Półfinał palce lizać! Konfrontacja Francji z Serbią nabierała rumieńców z każdą kolejną upływającą minutą piątkowego wieczoru. Mistrzowie Europy zdecydowanie przespali pierwsze fragmenty pojedynku, co z kolei błyskawicznie wykorzystali podopieczni Sashy Djordjevica. Milos Teodosic schodził do szatni z osiemnastoma punktami w dorobku, a przyjezdni z Bałkanów prowadzili i to aż w stosunku 46:32. Mało kto przepuszczał wówczas, że widowisko po zmianie stron nabierze takiego tempa i rozmachu.
Szaleńcza pogoń Trójkolorowych rozpoczęła się na początku czwartej partii. Serbowie, pewni siebie, odliczali już czas do ostatniej syreny. Z końcowym rozstrzygnięciem ani na moment nie pogodzili się jednak ich rywale, którzy w ostatnich fragmentach półfinału postawili wszystko na jedną kartę.
[ad=rectangle]
Grad rzutów z dystansu w wykonaniu zdesperowanych Francuzów spadł na kosz prowadzących Serbów. W tym szaleństwie, jak się okazało, była metoda. Mistrzowie Starego Kontynentu nabrali wiatru w żagle, jak zaczarowany piłkę w koszu umieszczał Nicolas Batum, a Trójkolorowi zaczęli doganiać rozpędzonych przeciwników.
W ostatniej minucie piątkowego pojedynku wszystko sprowadzało się nawet do zaledwie jednego posiadania! Piłkę w rękach miał wówczas Thomas Heurtel. Rozgrywający Francuzów został wysłany na linię rzutów osobistych, skąd zdołał zdobyć dla swojej drużyny zaledwie jedno oczko. Niestety, dla fanów mistrzów Europy, to pudło okazało się brzemienne w skutkach.
Triumf Serbii 90:85 i awans do wielkiego finału przypieczętował Marko Simonovic, dla którego były to pierwsze punkty w meczu. Za głównego ojca sukcesu zespołu z Bałkanów trzeba uznać Milosa Teodosica. 27-letni zawodnik CSKA Moskwa wywalczył 24 oczka, trafiając 9 na 12 oddanych rzutów z gry. Na słowa pochwały zasłużył też utalentowany Bogdan Bogdanović, autor trzynastu punktów (w tym tych kluczowych, w końcówce czwartej kwarty).
Francuzi, choć starali się ze wszystkich sił, ostatecznie musieli uznać wyższość rywali, przełknąć gorzki smak porażki i zadowolić się pojedynkiem o najniższy stopień podium, który czeka ich już w sobotę. Zbawicielem Trójkolorowych nie okazał się nawet skrzydłowy Portland Trail Blazers. Nicolas Batum zaaplikował rywalom aż 35 punktów (8/12 zza łuku!), ale w szeregach drużyny Vincenta Colleta zabrakło udziału graczy drugiego planu. 13 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst miał jeszcze wszechstronny Boris Diaw.
Francja - Serbia 85:90 (15:21, 17:25, 14:15, 39:29)
Francja: Batum 35, Diaw 13, Huertel 12, Fournier 10, Gobert 4, Lauvergne 4, Jackson 3, Diot 2, Gelabale 2, Pietrus 0.
Serbia: Teodosic 24, Bogdanovic 13, Krstic 11, Raduljica 11, Markovic 11, Bjelica 10, Kalinic 8, Simonovic 2, Bircevic 0, Jovic 0.
Finał Mistrzostw Świata w Hiszpanii:
USA - Serbia, niedziela, godzina 21:00
Mecz o 3. miejsce:
Francja - Litwa, sobota, godzina 18:00
Francuzom zabrakło niwiele. Serbia pokazała bardziej kompletną drużynę. Świetny mecz.