Po meczu trener gospodarzy, Wojciech Kamiński miał kilka uwag do swoich koszykarzy, którzy mając przewagę punktową, zaczęli grać na luzie, wygłupiać się i w efekcie łatwo tracić punkty.
Poznań zaczął mecz bardzo dobrze. W ataku wszystko działało sprawnie, grę gości prowadził nowy rozgrywający, 21-letni Jan Mocnik. Zawodnik dołączył do drużyny w czwartek, a sprawiał wrażenie jakby pracował z trenerem Eugeniuszem Kijewskim od kilku lat. Ofensywna maszyna zacięła się dopiero po kilku minutach i wtedy cały czas równo grająca Polonia odskoczyła na 20 punktów.
Świetnie w tej części gry radził sobie Przemysław Frasunkiewicz, który wykonywał na parkiecie każdą pracę - zbierał, blokował i celnie rzucał. Bohaterem był jednak Tommy Adams, który tego wieczoru nie był w stanie... spudłować. Sześć trafionych trójek pod rząd, w tym trudne rzuty z ośmiu metrów przez ręce dwóch obrońców, tylko dodawały Amerykaninowi pewności siebie. Po stronie poznaniaków nie zawodzili jedynie Wojciech Szawarski i Adam Wójcik. Ten drugi jednak dostawał dobre podania sporadycznie.
Druga połowa to pogoń Basketu. Szybka gra i solidna obrona sprawiły, że na kilka minut przed końcowym gwizdkiem to ekipa Kijewskiego prowadziła jednym punktem. Wszystko za sprawą Wójcika. Sztab szkoleniowy Polonii nieustannie zmieniał krycie tego zawodnika, jednak żaden z koszykarzy Polonii nie był w stanie powstrzymać pod koszem rywala. W końcu udało się to Michaelowi Ansley'owi.
W samej końcówce, gdy okazało się, że nawet Wójcika można zatrzymać, Polonia złapała wiatr w żagle i odskoczyła na kilka oczek. Błędy rywali, którzy nie trafiali rzutów wolnych i pudłowali spod samego kosza, pomogły Polonii w odniesieniu kolejnego zwycięstwa na własnym parkiecie.
Polonia Warszawa - PBG Basket Poznań 91:88
Polonia: Adams 28, Harrington 17, Frasunkiewicz 16, Johnson 11, Ansley 8, Bacik 5, Radke 4, Przybylski 2.
PBG Basket: Szawarski 29, Wójcik 26, Mocnik 13, Bigus 9, Radwan 9, Prus 2.