Radomska drużyna rozegrała niezwykle wyczerpującą rywalizację ćwierćfinałową z Anwilem. Przypomnijmy, iż po dwóch porażkach we Włocławku, we własnej hali musiała odrobić straty. To udało jej się wykonać pewnie i na decydujące, piąte starcie ponownie wróciła na Kujawy. Tam postawiła kropkę nad "i". Czasu na regenerację nie było praktycznie wcale, ponieważ już kilkadziesiąt godzin później rozpoczął się półfinał pomiędzy PGE Turowem a Rosą. Pomimo gładkiej porażki w całej batalii, radomianie włożyli w te spotkania wiele wysiłku.
[ad=rectangle]
- Przede wszystkim będziemy odpoczywać - powiedział po zakończeniu ostatniego pojedynku ze zgorzelczanami Wojciech Kamiński. Nie ma się co jego słowom dziwić. - Bazuje się na tym, co się wypracuje w trakcie sezonu. Teraz nie ma czasu na zmiany - zaznaczył, odnosząc się do walki o brąz z Treflem.
- Nasze granie jest trochę zaburzone i to chyba wszyscy widzą. Myślę, że jeśli odpoczniemy, to na jeden, dwa, trzy mecze jesteśmy w stanie się zebrać i zawalczyć o brązowy medal, żeby pozytywnym akcentem zakończyć ten sezon - podkreślił trener. - Czy się uda, to czas pokaże. Na razie musimy odpocząć, bo "szóstki", gdy graliśmy co trzy dni, późniejsza seria z Anwilem i teraz trzy bardzo ciężkie mecze z Turowem bardzo nas zmęczyły - nie ukrywał.
Rzeczywiście, intensywność spotkań z udziałem Rosy musiała robić wrażenie. Zawodnicy wytrzymali trudy napiętego terminarza. Od zakończenia rywalizacji z Turowem do pierwszego meczu z sopocianami, który odbędzie się w najbliższy czwartek, radomianie mieli najdłuższą od blisko trzech miesięcy przerwę. - Chyba wszyscy, w tym ja, mamy już tak zmęczone głowy, że odpoczynek nam się bardzo przyda - przyznał "Kamyk".
Pozostaje pytanie, czy na najważniejsze występy w tym sezonie, a także w historii klubu, które mogą dać symboliczne, pierwsze medale mistrzostw Polski dla radomskiej koszykówki, podopieczni Kamińskiego zdołają wykrzesać resztki sił i energii. - My nie jesteśmy maszynami. To nie jest tak, że wleje się trochę paliwa, jak do samochodu, i będziemy zasuwać po kilkaset kilometrów. Jesteśmy ludźmi i każdy człowiek ma granice swojej wytrzymałości - przypomniał szkoleniowiec.
Co więc robili i do rozpoczęcia czwartkowego starcia w Sopocie będą robić koszykarze i sztab szkoleniowy Rosy? - Mamy pierwszy wolniejszy tydzień, w którym zamierzamy przede wszystkim się wyleczyć, bo mamy trochę urazów, a także zebrać siły i odpocząć psychicznie - odpowiedział opiekun. - Jeśli uda się to zrobić, to mogę zagwarantować, że będziemy wyglądali lepiej niż jakbyśmy trenowali dwa razy dziennie - dodał.