Anwil przegrał trzecie spotkanie z rzędu i z kiepskim bilansem zajmuje jedno z ostatnich miejsc w tabeli Tauron Basket Ligi. Choć w sobotni wieczór podopieczni Mariusza Niedbalskiego potrafili nawiązać walkę z Rosą, to gdy już zbliżali się do rywala, nie potrafili utrzymać fragmentu lepszej gry. To właśnie odróżniało ich postawę od tej prezentowanej przez radomian.
[ad=rectangle]
W pewnym momencie Rottweilery doprowadziły nawet do remisu. Na początku czwartej kwarty zanotowały kolejny zryw. - Zabrakło nam szczęścia. Walczyliśmy do samego końca. Nie brakowało z naszej strony ambicji i woli zwycięstwa, ale tak jest, że ten koszykarski fart sprzyja lepszym - zaznaczył po ostatniej syrenie Seid Hajrić. - Tym razem tego nie mieliśmy i dlatego przegraliśmy kolejne już spotkanie - dodał.
Kapitan zespołu z Włocławka w strefie podkoszowej został zdominowany przez Johna Turka. O ile jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów, to nie było aż tak dużej przepaści pomiędzy obydwoma zawodnikami - 15 "oczek" zdobytych przez środkowego Rosy przy ośmiu pochodzącego z Bośnia koszykarza - to w statystyce zbiórek widać już dominację Amerykanina - 10:2 na jego korzyść.
Lepiej bałkański podkoszowy spisał się w dwóch wcześniejszych pojedynkach, z Polskim Cukrem Toruń i Asseco Gdynia. Zanotował dobry występ zwłaszcza w meczu z ekipą z Trójmiasta - zapisał na swoim koncie double-double: 11 punktów i tyle samo zbiórek. Mimo wszystko, obie konfrontacje zakończyły się fiaskiem. - W tych dwóch pierwszych meczach nie byliśmy drużyną. Nie prezentowaliśmy takiej gry, na jaką nas stać i jaką powinniśmy prezentować - podkreślił.
Po zakończeniu spotkania w Radomiu, jak i wcześniejszych pojedynków, można było mieć duże zastrzeżenia do graczy Anwilu, jeśli chodzi o wcielanie w życie boiskowej strategii. - Nie realizowaliśmy założeń taktycznych, jakie nakreślał nam trener. Musimy ciężko pracować, aby to poprawić i aby nie było tak źle, jak do tej pory - zakończył Hajrić.
Bez niego stać by was było na wiele więcej.