Od mocnego uderzenia spotkanie rozpoczęli goście. Już po pięciu minutach meczu prowadzili 17:12 trafiając 6/7 rzutów z gry. Wśród kwidzynian brylował przede wszystkim Chris Garner. Były zawodnik świeckiego Polpaku każdy swój rzut doprowadzał celu i już po chwili miał na swoim koncie 10 punktów. Kroku dotrzymywał mu Tony Weeden, autor dwóch celnych rzutów z dystansu w pierwszej kwarcie. Victoria Górnik grał bardzo chaotycznie, a przede wszystkim w grze gospodarzy brakowało zespołowości. Świadczy o tym fakt, że przez 10 minut zanotowali zaledwie jedną asystę!
- Dixon i Tica to na pewno groźni zawodnicy i trzeba będzie poświęcić im dużo uwagi - mówił przed meczem specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl, skrzydłowy Victori Górnika Marcin Stefański. I wiedział co mówi, gdyż już na początku wałbrzyszanie mieli dużo problemów z podkoszowymi Banku BPS Basketu Kwidzyn. David Dixon brylował pod tablicami i tylko przez dziesięć pierwszych minut zdobył pięć punktów i zebrał tyle samo piłek (w całym meczu odpowiednio 10 i 14). Amerykaninowi przeciwstawiał się Ousmane Barro, który dwoił się i troił, aby ograniczyć poczynania Dixona.
Gospodarze przegrywali już ośmioma punktami, jednak szybko zaczęli odrabiać straty do zawodników trenera Adama Prabuckiego. Drugą kwartę rozpoczęli od 11:5 i po trzech minutach tej części gry na tablicy wyników widniał wynik 31:31. To jednak nie był koniec tego, co miała pokazać drużyna trenera Andrzeja Adamka. Wyróżnił się Kamil Chanas, który tylko przez sześć minut rzucił 10 punktów, ale Bank BPS Basket miał w swoich szeregach Garnera. Niski Amerykanin robił na parkiecie niemalże to, co chciał i z każdą minutą powiększał swoje konto punktowe, jednak to gospodarze wygrali drugą kwartę 26:13, co jak się później okazało, było kluczowe dla losów tego spotkania.
- O naszej postawie zdecydowała wysoko przegrana druga kwarta. Zabrakło nam w niej skutecznego strzelca, myślę tu o Kamilu Chanasie, którego miał u siebie zespół Victorii Górnika - mówił po meczu trener Bank BPS Basket Kwidzyn Adam Prabucki. - Przegraliśmy na własne życzenie, a o porażce zdecydowała słaba w naszym wykonaniu druga kwarta tego meczu - przekonywał zawodnik kwidzynian Krzysztof Mielnik.
Goście, mimo, że po pierwszej połowie przegrywali 39:46, nie poddawali się i nie zamierzali oddać tego meczu bez walki. Od 25 minuty obie drużyny wymieniały cios za cios, przez co Victoria Górnik utrzymywał kilkupunktowe prowadzenie w tym spotkaniu. Końcówka tej części gry należała jednak do gospodarzy. Ousmane Barro i Adam Waczyński wyprowadzili swój zespół na prowadzenie jedenastoma punktami (62:51), które oznaczało, że drużynie trenera Prabuckiego będzie bardzo ciężko wywieźć zwycięstwo z Dolnego Śląska.
Bank BPS zdecydowanie chciał zaprzeczyć tym słowom. Zawodnicy gości szybko zaaplikowali rywalowi siedem punktów, tracąc tylko dwa i na sześć minut do końca meczu było tylko 64:58 dla gospodarzy. To jednak wszystko, na co było stać kwidzynian, którzy ostatecznie nie zdołali pokonać drużyny prowadzonej przez trenera Andrzeja Adamka. Victoria Górnik wygrał to spotkanie 76:67.
Zwycięstwo Victorii Górnika Wałbrzych nad bezpośrednim rywalem w tabeli będzie bardzo ważne w końcowym rozrachunku. Druga wygrana w lidze i druga z rzędu przed własną publicznością, pozwala z optymizmem patrzeć w dalszą część sezonu. -W kolejnych pojedynkach z ligową czołówką będziemy chcieli udowodnić, że stać nas na coś więcej i nie jesteśmy skazani tylko na walkę o utrzymanie - przekonywał po meczu, rzucający Victorii Górnika Kamil Chanas.
Victoria Górnik Wałbrzych - Bank BPS Basket Kwidzyn 76:67 (20:26, 26:13, 16:12, 14:16)
Victoria Górnik: Kamil Chanas 15, Ousmane Barro 13, Marcin Stefański 11, Adam Waczyński 11, Damien Argrett 9, Tomasz Zabłocki 8, Daryl Greene 5, Rafał Glapiński 4, Maciej Raczyński 0.
Bank BPS Basket: Chris Garner 20, Michael Kuebler 10, David Dixon 10, Anthony Weeden 9, Dariusz Puncewicz 5, Marcin Malczyk 4, Krzysztof Mielnik 4, Vladimir Tica 3, Brian Lubeck 2.