Przestój musi być
Sobotnia potyczka rozpoczęła się od szybkiej trójki Rafała Partyki. Niezwykle szybko odpowiedzieli goście za sprawą Marcina Malcherczyka, który przez pięć lat bronił barw Stali. - Cieszę się, że znów mogłem tu zagrać. Spędziłem tu pięć sezonów. Kibice bardzo miło mnie przyjęli - powiedział po meczu gracz MKS-u. Jeszcze przed zawodami kibice gromkimi brawami przywitali Malcherczyka i skandowali jego nazwisko. Stal szybko złapała dobry rytm i po niecałych dwóch minutach gry prowadziła 8:2. W trzeciej minucie pierwsze punkty w barwach Stali zdobył Marek Piechowicz. To były miłe złego początki. Jak to zwykle bywało, Stalowcy stanęli aż na sześć minut. Przez ten czas z wyniku 10:4 zrobiło się 10:22. W dużej mierze to zasługa Malcherczyka. Kibice, którzy niezbyt licznie przybyli na halę, załamywali ręce.
Pokazówka Stali
A jednak stało się to, na co wszyscy liczyli. W drugiej kwarcie na parkiecie fani Stalówki zobaczyli inny zespół. W końcu w grze gospodarzy widać było radość. Stalowcy pokazali charakter. Stal zaczęła świetnie bronić i grać szybką koszykówkę. - Widać było w naszych szeregach przebłyski tej koszykówki, jaką chciałbym widzieć u moich podopiecznych - mówił po sobotnim widowisku szkoleniowiec Stali, Bogdan Pamuła. Goście nie wiedzieli, co się dzieje na boisku. Pierwsze punkty zdobyli dopiero po ponad sześciu minutach gry. Przez ten okres gospodarze odrobili dwanaście oczek straty i wyszli nawet na prowadzenie. Od tego momentu Stal "odjechała" i nie oddała już prowadzenia w tych zawodach. Świetnie wprowadził się na boisko Rafał Sobiło, który pełni w zespole rolę młodzieżowca. W tej części gry zawodnicy z Dąbrowy Górniczej rzucili tylko 4 punkty!
Tylko Malcherczyk
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Jedyną walczącą osobą w zespole gości był Marcin Malcherczyk. Jednak jeden gracz nie wygra spotkania za całą drużynę. Nawet jednak gdyby miał do pomocy kilku kolegów, to i tak MKS nie potrafiłby uporać się ze świetnie grającą tego dnia Stalówką, która z minuty na minutę powiększała przewagę. Na nic były rzuty za trzy Malcherczyka, skoro gospodarze odpowiadali tym samym. Siła rażenia Stali była większa, ponieważ zza linii 6,25 trafiali Michał Wołoszyn i Rafał Partyka. Stalowcy bawili się na boisku, grali radosny basket. Na niespełna trzy minuty przed zakończeniem trzeciej kwarty świetną akcję przeprowadziła Stalówka. Pod koszem Piechowicza świetnie wypatrzył Piotr Ucinek, a nowy nabytek Stal trafił i przy rzucie był faulowany. Ucinek zaliczył asystę niczym z NBA. Gospodarze nadal powiększali przewagę i po trzydziestu minutach prowadzili 51:38.
Dobitka na koniec
Stal nie rezygnowała i powiększała przewagę. Ta kwarta dobiła już i tak przygnębionych gości. Na domiar złego widać było wiele wzajemnych pretensji w zespole z Zagłębia Dąbrowskiego. Barierę ponad dwudziestopunktowego prowadzenia Stalówka przekroczyła w połowie tej odsłony meczu, ale nie rezygnowała z dalszego powiększania przewagi. Goście usilnie starali się przekroczyć chociażby granicę przyzwoitości, tj. 50 punktów, co im się jednak nie udało. Ostatecznie po trójce wprowadzonego pod koniec czwartej kwarty Dawida Szewczyka Stal wygrała 74:46.
Z bardzo dobrej strony pokazali się nowi gracze zespołu ze Stalowej Woli. Bardzo dobrze na desce walczył Tomasz Andrzejewski, natomiast Marek Piechowicz pokazał, że jest niezwykle wartościowym, ambitnym i utalentowanym graczem młodego pokolenia. W końcu zawodnik ten występował w kadrze narodowej.
Sobotnie zawody tradycyjnie jak to bywa w hutniczym grodzie popsuli rozjemcy, którzy bardzo często wywoływali ironiczny śmiech widowni. Poziomu sędziowania lepiej nie komentować. Arbitrzy mylili się w obie strony, jednak nie ustrzegli się kardynalnych błędów.
Stal Stalowa Wola - MKS Dąbrowa Górnicza 74:46 (12:24, 20:4, 19:10, 23:8)
Stal Stalowa Wola: Partyka 18 (3x3), Piechowicz 13, Wołoszyn 13 (3x3), Sobiło 10, Andrzejewski 9, Lisewski 4, Szewczyk 3 (1x3), Szczepaniak 2, Ucinek 2, Jurga 0.
MKS Dąbrowa Górnicza: Malcherczyk 20 (4x3), Deja 8, Basiński 6, Milewski 4, Zieliński 4, Szczypka 2, Bogdanowicz 1, Koczwara 1, Adamczyk 0, Koziński 0 , Lewicki 0, Zawierucha 0.
Sędziowali: Jacek Litawa, Andrzej Bartocha, Adam Wierzman.
Widzów: 500.