- Trzeba grać, być agresywnym i atakować. Paul właśnie taki był i wszystko co robił było na niesamowitym poziomie - powiedział Frank Vogel, trener Pacers. Paul George faktycznie wyczynił niesamowite rzeczy, szczególnie w ostatniej kwarcie, w której zdobył 21 ze swoich 37 punktów. To właśnie dzięki niemu Heat nie awansowali (jeszcze) do finału NBA po raz czwarty z rzędu.
[ad=rectangle]
George był nie do zatrzymania w drugiej połowie, kiedy to miał 12/19 z gry. W ciągu 45 minut zanotował również sześć zbiórek, sześć przechwytów i tylko trzy straty. - Czułem to, byłem w rytmie. Chciałem być agresywnym, miałem otwarte pozycje, dlatego rzucałem - powiedział.
Zupełnie zawiódł LeBron James, który zdobył ledwo siedem punktów, co jest najgorszym wynikiem w play off lidera Heat. "LBJ" miał 2/10 z gry i sporo problemów z faulami! Najlepiej w szeregach gości spisali się Chris Bosh - 20 punktów oraz Rashard Lewis i Dwyane Wade - obaj po 18 oczek.
Żar wygrał drugą kwartę 26:11 i nieznacznie prowadził do przerwy. Pacers odpowiedzieli jednak kapitalną trzecią kwartą, a w czwartej mecz długo był na styku. Po jedynej trójce Jamesa było jeszcze 81:81, lecz w samej końcówce Bosh nie trafił trójki, która mogła dać zwycięstwo.
- Mimo porażki, mieliśmy szanse na zwycięstwo. Nie potrafiliśmy jednak tego wykorzystać - przyznał Erik Spoelstra, trener Miami. Jego podopieczni popełnili w całym spotkaniu aż 17 strat.
Mecz numer sześć w piątek w Miami.
Indiana Pacers - Miami Heat 93:90 (22:16, 11:26, 31:15, 29:33)
(George 37, West 19, Stephenson 12 - Bosh 20, Lewis 18, Wade 18)
Stan rywalizacji: 3:2 dla Heat