłonę lepiej otworzyło CCC. Punkty z półdystansu Magdaleny Skorek oraz akcja 2+1 McCarville dały polkowiczankom sześć oczek "oddechu". Tym razem jednak zawodniczki Stefana Svitek nie dopuściły do tego, aby Pomarańczowe odjechały im tak jak w środę. Cały czas były blisko gospodyń i przed ostatnią kwartą na tablicy świetlnej widniał wynik po 35:35. Wisła wiedząc, że tylko wygrana w tym meczu przedłuży ich szanse na złote medale musiała rzucić wszystkie swoje siły i moce na końcowe dziesięć minut.
Krakowianki w czwartej ćwiartce faktycznie nie pękły i dały radę. Ciężar zdobywania na swoje barki wzięły - nieoceniona Justyna Żurowska (cicha bohaterka spotkania) oraz Jantel Lavender. Dzięki tym akcjom na trzy minuty przed końcem Biała Gwiazda prowadziła ośmioma oczkami. Polkowiczanki próbowały ratować ten mecz rzutami z dystansu, ale tego dnia Wisła okazała się za mocna dla miejscowych wygrywając czwarte spotkanie 53:45.
- W tym meczu dominowała walka. Walka o każdą pozycję na boisku, o każde podanie i zbiórkę. Mamy pięć meczy w tym finale. Myślę, że to jest wielka sprawa dla wszystkich fanów żeńskiej koszykówki kobiet w Polsce, kibiców obu drużyn, dla zawodniczek i trenerów - mówił po meczu coach Wisły, Stefan Svitek.
- Wiemy, że jeśli nie wpadają nam rzuty za trzy punkty, to zdobywanie tych oczek przychodzi nam bardzo ciężko. Wczoraj nasza skuteczność była dużo lepsza, dzisiaj już jednak nie. W niedzielę spotykamy się w piątym meczu w Krakowie, gdzie wszystko się może zdarzyć - komentował trener CCC Krzysztof Szewczyk.
Decydujący mecz o złoto zostanie rozegrany w niedzielę w Krakowie o godz. 16:00.
CCC Polkowice - Wisła Can Pack Kraków 45:53 (10:11, 16:14, 9:10, 10:18)
CCC: McCarville 15 (10 zb.), Leciejewska 8, Snell 7, Oblak 5, Skorek 4, Musina 2, Skerović 2, Misiek 2, Majewska 0
Wisła Can Pack: Lavender 18, Żurowska 9, Quigley 9, Ouvina 6, Szott-Hejmej 5, Skobel 4, Tamane 2, Pawlak 0, Krężel 0
Stan rywalizacji: 2:2