Najlepsze 1,5 miesiąca w mojej karierze! - rozmowa z Filipem Dylewiczem, kapitanem PGE Turowa Zgorzelec

- Osobiście uważam, że to jest najlepsze półtora miesiąca w mojej całej karierze. Nie miałem jeszcze takiej serii - nawet mając dookoła Gurovicia - uważa Filip Dylewicz z PGE Turowa Zgorzelec.

Karol Wasiek: Pamiętam jak przed play-offami napisałeś mi, że do Trójmiasta chciałbyś wrócić z tytułem mistrzowskim oraz nagrodą MVP. Można powiedzieć, że jesteś o krok od tego...

Filip Dylewicz: (śmiech). Jeśli chodzi o tę nagrodę MVP to była bardziej kwestia marzeń, fantazji, niż bardziej realnego spoglądania na to, co może się wydarzyć w samych play-offach i finałach. Aczkolwiek teraz mogę powiedzieć, że wszystko idzie tak jak sobie tego wymarzyłem. Prowadzimy 3:1 i jesteśmy naprawdę blisko tego mistrzostwa...

Twoja dyspozycja w finałach jest naprawdę niesamowita. Można powiedzieć, że przez cały sezon trzymałeś tę formę właśnie na te mecze.

- Powiem tak: Wróciłem do swojego starego rytmu. Miałem bardzo solidny sezon zasadniczy. Regularność, systematyczność - to cechy mojej gry w pierwszej części sezonu. Nie boję się powiedzieć tego, że moja forma eksplodowała właśnie w play-offach - tak jak to było zawsze. Cieszy mnie fakt, że jestem bardzo ważnym ogniwem drużyny, która osiąga tak wielkie sukcesy. Mam nadzieję, że będzie tak samo do końca.

[ad=rectangle]

Twoja średnia w finałach to prawie 20 punktów na mecz. To kapitalna średnia...

- Miałem przyjemność czytać właśnie te statystyki i rzeczywiście wyglądają one dobrze. Osobiście uważam, że to jest najlepsze półtora miesiąca w mojej całej karierze. Nie miałem jeszcze takiej serii - nawet mając dookoła Gurovicia, Slaninę i innych. Czuję się bardzo dobrze, jestem głodny sukcesów, bardzo zależy mi na tym, żeby zdobyć mistrzostwo Polski z inną drużyną, niż Prokom Trefl Sopot.

Czyli statystyki również odgrywają ważną rolę dla ciebie?

- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie są one istotne. To jest takie ukoronowanie, budowanie wiary w siebie, że można rzucać 20 punktów w finałach TBL i być bardzo ważnym ogniwem drużyny. To wygląda naprawdę bardzo interesująco dla mnie. Aczkolwiek dla mnie liczy się co innego - że te statystyki powodują to, że wygrywamy i jesteśmy coraz bliżej mistrzostwa Polski.

Zmierzasz po drugą statuetkę MVP w karierze, ale niektórzy uważają, że ta pierwsza była nieco niezasłużona, bo powinien ją  wówczas otrzymać Milan Gurović. Ale teraz to chyba nie ma żadnych wątpliwości?

- Uważam, że pierwsze również było w pełni zasłużone. To są opinie ludzi, którzy nie są przychylni mojej osobie. Oni zawsze negatywnie odbierali to, co robiłem dla Prokomu Trefla, Trefla Sopot i całej polskiej koszykówki. Zawsze znajdzie się grupa osób, które uważają, że gdyby Gurović nie został zdyskwalifikowany, to on odebrałby tę nagrodę. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że został zawieszony i to ja przejąłem pałeczkę po nim. Byłem wówczas drugim najważniejszym zawodnikiem w tamtym sezonie w zespole.

Filip Dylewicz jest coraz bliżej tytułu MVP
Filip Dylewicz jest coraz bliżej tytułu MVP

W Trójmieście mają taką tezę, że twoja forma jest wynikiem tego, że na parkiecie jesteś obudowany czterema innymi, świetnymi zawodnikami. Faktycznie coś w tym jest?

- Zdecydowanie. Nie ulega wątpliwości, że jest mi dużo lżej, bo cała gra nie opiera się tylko i wyłącznie na moich barkach, ale jest rozłożona na cały zespół. W każdym kolejnym meczu kto inny jest motorem napędowym zespołu i ciężko nas zatrzymać. To się również przekłada na to, że mi indywidualnie gra się zdecydowanie łatwiej. Koncentracja obrony rywala nie jest skierowana na tylko jedną osobę, ale na wszystkich. Według mnie - tak powinno się budować zespoły, które chcą osiągać sukces.

Jesteś kapitanem PGE Turowa Zgorzelec. Jakbyś skomentował sytuację po trzecim meczu w Zielonej Górze, w którym nie podaliście ręki zawodnikom Stelmetu. Żałujecie tego?

- Oczywiście, że tego żałuję. Nie zbyt ładnie to wyglądało. Będąc zawodnikiem Stelmetu również odebrałbym to niezbyt pozytywnie, ale to były wielkie emocje. Nie było zdrowego rozmyślania - po prostu kierowało nami zdenerwowanie. Przede wszystkim moją osobą, bo zespół poszedł za mną. Przepraszam kolegów ze Stelmetu, kibiców, że to się wydarzyło. Mam nadzieję, że to nigdy się już nie powtórzy. Nie powinno tak to wyglądać.

Ty nie masz na razie kontraktu na kolejny sezon?

- Nie mam. Jestem na razie skoncentrowany na obecnym sezonie. Liczę na to, że w najbliższych dniach ten sezon się zakończy. Zrobię wszystko, żeby tak się właśnie stało. Wówczas zacznę się zastanawiać nad przyszłością.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: