Po dwóch zwycięstwach we własnej hali zapewne mało kto spodziewał się tego, że Rosa zdoła odwrócić losy ćwierćfinałowej rywalizacji i doprowadzić do piątego spotkania. W czwartek rozgromiła jednak Anwil różnicą aż 25 punktów (100:75-przyp. P.D.) i obie ekipy staną naprzeciwko siebie raz jeszcze, aby przesądzić, która z nich awansuje do półfinału.
[ad=rectangle]
- Pewna wygrana Rosy, która poczuła się bardzo pewnie. Zawodnicy rywali trafiali prawie wszystkie rzuty, pierwsze dwie kwarty zagrali na wspaniałej skuteczności za trzy punkty - przyznał po zakończeniu zawodów Milija Bogicević. Gospodarze sprawili sporo problemów przyjezdnym swoją dobrze zorganizowaną defensywą. - Grali dobrze w obronie, wykorzystali nasze błędy, z tego zrobiła się różnica - trener podał przyczyny porażki swojego zespołu.
Po pierwszej połowie Rottweilery traciły do radomian 9 punktów. Potem ta różnica, zamiast maleć, jeszcze się zwiększyła. - "Goniliśmy" wynik, ale mała rotacja ludzi nam przeszkadza i utrudnia zadanie - nie ukrywał Serb. - Widać, że strategia, którą robi Rosa, skutkuje, bo mój kapitan, Seid Hajrić, gra słabo, ale po prostu nie ma sił. Oby tylko to nie przeszkodziło jego psychice - szkoleniowiec wyraził obawy.
Włocławianie grali w czwartek bardzo spokojnie, ale czy aby to ich trochę nie zgubiło? A może podświadomie nieco "odpuścili" to spotkanie, aby skupić się na niedzielnym pojedynku w Hali Mistrzów? - Można to tak odbierać. Zawodnicy bardziej to wiedzą. Ja chcę wygrać każdy mecz - zapewnił Bogicević. Obie drużyny czeka niezwykle trudne zadanie, choć wydaje się, że faworytem, ze względu na własny obiekt, wydaje się być Anwil. - Wiemy, że wygrana którejś z drużyn da jej teraz awans do półfinału. Wiemy, jak gramy u siebie, Rosa nie mogła wygrać u nas ani razu. Graliśmy tą samą rotacją co w Radomiu - przypomniał opiekun.