MŚ, gr. A: Hiszpanie nie zwalniają tempa

Gospodarze mistrzostw świata nie zawodzą swoich kibiców. Drugie spotkanie, drugie gładkie zwycięstwo. Czas na przeciwnika z wyższej półki - Brazylię.

Wielki triumf Trójkolorowych!

Co za mecz, co za emocje, co za rozstrzygnięcie! Spotkanie wzlotów i upadków obu ekip, które trzymało w napięciu do ostatnich sekund. Dreszczowiec, który padł łupem zespołu z większym charakterem i może się okazać brzemienny w skutkach dla przegranych.

Pierwsza połowa niedzielnego pojedynku otwierającego rywalizację drugiego dnia mistrzostw w grupie A przebiegała pod dyktando przedstawicieli Serbii. Drużyna z Bałkanów prowadziła do przerwy 42:34 i rozdawała przysłowiowe karty. Jak się okazało kilka chwil później, tylko do czasu.

Trójkolorowi wyszli z szatni o wiele bardziej zmotywowani od rywali i momentalnie przejęli inicjatywę. Przed rozpoczęciem decydującej partii był już remis, a taki sam stan zdobytych punktów przez oba zespoły widniał również na tablicy wyników na 91 sekund przed ostatnią syreną.

W końcówce zaciętego starcia na dwupunktowe prowadzenie wyszli Serbowie, ale wówczas cały swój kunszt pokazał świeżo upieczony mistrz NBA, Boris Diaw. 32-letni podkoszowy zachował się niczym rasowy rzucający obrońca i skuteczną akcją doprowadził do kolejnego wyrównania stanu rywalizacji. Do końca pozostawało tylko 18 sekund, a piłkę mieli Serbowie. Nic złego w regulaminowym czasie nie mogło się im już przydarzyć. A jednak...
[ad=rectangle]
Kuriozalną i opłakaną w skutkach stratę zaliczył Bogdan Bogdanovic. Piłka odbiła się od głowy Serba i wyleciała na aut, a co się z tym wiąże - trafiła w ręce rywali. Francuzi mieli do wykorzystania 5 sekund i zrobili z nich użytek w najlepszy możliwy sposób. Faul przy wjeździe pod kosz wymusił Joffrey Lauvergne, a później wbił oponentom nóż w serce - zaaplikował jeden, aczkolwiek kluczowy rzut wolny.

22-letni podkoszowy okazał się wiodącą postacią w szeregach Trójkolorowych. Lauvergne zapisał na swoim koncie 19 punktów (7/10 z gry) i 6 zbiórek, a 15 oczek miał Antoine Diot. Najbardziej mobilnym graczem Francuzów okazał się z kolei Boris Diaw, którego pod nieobecność Tony'ego Parkera możemy uznać za zdecydowanie mentalnego lidera drużyny. Gracz Spurs zaliczył 5 zbiórek i 5 asyst.

Po stronie Serbów kolejne dobre zawody na turnieju w Hiszpanii rozegrał Miroslav Raduljica, autor dwudziestu jeden punktów. Po udanym występie przeciwko Egiptowi, zawiódł tym razem Milos Teodosic. Rozgrywający przestrzelił 5 na 7 oddanych rzutów z pola i w 22 minuty gry skompletował tylko 5 oczek.

Serbia - Francja 73:74 (21:20, 21:14, 20:26, 11:14)

Serbia: Raduljica 21, Bogdanovic 12, Bjelica 11, Jovic 9, Kalinic 7, Teodosic 5, Simonovic 5, Katic 2, Stimac 1, Bircevic 0, Markovic 0.

Francja: Lauvergne 19, Diot 15, Jackson 12, Batum 11, Diaw 4, Heurtel 4, Kahudi 3, Gobert 3, Gelabale 3, Pietrus 0, Tillie 0, Fournier 0.

Brazylia się rozpędza

Canarinhos nabierają wiatru w żagle. Podopieczni Rubena Magnano wygrali już drugi mecz na tegorocznych mistrzostwach świata i w tym momencie są głównymi kandydatami obok Hiszpanii do zajęcia pierwszej lokaty w silnie obsadzonej grupie A.

Drużyna z Azji stawiała opór Brazylijczykom tylko w pierwszej kwarcie, która zakończyła się nawet ich sukcesem. Druga partia to już bezapelacyjna dominacja dziesiątej ekipy rankingu FIBA. Irańczycy zdołali w niej zdobyć zaledwie 6 oczek, przy 23 punktach oponentów.

Reszta pojedynku przebiegła już bez historii. Canarinhos wygrali 79:50, a 12 oczek zdobył najskuteczniejszy po stronie zwycięzców Alex Garcia. 11 punktów miał za to Leandro Barbosa, a 10 Tiago Splitter.

W ekipie z Iranu poniżej oczekiwań spisał się największy gwiazdor drużyny, Hamed Haddadi. Podkoszowy przestrzelił 5 rzutów z pola, a chluby nie przyniesie mu również 6 popełnionych strat. Dobrze spisał się 23-letni Mohammad Jamshidi, który wywalczył 13 oczek. Azjaci o pierwszy triumf na turnieju w Hiszpanii powalczą w pierwszy dzień września z przedstawicielami Serbii. Najbliższymi rywalami Brazylijczyków będą z kolei gospodarze trwającej imprezy, matadorzy z Półwyspu Iberyjskiego.

Brazylia - Iran 79:50 (17:18, 23:6, 21:12, 18:14)

Brazylia: Garcia 12, Barbosa 11, Splitter 10, Nene 8, Machado 8, Taylor 7, Hettsheimeir 6, Giovannoni 5, Varejao 4, Vieira 4, Neto 2, Huertas 2.

Iran: Jamshidi 13, Kamrani 11, Yakhchali 6, Arghavan 4, Afagh 4, Nikkhah Bahrami 4, Haddadi 4, Kazemi 2, Sahakian 2, Zangeneh 0, Kardoust 0.

Hiszpanie nie zwalniają tempa

Hiszpańscy matadorzy znów sprawili swoim kibicom wiele radości. Po wysokim zwycięstwie nad reprezentacją Iranu, przyszła kolei na pokonanie młodej drużyny Egiptu. Gospodarze dopełnili formalności i w ostatnim spotkaniu drugiego dnia mistrzostw świata triumfowali aż 91:54. Trudniejsze zadanie czeka ich jednak już w najbliższy poniedziałek, kiedy to skonfrontują swoje umiejętności ze świetnie spisującą się Brazylią.

Serge Ibaka nie wystąpił w premierowym pojedynku swojej drużyny z powodu problemów zdrowotnych, ale nie okazały się one na tyle poważne by wykluczyć go z gry na dłuższy okres czasu. Podkoszowy Oklahoma City Thunder w starciu z Egipcjanami był klasą dla samego siebie, zdobył 18 punktów, zebrał 8 piłek w zaledwie 20 minut gry i był zdecydowanie najbardziej wyróżniającą się postacią po stronie miejscowych.

Ekipa Juana Orengi swoje warunki gry narzuciła już w pierwszym rozdaniu (26:10), a później tylko kontynuowała przedmeczowe założenia. 7 piłek rozdał Ricky Rubio, który miał ponadto 5 zbiórek i 6 wywalczonych oczek.

Jeśli chodzi o Egipcjan, to ponownie najbardziej widocznym graczem był Ibrahim El Gammal, autor szesnastu punktów. 26-latek dostarcza swojemu zespołowi wiele dobrego w ofensywie, ale za jego mankament uznać można ilość popełnianych strat. W meczu z Serbią miał ich trzy, tym razem aż sześć.

Hiszpania - Egipt 91:54 (26:10, 16:14, 22:13, 27:17)

Hiszpania: Ibaka 18, Fernandez 14, Pau Gasol 12, Abrines 9, Marc Gasol 8, Navarro 7, Claver 6, Rubio 6, Llull 5, Rodriguez 4, Reyes 2, Calderon 0.

Egipt: Elgammal 16, Genedy 8, Kamal 8, Shousha 6, Elmekawi 6, Gendy 6, Badr 4 Elsabagh 0, Ibrahim 0, Samir 0, Abouelanin 0.

Źródło artykułu: