Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. II
W Filadelfii królował tylko jeden sport - koszykówka. Gdyby Chamberlain wychował się w innym mieście, prawdopodobnie zostałby gwiazdą futbolu lub lekkoatletyki, ale tak się na szczęście nie stało.
"Dippy" już na początku nauki w szkole średniej zdradzał zadatki na dobrego centra. Przy wzroście 208 centymetrów był naprawdę trudny do powstrzymania zarówno przez rówieśników, jak i trochę starszych kolegów. Podczas podwórkowych gierek potrafił wespół z najmłodszym i najniższym na boisku ograć pięciu innych chłopaków. - Nie przejmuj się, nie mają szans - dodawał zawsze otuchy George'owi Willnerowi, który najczęściej mu partnerował. Chamberlain wszystkim imponował swoją sprawnością fizyczną. Potrafił wziąć w ręce piłkę do futbolu i rzucić ją z jednego końca boiska szkolnego na drugi. Kumple otwierali tylko szeroko oczy ze zdziwienia i cholernie mu zazdrościli. Wilt wśród znajomych słynął również z ekstrawagancji. - W swojej torbie zawsze nosił takie małe, piękne, drewniane i rzeźbione pudełko - wspomina Steve McGill. - Były w nim przegrody, w których znajdowały się różne ciekawe rzeczy, w tym... noże. Kiedy zapytałem go, po co mu one, odpowiedział że lubi się czuć bezpiecznie. Syn Olivii oraz Williama należał także do osób, które lubiły dobrze zjeść. Chłopak w czasie przerwy na lancz potrafił wchłonąć trzy lub cztery posiłki, ale na ciągłe spełnianie zachcianek potrzebował pieniędzy. Dlatego też non-stop kombinował, jak zarobić brakujące dolary. - Siłował się na rękę z młodszymi chłopakami - opowiada Steve Kane. - Wyzywał nas na pojedynki dwa lub trzy razy. Musieliśmy podkładać sobie podręczniki pod łokcie, żeby nasze nadgarstki znalazły się na odpowiedniej wysokości. Nikt nie potrafił go pokonać, ale chętnych na stanięcie z nim w szranki nigdy nie brakowało.
Chamberlain uwielbiał Overbrook High School przede wszystkim za atmosferę tam panującą. - Wszyscy uczniowie byli ze sobą bardzo blisko związani - mówi Barbara, siostra Wilta. - Przyjaciół traktowało się jak rodzinę. Tolerancja nawet w dzisiejszych czasach istnieje głównie w teorii, dlatego "Dippy" przez całe życie z lubością wspominał swoje liceum, w którym Żydzi, biali oraz Murzyni nie tylko niemal bezkonfliktowo egzystowali obok siebie, ale i spędzali ze sobą czas po lekcjach. Podczas nauki w szkole średniej Chamberlain dorobił się również nowego przydomka - "The Stilt", czyli "Szczudło". Choć ksywka ta idealnie pasowała do jego fizjonomii, koszykarz po prostu jej nienawidził. - Gdy ją słyszałem, wyobrażałem sobie żurawia w stawie lub jakiegoś innego dziwoląga - mówił. Center zdecydowanie preferował swój stary pseudonim, oznaczający w zdrobnieniu... nurka. - Nigdy w życiu nie wołałem na niego Wilt - opowiada Mel Brodsky, kumpel Chamberlaina z drużyny Overbrook High School. - Dla mnie zawsze był "Dippy". - Kiedy miałem dziesięć lat, byłem naprawdę wyrośnięty jak na swój wiek - wspominał Wilt. - Zawsze musiałem uważać na głowę w miejscach, gdzie stropy były niskie. Pewnego razu bawiliśmy się w opuszczonym domu, a ja uderzyłem w wystającą rurę tak mocno, że zrobiło mi się ciemno przed oczami. Kumple pękali ze śmiechu i zaczęli sugerować, że następnym razem powinienem dać nura, kiedy zauważę podobną przeszkodę.
Choć w lokalnych mediach Wilt znany był przede wszystkim z pseudonimu "Szczudło", wśród kumpli cały czas wołano na niego "Nurek". Nawet na zderzaku starego auta, którym dojeżdżał do liceum, czerwonymi literami wymalowano tę ksywę, która z czasem ewoluowała w "Big Dipper", czyli angielską nazwę gwiazdozbioru "Wielka Niedźwiedzica". W przeciwieństwie do "The Stilt", taka kolej rzeczy legendarnemu centrowi akurat się spodobała.
Chamberlain jak mało kto lubił się wyróżniać z tłumu. Jak wiadomo, liczba "13" uważana jest za pechową, ale syn Williama oraz Olivii pragnął przełamać ten stereotyp i zażyczył sobie, żeby na jego koszulce Overbrook Panthers widniał właśnie numer "13". Istniał tylko jeden problem: nie było takiej możliwości. - Chcę ten numer i już! - żalił się rodzicom. - Kto do ciężkiej cholery wpadł na pomysł, żeby zabronić używania tego numeru?! Kto w ogóle wymyślił, że "13" jest pechowa?! Chcę zmienić ten głupi przesąd! Ani matka, ani ojciec nie podzielali jednak zdania swojego syna i zgodnie z życzeniem szkoły nakazali wybrać mu inny numer na koszulkę. "Dippy" oczywiście więcej nie dyskutował na ten temat i posłusznie wziął trykot z liczbą "5".
Wilt już w pierwszym sezonie w liceum osiągnął statystyki, czyniące z niego gracza będącego pod obserwacją skautów najlepszych uczelni w kraju. Chamberlain notował średnio 31 punktów na mecz, a Pantery wywalczyły mistrzostwo filadelfijskich szkół publicznych, przegrywając w całym sezonie zaledwie jedno spotkanie i pokonując w wielkim finale Northeast High School 71:62. Po półfinałowej potyczce z Lincoln High w szatni Overbrook miała natomiast miejsce dość zabawna sytuacja. - Wszedłem tam, żeby im pogratulować - wspomina Allan Kessler. - W rogu akurat stał rozebrany do naga Wilt. "Czego chcesz?" - zapytał. Odpowiedziałem więc: "Chciałem po prostu zobaczyć rozmiar twojego wacka. Jesteś wielki, ale on nie może być równie duży". Chamberlain nie wykrztusił z siebie ani słowa, a ja sobie poszedłem. Jego przyrodzenie było naprawdę pokaźnych rozmiarów, ale nie mogłem dać mu tej satysfakcji.