Tradycyjnie na spotkaniu w Zgorzelcu obecny był Janusz Jasiński, którego zdaniem szczęście przyniosła mu pewna liczba... - Przede wszystkim musieliśmy wygrać w Zgorzelcu. Mecz był ósmego czerwca, rozpoczynał się o godzinie ósmej, dostałem miejsce numer osiem i wygraliśmy różnicą ośmiu punktów. Jeśli ktoś nie wierzy w liczby, to może teraz zacznie
[ad=rectangle]
Po zaciętym i pełnym emocji spotkaniu, Stelmet Zielona Góra pokonał w Zgorzelcu PGE Turów 84:76. Dla podopiecznych Mihailo Uvalina był to pierwszy triumf w tym przygranicznym mieście w bieżącym sezonie. - Poważnie mówiąc: byliśmy lepszą drużyną, bardziej zmotywowaną. Chyba Turów jednak za mocno uwierzył, że będą po tym pojedynku celebrować mistrzostwo. Wszyscy stanęli na wysokości zadania: także sędziowie i kibice dwóch drużyn. Było piękne widowisko. Wciąż jest wszystko otwarte - dodał właściciel zielonogórskiego klubu.
Teraz finałowa rywalizacja przenosi się do Zielonej Góry, gdzie zostanie rozegrany szósty mecz decydującej serii. - W środę zapraszamy wszystkich na piękny mecz, na wspaniałe widowisko do Zielonej Góry. Sądzę, że dla polskiej koszykówki potrzebne jest jak najwięcej spotkań o takiej dramaturgii i nie jest ważne, kto na koniec wygra - zakończył Janusz Jasiński.