Karol Wasiek: Jaka była pana pierwsza reakcja na fakt, że poprowadzi pan zespół w drugim meczu ćwierćfinałowym przeciwko Enerdze Czarnym Słupsk?
Mariusz Niedbalski: To był bardzo nerwowy moment dla mnie, jak i całego zespołu, bo stracić pierwszego trenera w play-offach to bardzo poważna sprawa. Wszyscy widzieli, jak ten mecz wyglądał. Było sporo nerwowości, niedokładności. Ale z drugiej strony - w piątek wygraliśmy sześcioma punktami, z kolei w niedzielę - ośmioma. Można powiedzieć, że jest mały postęp (śmiech).
Jak się pan czuł w tej roli? Ile pańskiego wkładu jest w to zwycięstwo?
- Moja rola polegała na tym, żeby przypilnować zespół, systemu, zmian, rotacji, tak aby osiągnąć zwycięstwo. W pewnym momencie zabrakło jednak tej dyscypliny, bo nie może być tak, że otrzymujemy przewinienie techniczne za dyskusje z sędziami. Na pewno będziemy o tym rozmawiać.
[ad=rectangle]
Bądź co bądź - nie jest to łatwa rola...
- To prawda, ponieważ trzeba poprowadzić spotkanie. Jednakże wspólnie z zespołem sobie poradziliśmy i ten fakt bardzo mnie cieszy.
Odgonił pan nieco te stare demony z poprzedniego sezonu...
- (śmiech) Zgadza się. Każdy w Sopocie sobie myślał: "O wrócił Niedbalski, to pewnie będzie powtórka z poprzedniego sezonu". Nie myślałem w ogóle o tamtej sytuacji. Wyciągnąłem wnioski z poprzedniego sezonu - zapomniałem już o tym, co się stało. Myślami jestem z obecną drużyną Trefla Sopot.
Na ile ten zespół różni się od tego, który był w poprzednim sezonie?
- Myślę, że różni się w wielu aspektach. Proszę zobaczyć na poszczególne formacje. Rozgrywający są bardzo dobrymi rzucającymi, grożą rzutem z dystansu. To jest potężna różnica - mamy 11 mocnych zawodników w rotacji. W dodatku w tym składzie znajdują się gracze, którzy potrafią zagrać tyłem do kosza - Leończyk, Nicholson. W tamtym roku tylko Dylewicz umiał skutecznie to zrobić. To była wówczas nasza słabość. W tym roku mamy dużo więcej opcji.
W Słupsku już tak łatwo jednak nie będzie...
- Tam zawsze gra się trudne spotkania. My jednak w tym sezonie umieliśmy tam wygrywać. Trzeba zagrać na swoim poziomie i dalej szukać słabych stron w ekipie Energi Czarnych Słupsk.
Jakie są w takim razie te najsłabsze strony Energi Czarnych?
- Na pewno rotacja i każdy o tym doskonale wie. Mokros, Nowakowski, Borowski spadli za pięć fauli i staraliśmy się to wykorzystać. Uważam, że miało to dość duże znaczenie dla końcowego wyniku. Graliśmy dużo piłek pod kosz, bo oni mieli tak naprawdę jednego wysokiego zawodnika - Stutza.