Karol Wasiek: Dostałeś nieco więcej minut od trenera Dedka w rywalizacji ćwierćfinałowej. Jak ocenisz swoją grę na tle byłych kolegów ze Stelmetu?
Filip Matczak: Faktycznie dostałem nieco więcej szans na granie od trenera Dedka. Uważam, że byłem gotowy do tej rywalizacji pod kątem mentalnym, jak i fizycznym. Czułem się naprawdę dobrze przed każdym spotkaniem. Wiadomo, że jak się gra przeciwko macierzystemu klubowi, to jednak czuję się nieco więcej. Chcę się grać jeszcze lepsze spotkania. Mogę być zadowolony z tych spotkań.
[ad=rectangle]
Serce mocniej drży przed takimi spotkaniami?
- Oczywiście, że tak. Grałem w tym klubie przez kilka lat i czuję duży sentyment do tej drużyny. Mecze ze Stelmetem są dla mnie wyjątkowe.
Przegraliście serię 1:3, ale wydaje mi się, że możecie z podniesioną głową spojrzeć sobie w lustro. Zgodzisz się?
- Uważam, że ta seria nie była wcale taka łatwa dla Stelmetu. W każdym meczu postawiliśmy się ekipie z Zielonej Góry. Pierwsza połowa pierwszego meczu nam nie wyszła, ale już w drugiej było znacznie lepiej. Wydaje mi się, że może być z siebie zadowoleni. Na pewno możemy chodzić z podniesioną głową, chociaż będzie taki malutki niedosyt. Taki żal, że nie udało się wyciągnąć jeszcze jednego spotkania.
... żeby pojechać na piąty mecz do Winnego Grodu?
- Dokładnie. Wiadomo, że piąty mecz rządzi się własnymi prawami.
Dlaczego sprawiliście aż tyle problemów ekipie z Zielonej Góry? Co jest takiego w waszej grze, że im to nie odpowiadało?
- Trzeba zacząć od tego, że w sezonie zasadniczym udawało się nam nawiązać z nimi wyrównaną walkę. Postawiliśmy się im w Zielonej Górze - tam przegraliśmy jednym punktem, z kolei w Gdyni wygraliśmy. Uważam, że ważną kwestią było podejście mentalne. Chcieliśmy dobrze wypaść w rywalizacji z mistrzem Polski.
Będziesz im teraz kibicował?
- Oczywiście! Chciałbym, żeby zagrali w wielkim finale. Po cichu liczę, że będzie taka sama para finałowa, jak w zeszłym sezonie.
W Winnym Grodzie żyją rywalizacją ze Zgorzelcem?
- Tak, to prawda. Jestem z Zielonej Góry i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak smakują te mecze ze Zgorzelcem. Te mecze i ewentualne zwycięstwo mogłoby się przyczynić do jeszcze większego zainteresowania.
Ale to chyba żużel jest sportem numer jeden?
- To prawda! Żużel jest sportem numer jeden w Zielonej Górze.