Darius Maskoliunas: Koszykarski Bóg widzi wszystko

Trefl Sopot poniósł pierwszą porażkę w sezonie - w Hali Stulecia podopieczni Dariusa Maskoliunasa przegrali ze Śląskiem Wrocław.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Sopocianie w sobotę po raz pierwszy wystąpili przed własną publicznością w sezonie 2014/2015. W premierowej kolejce pokonali MKS Dąbrowę Górniczą i z dużymi nadziejami przystępowali do spotkania ze Śląskiem Wrocław. Jednakże goście z Dolnego Śląska szybko sprowadzili sopocian na "ziemię". Lawrence Kinnard trafiał trójkę za trójką, a Roderick Trice był nie do zatrzymania dla defensywy. Aleksander Mladenović w dziecinny sposób ogrywał DeShawna Paintera.

Goście popisywali się niesamowitą skutecznością w rzutach za trzy punkty, notując aż pięć trójek w pierwszej odsłonie. Podopieczni Emila Rajkovicia już po pierwszej kwarcie prowadzili aż 28:13.

- Nie zasłużyliśmy na wygraną. W sposób, w jaki zaczęliśmy mecz i zagraliśmy pierwsza połowę, to się nie da. Jak mówię, koszykarski Bóg widzi wszystko. Przy odrobinie szczęścia wróciliśmy do meczu, ale Śląsk był bardziej skoncentrowany i bardziej chciał wygrać. U nas było czuć presję ze względu na pierwszy mecz na własnym boisku - zaznaczył Darius Maskoliunas, trener Trefla Sopot, który podkreślał dużą liczbę strat jego zespołu w tym spotkaniu. To zadecydowało o końcowym wyniku.

- Gdy popełnia się 12 błędów niewymuszonych dobrą obroną przeciwnika, tylko takich, jakie robią nastolatkowie, to trudno patrzeć na naszą grę. W drugiej połowie zaczęliśmy jednak prezentować się inaczej. Widać było więcej zaangażowania w defensywie - podkreślił litewski szkoleniowiec.

W końcówce sopocianie mieli jeszcze swoje szanse, ale do zatrzymania był Lawrence Kinnard. - W istotnych momentach pozwoliliśmy rywalom na ważne akcje. Do tego nie trafialiśmy spod kosza oraz osobistych - zaznaczył Maskoliunas.

Emil Rajković: Już myślimy o Stelmecie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×