Największe miasto stanu Pensylwania rozsiało po kraju wielu znakomitych graczy oraz trenerów na poziomie ligi zawodowej, jak i uniwersyteckiej. Najsłynniejsi to: Eddie Gottlieb, Harry Litwack, Chuck Daly, Jack Ramsay, John Chaney, Herb Magee, Jimmy Lynam, Paul Westhead, Jack McCloskey, Freddy Carter, Don Casey i Jim O'Brien. Liceum Overbrook High School było najlepszą szkołą dla koszykarzy w regionie, zdobywając w ciągu trzynastu lat aż dziewięć tytułów mistrzowskich. W latach sześćdziesiątych krążyła opinia, iż to jedyne liceum w kraju, które mogłoby wystawić zespół NBA złożony tylko ze swoich absolwentów i nie zająć przy tym ostatniego miejsca w lidze.
"Dippy" już na początku nauki w szkole średniej zdradzał zadatki na dobrego centra. Przy wzroście 208 centymetrów był naprawdę trudny do powstrzymania zarówno przez rówieśników, jak i trochę starszych kolegów. Podczas podwórkowych gierek potrafił wespół z najmłodszym i najniższym na boisku ograć pięciu innych chłopaków. - Nie przejmuj się, nie mają szans - dodawał zawsze otuchy George'owi Willnerowi, który najczęściej mu partnerował. Chamberlain wszystkim imponował swoją sprawnością fizyczną. Potrafił wziąć w ręce piłkę do futbolu i rzucić ją z jednego końca boiska szkolnego na drugi. Kumple otwierali tylko szeroko oczy ze zdziwienia i cholernie mu zazdrościli. Wilt wśród znajomych słynął również z ekstrawagancji. - W swojej torbie zawsze nosił takie małe, piękne, drewniane i rzeźbione pudełko - wspomina Steve McGill. - Były w nim przegrody, w których znajdowały się różne ciekawe rzeczy, w tym... noże. Kiedy zapytałem go, po co mu one, odpowiedział że lubi się czuć bezpiecznie. Syn Olivii oraz Williama należał także do osób, które lubiły dobrze zjeść. Chłopak w czasie przerwy na lancz potrafił wchłonąć trzy lub cztery posiłki, ale na ciągłe spełnianie zachcianek potrzebował pieniędzy. Dlatego też non-stop kombinował, jak zarobić brakujące dolary. - Siłował się na rękę z młodszymi chłopakami - opowiada Steve Kane. - Wyzywał nas na pojedynki dwa lub trzy razy. Musieliśmy podkładać sobie podręczniki pod łokcie, żeby nasze nadgarstki znalazły się na odpowiedniej wysokości. Nikt nie potrafił go pokonać, ale chętnych na stanięcie z nim w szranki nigdy nie brakowało.
Chamberlain uwielbiał Overbrook High School przede wszystkim za atmosferę tam panującą. - Wszyscy uczniowie byli ze sobą bardzo blisko związani - mówi Barbara, siostra Wilta. - Przyjaciół traktowało się jak rodzinę. Tolerancja nawet w dzisiejszych czasach istnieje głównie w teorii, dlatego "Dippy" przez całe życie z lubością wspominał swoje liceum, w którym Żydzi, biali oraz Murzyni nie tylko niemal bezkonfliktowo egzystowali obok siebie, ale i spędzali ze sobą czas po lekcjach. Podczas nauki w szkole średniej Chamberlain dorobił się również nowego przydomka - "The Stilt", czyli "Szczudło". Choć ksywka ta idealnie pasowała do jego fizjonomii, koszykarz po prostu jej nienawidził. - Gdy ją słyszałem, wyobrażałem sobie żurawia w stawie lub jakiegoś innego dziwoląga - mówił. Center zdecydowanie preferował swój stary pseudonim, oznaczający w zdrobnieniu... nurka. - Nigdy w życiu nie wołałem na niego Wilt - opowiada Mel Brodsky, kumpel Chamberlaina z drużyny Overbrook High School. - Dla mnie zawsze był "Dippy". - Kiedy miałem dziesięć lat, byłem naprawdę wyrośnięty jak na swój wiek - wspominał Wilt. - Zawsze musiałem uważać na głowę w miejscach, gdzie stropy były niskie. Pewnego razu bawiliśmy się w opuszczonym domu, a ja uderzyłem w wystającą rurę tak mocno, że zrobiło mi się ciemno przed oczami. Kumple pękali ze śmiechu i zaczęli sugerować, że następnym razem powinienem dać nura, kiedy zauważę podobną przeszkodę.
Choć w lokalnych mediach Wilt znany był przede wszystkim z pseudonimu "Szczudło", wśród kumpli cały czas wołano na niego "Nurek". Nawet na zderzaku starego auta, którym dojeżdżał do liceum, czerwonymi literami wymalowano tę ksywę, która z czasem ewoluowała w "Big Dipper", czyli angielską nazwę gwiazdozbioru "Wielka Niedźwiedzica". W przeciwieństwie do "The Stilt", taka kolej rzeczy legendarnemu centrowi akurat się spodobała.
Chamberlain jak mało kto lubił się wyróżniać z tłumu. Jak wiadomo, liczba "13" uważana jest za pechową, ale syn Williama oraz Olivii pragnął przełamać ten stereotyp i zażyczył sobie, żeby na jego koszulce Overbrook Panthers widniał właśnie numer "13". Istniał tylko jeden problem: nie było takiej możliwości. - Chcę ten numer i już! - żalił się rodzicom. - Kto do ciężkiej cholery wpadł na pomysł, żeby zabronić używania tego numeru?! Kto w ogóle wymyślił, że "13" jest pechowa?! Chcę zmienić ten głupi przesąd! Ani matka, ani ojciec nie podzielali jednak zdania swojego syna i zgodnie z życzeniem szkoły nakazali wybrać mu inny numer na koszulkę. "Dippy" oczywiście więcej nie dyskutował na ten temat i posłusznie wziął trykot z liczbą "5".
Wilt już w pierwszym sezonie w liceum osiągnął statystyki, czyniące z niego gracza będącego pod obserwacją skautów najlepszych uczelni w kraju. Chamberlain notował średnio 31 punktów na mecz, a Pantery wywalczyły mistrzostwo filadelfijskich szkół publicznych, przegrywając w całym sezonie zaledwie jedno spotkanie i pokonując w wielkim finale Northeast High School 71:62. Po półfinałowej potyczce z Lincoln High w szatni Overbrook miała natomiast miejsce dość zabawna sytuacja. - Wszedłem tam, żeby im pogratulować - wspomina Allan Kessler. - W rogu akurat stał rozebrany do naga Wilt. "Czego chcesz?" - zapytał. Odpowiedziałem więc: "Chciałem po prostu zobaczyć rozmiar twojego wacka. Jesteś wielki, ale on nie może być równie duży". Chamberlain nie wykrztusił z siebie ani słowa, a ja sobie poszedłem. Jego przyrodzenie było naprawdę pokaźnych rozmiarów, ale nie mogłem dać mu tej satysfakcji.
"The Stilt" już w pierwszej kampanii na licealnych parkietach miał okazję do wywalczenia trofeum dla czempiona Filadelfii. W starciu o tytuł Pantery uległy jednak West Catholic 42:54. Chamberlain brylował na parkiecie, inkasując 29 "oczek", lecz gra jego kompanów pozostawiała wiele do życzenia, a meczu koszykówki wygrać w pojedynkę nawet w tamtych czasach się nie dało. Warto wspomnieć, że Wilt w wieku licealnym reprezentował nie tylko szkolną drużynę. Genialny środkowy ze względu na pragnienie występów w lidze akademickiej pod przybranym nazwiskiem grywał za pieniądze w Cumberland w stanie Maryland, a w kampanii 1952/53 poprowadził ekipę Christian Street do mistrzostwa w młodzieżowej lidze YMCA. - Chester Buchanan był naszym coachem - wspomina Claude Gross. - Mieliśmy znakomity zespół z zawodnikami takimi jak Bob Gainey, Pete Henderson czy Sonny Lloyd, ale potrzebowaliśmy też Wilta. Poprosiłem więc go, żeby przyszedł na nasz trening. Początkowo nie chciał grać, ale powiedziałem mu, że musi nam pomóc. Rozegraliśmy wiele spotkań, zanim wywalczyliśmy krajowy tytuł. Wcześniej musieliśmy bowiem wygrać zmagania na poziomie miasta i stanu. Chamberlain w międzyczasie rozwijał również swój talent lekkoatletyczny, stając się najlepszym skoczkiem wzwyż spośród wszystkich uczniów publicznych liceów w Filadelfii. Należał również do czołowych sprinterów i dysponował dużą siłą. Lokalni eksperci twierdzili, że gdyby nie koszykówka, mógłby za kilka lat powalczyć nawet o medal olimpijski w dziesięcioboju.
[nextpage]
Przed sezonem 1953/54, ekipę Overbrook Panthers objął nowy trener - Cecil Mosenson. Co ciekawe, mężczyzna miał zaledwie dwadzieścia trzy lata, wobec czego dobrze znał Wilta z występów w różnych niezależnych ligach, w których sam grywał. - Dobrze się znaliśmy. Był świetny u mego boku - wspomina półżartem szkoleniowiec. Tym razem nie znalazł się mocny na Pantery. Ekipa z Overbrook High School zakończyła rozgrywki z bilansem 19-0, zdobywając mistrzostwo szkół publicznych oraz miasta, pokonując w finałowej potyczce South Catholic aż 74:50. "Szczudło" regularnie notował spotkania z około 40-punktową zdobyczą, a w starciu decydującym o najważniejszym tytule zapisał na swoim koncie 32 "oczka". Do historii przeszedł natomiast jego występ przeciwko Roxborough, kiedy to uzbierał dokładnie 70 punktów! Osiągane statystyki czyniły z młodzieńca lokalną gwiazdę, a on skrzętnie wykorzystywał swój status. - Z czasem stał się egoistą - dodaje Mosenson. - Nie mam jednak mu tego za złe, bo sam bym nim był, gdybym nazywał się Wilt Chamberlain. Kolegom nie przypadło do gustu nowe oblicze Wilta. Chłopak bowiem tak korzystał ze swojego wzrostu, że często dobijał piłki, które znajdowały się w "kominie" nad obręczą. Obecnie w Stanach Zjednoczonych takie zagrania są niezgodne z regulaminem, ale wtedy uczyniły z "Dippy'ego" totalnego dominatora.
Posiadanie młodziutkiego Wilta w drużynie wiązało się nie tylko z przywilejem spijania śmietanki po sukcesach Panter, ale również z koniecznością ujarzmienia jego rozbuchanego ego. Chamberlain w liceum lubił wygłupiać się na treningach, a coach Mosenson nie tolerował przekraczania pewnych granic. Przed potyczką z Frankford High nie wytrzymał niesubordynacji podopiecznego i wyrzucił go z sali. Po tamtym incydencie koledzy z zespołu również przestali myśleć o specjalnym traktowaniu swojego lidera. W samochodzie Mela Brodsky'ego, którym część drużyny udała się na spotkanie z Frankford, zabrakło miejsca dla "Dippy'ego". Środkowy postanowił zemścić się na kolegach podczas meczu, unikając oddawania rzutów. Widząc postępowanie Chamberlaina trener wkurzył się po raz kolejny, pozostawiając go przez większą część spotkania na ławce rezerwowych. Skutek? Cóż, następnym przeciwnikiem Panter było wcześniej wspomniane Roxborough.
Z okazjonalnych meczów rozgrywanych pod przybranym nazwiskiem Wilt nie wyciągał kokosów, a jakoś musiał przecież zarabiać na swoje wydatki, gdyż Olivia oraz William nie byli w stanie sponsorować wszystkich jego zachcianek. Oko na młodego i zdolnego środkowego miał już wówczas Eddie Gottlieb - właściciel miejscowej drużyny NBA - Philadelphia Warriors. Człowiek ten marzył, że któregoś dnia Chamberlain przywdzieje na zawodowych parkietach strój Wojowników, w związku z czym na czas letnich wakacji 1954 i 1955 roku przy pomocy Haskella Cohena, ówczesnego rzecznika prasowego ligi zawodowej, załatwił chłopakowi pracę w kurorcie w Górach Catskill u Miltona i Helen Kutsherów. Wilt zarabiał trzynaście dolarów tygodniowo plus napiwki, a pracodawcy z biegiem czasu stali się dla niego drugą rodziną. - Mąż przyszedł do mnie, kiedy postanowił go zatrudnić - wspomina kobieta. - W tamtym czasie mieliśmy tylko mały hotelik, a on rzekł: "Chcę ci powiedzieć, że on będzie u nas pracował. Ten młody człowiek ma prawie 213 centymetrów wzrostu i pochodzi z Filadelfii. Zostanie boyem hotelowym. Musimy przygotować dla niego łóżko oraz zamówić odpowiedni uniform szyty na miarę". Zapytałam wtedy, dlaczego to robimy, a on ze stoickim spokojem odpowiedział: "Ten dzieciak to ktoś wyjątkowy. Zobaczysz. On teraz dorasta, a w przyszłości stanie się kimś bardzo, ale to bardzo ważnym. To jednak dopiero początek jego drogi. Wilt musi pić dużo mleka, więc dopilnuj, żeby mu go nie brakowało podczas posiłków.
"Dippy" u Kutsherów mógł liczyć na specjalne traktowanie, ale ze swojej pracy zawsze wywiązywał się z nawiązką. W hotelu był zatrudniony jeszcze drugi boy, lecz to Chamberlain za każdym razem dźwigał najcięższe torby. Co ciekawe, w Górach Catskill wielu zawodników licealnych oraz akademickich dorabiało w wakacje. Była ich wystarczająca ilość, żeby stworzyć małą ligę, w której każdy ośrodek wystawiał swój własny zespół. Pewnego lata do Kutsherów trafiło trzech graczy drużyny narodowej: Frank Ramsey, Cliff Hagan, oraz Lou Tsioropoulos. Stałymi gośćmi hotelu było natomiast pewne małżeństwo, które poprosiło Miltona, żeby pozwolił ich synowi trenować zespół koszykówki, reprezentujący ośrodek. Tym wciąż młodym jeszcze człowiekiem, który wówczas jedynie marzył o mistrzowskich tytułach, był sam Arnold "Red" Auerbach - współtwórca największych sukcesów Boston Celtics. Podczas rywalizacji w wakacyjnej lidze Chamberlain miał okazję do pojedynków z najlepszymi. W jednym ze spotkań starł się z B.H. Bornem - MVP NCAA oraz członkiem All-American. Auerbach przed meczem podrażnił ego swojego centra, a w odpowiedzi licealista zmasakrował weterana akademickich parkietów, kończąc starcie z ponad dwukrotnie większą zdobyczą punktową.
Rok szkolny 1954/55 był dla Wilta Chamberlaina ostatnim sezonem występów na licealnych parkietach. Środkowy Overbrook Panthers dzięki swoim naturalnym zdolnościom stał się bardziej wszechstronnym graczem. Patrząc na jego koordynację ruchową miało się wrażenie, że w ciele wielkoluda znajduje się zawodnik niższy o około trzydzieści centymetrów. Rekordy strzeleckie potomka Olivii oraz Williama przyprawiały obserwatorów o szybsze bicie serca. W styczniu 1955 roku przeciwko Roxborough "Dippy" uzbierał 74 punkty. Miesiąc później jego wyczyn pobił Stodie Watts, inkasując 78 "oczek" w spotkaniu lokalnej ligi, ale odpowiedź ze strony Wilta nadeszła już po tygodniu i była zabójcza - 90 punktów. Niepokonane Pantery bez problemu wywalczyły mistrzostwo szkół publicznych oraz tytuł czempiona miasta. W filadelfijskim finale na terenie kampusu University of Pennsylvania podopieczni Cecila Mosensona zdemolowali West Catholic 83:42, a "Szczudło" zakończył tę potyczkę z dorobkiem 35 "oczek". Nie byłby jednak sobą, gdyby tuż przed swoim ostatnim meczem w barwach Overbrook High School nie wywinął jakiegoś numeru. - Kierownik drużyny pędził w moją stronę, krzycząc "nie chcą wpuścić Wilta do hali!" - wspomina Mosenson. - "Jak to?", odparłem. "Nie ma biletu. Nikt tu nie wejdzie bez biletu" - usłyszałem w odpowiedzi. Przedsiębiorczy koszykarz sprzedał wszystkie swoje wejściówki. Na szczęście coach w porę zareagował i odkręcił sprawę.
Koniec części drugiej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Sports Illustrated, Robert Cherry - Wilt, larger than life, Matt Doeden - Wilt Chamberlain, The Philadelphia Inquirer, Philadelphia Daily News, oocities.org, wiltchamberlain100points.com.
PS. Zapraszam do komentowania i informuję, że już wkrótce ukaże się nowy tekst z cyklu "Gwiazdy od kuchni", którego bohaterem będzie Derrick Rose z Chicago Bulls.
- w punkt!