- Do Zgorzelca przyjechaliśmy z postanowieniem, aby walczyć i nie pozwolić zagrać Turowowi łatwego meczu. Postawiliśmy ich pod presją i będziemy musieli to powtórzyć w kolejnym spotkaniu. To na pewno bardzo ważne zwycięstwo - skomentował niedzielny pojedynek Łukasz Koszarek.
[ad=rectangle]
Podopieczni Mihailo Uvalina nieźle spisali się w defensywie. Właśnie dobra postawa obronna znacznie pomogła biało-zielonym w odniesieniu ważnego triumfu. - Obrona strefowa trochę wybiła Turów z rytmu. Oni bardzo szybko biegają i jak zatrzymujemy pierwsze 10 sekund ich gry tranzycyjnej, to wtedy, oprócz Kuliga, zgorzelczanie nie mają zawodnika, który bierze piłkę i gra. W finałowej serii bardzo uaktywnił się Filip Dylewicz, więc trochę mocniej go broniliśmy i to dało efekt - dodał kapitan Stelmetu Zielona Góra.
Niedzielny mecz został rozegrany w bardzo niedogodnych warunkach. W hali było gorąco i duszno, przez co koszykarzy szybciej dopadało zmęczenie. - Na pewno z każdą minutą opadaliśmy z sił, ale Turów też miał ten problem. Super było to, że nie daliśmy wydrzeć sobie prowadzenia i nie musieliśmy się zbytnio denerwować - ocenił rozgrywający.
W piątym spotkaniu finałowym 30-latek spędził na parkiecie "tylko" niespełna 28 minut. W Zgorzelcu z dobrej prezentował się bowiem Mantas Cesnauskis. - Mantas zagrał super, cała ławka dała zresztą pozytywną energię. To jest to, czego potrzebujemy. Craig trafiał, Przemek Zamojski też dorzucił dwie czy trzy trójki. Każdy z zawodników zasłużył na słowa uznania i o to właśnie chodzi - to są play-off, tu nie może grać jeden czy dwóch koszykarzy - potrzebujemy każdego - zakończył Łukasz Koszarek.