W drugim spotkaniu z Energą Czarnymi Słupsk sopoccy koszykarze musieli sobie radzić bez Dariusa Maskoliunasa, który z powodu śmierci ojca, musiał opuścić Trójmiasto. Jego miejsce zajął Mariusz Niedbalski. - To była trudna sytuacja dla naszego zespołu, bo nie mieliśmy pierwszego trenera. Musieliśmy jednak pozostać zjednoczeni, tak aby nie dodawać trenerowi kolejnych zmartwień. Byliśmy z nim - podkreśla Yemi Gadri-Nicholson, środkowy Trefla Sopot, który jeszcze w poprzednim sezonie reprezentował barwy Energi Czarnych Słupsk.
[ad=rectangle]
Sopocianie po dwóch meczach prowadzą 2:0 i są na dobrej drodze do odniesienia zwycięstwa w całej rywalizacji. Potrzebują jednej wygranej do zakończenia serii z Energą Czarnymi.
- Spotkania z Energą Czarnymi Słupsk nie są łatwe. To naprawdę dobra drużyna, z którą trzeba zostawić wiele serca na parkiecie, żeby wygrać. Oni nigdy się nie poddają - musimy dać z siebie wszystko, żeby ich pokonać - przekonuje Nicholson, dla którego kluczem w tych dwóch pierwszych meczach była defensywa.
- Uważam, że w tych dwóch pierwszych meczach kluczem do zwycięstwa była nasza obrona, która była na bardzo dobrym poziomie. W pierwszym meczu mieliśmy problemy ze skutecznością, a mimo wszystko i tak wygraliśmy. W drugim spotkaniu poprawiliśmy się i zaczęliśmy prezentować się znacznie lepiej w ofensywie, a defensywa pozostała na takim samym poziomie - zaznacza gracz Trefla Sopot, który ma spore problemy z powstrzymaniem Garretta Stutza. Podkoszowy Energi Czarnych w dwóch pierwszych meczach zdobył łącznie 40 punktów.
- Stutz jest bardzo dobrym graczem i rywalizacja z tym zawodnikiem jest naprawdę trudna. Mimo że jest dość wysoki, to nie ma żadnych problemów z mobilnością. Ma spory wachlarz umiejętności - grozi rzutem z półdystansu, jak i dystansu. To jest naprawdę spore wyzwanie dla mnie - ocenia Yemi Gadri-Nicholson.