Mateusz Zborowski: Za wami cztery mecze nowego sezonu I ligi i bilans 4-0. Chyba trzeba przyznać, że wymarzony początek rozgrywek dla zespołu z Krosna?
Michał Baran: Szczerze powiedziawszy to bardzo nam zależało żeby dobrze wejść w sezon, bo wiadomo, że dobry start jest bardzo ważny. Natomiast nie spodziewaliśmy się chyba, że po czterech kolejkach będziemy mieć tak dobry bilans spotkań i będziemy liderem I ligi.
Wraz ze zwycięstwami zaczęło się dmuchanie balona oczekiwań wobec waszej drużyny i chyba musisz przyznać, że taka presja nie zawsze pomaga w budowaniu drużyny. Wiadomo, że gracie o wysokie cele, ale chyba za szybko na stawianie kogokolwiek na podium.
- Presja pojawiła się już podczas dwóch poprzednich sezonów kiedy drużyna z Krosna grała bardzo dobrze pod skrzydłami trenera Dusana Radovicia. Natomiast pewnie niewielu kibiców wie, że w tym sezonie mamy o 1/3 mniejszy budżet i dodatkowo ponad połowa składu została zmieniona. Straciliśmy trzech zawodników z wyjściowej piątki, ale udało nam się zbudować naprawdę fajną drużynę. Jednak żeby osiągnąć zamierzone cele i żeby zespół zaczął grać tak jak bym tego chciał, to potrzebujemy jeszcze trochę czasu.
[ad=rectangle]
Wasza gra w dalszym ciągu opiera się na dwóch liderach, którzy są z wami dłużej, mam na myśli Dariusza Oczkowicza i Marcina Salamonika. Do tego dołożyliście kilku nowych, a także kilku młodych zawodników. Ciężko było poskładać tych ludzi w jedną całość, żeby stanowili nowy, silny zespół?
- Nigdy nie jest łatwo. Przy tak dużej ilości nowych zawodników w drużynie ten proces musi trwać o wiele dłużej niż mieliśmy na to czasu, ale jak widać wystarczyło to na tyle, żeby po czterech kolejkach mieć komplet zwycięstw. Tak jak już wspomniałem mamy niższy budżet, a zarząd postawił przed nami cel żeby znaleźć się w czołowej ósemce, ale jak wiadomo z taką drużyną nie wypada być niżej jak w czwórce. Nie mamy żadnej presji, nikt tutaj nie mówi o awansie. Koncentrujemy się na każdym najbliższym meczu i wydaje mi się, że taką drogą możemy zajść wysoko.
Z perspektywy ławki trenerskiej możesz powiedzieć co się zmieniło w I lidze po odejściu tych czołowych ekip ostatnich lat do TBL?
- Na pewno każdy mecz w I lidze jest teraz nieprzewidywalny. Część drużyn gra niepoukładaną drugoligową koszykówkę, także każdy wyjazd jest bardzo niewygodny. Liga na pewno jest słabsza, ale co za tym idzie bardziej się wyrównała i w górze tabeli znajdą się drużyny, które stracą najmniej punktów z tymi teoretycznie słabszymi drużynami. Odnośnie samego poziomu sportowego, to na pewno jeszcze się to zmieni, bo część graczy wróci z TBL do I ligi i drużyny będą się wzmacniać, a najlepszym przykładem tego są drużyny Legii i SKK Siedlec. Do Warszawy doszedł z Torunia Łukasz Wilczek, a w SKK zagra Daniel Wall. Zbrojenie jeszcze trwa, ale już można powiedzieć, że wykrystalizowała się ta czołówka i groźne będą ekipy z Ostrowa, Stargardu Szczecińskiego, Łańcuta czy Warszawy. Mam nadzieję, że my się włączymy do tej walki, ale tak jak powiedziałem gramy na luzie, nie mamy żadnej presji i nikt nie stawia przed nami żadnych celów i może to i lepiej. Z takim podejściem będzie się nam grało równo i bez zbędnych obciążeń.
Na pewno wypada się cieszyć, że boom na koszykówkę wraca do takich ośrodków jak Warszawa czy Sosnowiec. Te kluby pojawiły się z powrotem na zapleczu TBL, ale z różnym skutkiem. Legia trochę lepiej, Zagłębie póki co zamyka tabelę, ale chyba wraca powoli moda na koszykówkę w Polsce.
- Tak mi się też wydaje, że idziemy w dobrym kierunku jeśli chodzi o popularyzację koszykówki w Polsce. Na pewno nie da się porównywać tych dwóch klubów, bo Legia jest zupełnie na innym poziomie niż Zagłębie. W Warszawie postawiono cel żeby w trzy lata powrócić do TBL i się tam na dobre zadomowić. Zagłębie jest na etapie budowania wszystkiego od podstaw zarówno pod kątem organizacyjnym jak i sportowym. W Legii poziom organizacyjny wygląda bardzo dobrze, mają stabilny budżet i są bardzo dobrze zorganizowani. Teraz jeszcze tylko muszą zapłacić frycowe za granie w I lidze i myślę, że w kolejnym roku, a może nawet jeszcze w tym będą groźni dla wszystkich. Koszykówka również wróciła do Siedlec i to też bardzo cieszy.
Spójnia - trzeba przyznać, że ciekawy pomysł budowy drużyny w oparciu o weteranów jak Rafał Bigus, Piotr Pluta czy Łukasz Żytko, ale to jak na razie przynosi skutek.
- Dla mnie Spójnia nie jest żadnym zaskoczeniem. Znam trenera Krutikowa, który słynie z ciężkich treningów opartych głównie na bardzo dobrej defensywie. To, że zawodnicy tacy jak Bigus, Żytko czy Pluta mają swoje lata to nie znaczy, że nie potrafią bronić. Jestem pewien, że będą zagrożeniem dla każdego. Wkrótce czeka nas mecz z tą drużyną więc będę mógł powiedzieć więcej na ich temat. Na pewno ta granica wiekowa może się odbić w tak długim sezonie jaki mamy w I lidze więc poczekajmy jeszcze trochę z ocenami, bo przygotowani są dobrze, ale zobaczymy jak długo wytrzymają.
Cieszą też takie projekty jak rezerwy Rosy Radom, które ogrywają młodzież na zapleczu TBL. To chyba dobry prognostyk na przyszłość?
- Mieliśmy już przykład Polonii 2011 Warszawa, w której oparto zespół na młodych zawodnikach i to przyniosło skutek w postaci awansu do ekstraklasy oraz wywalczyli mistrzostwo Polski juniorów. Później mieliśmy srebrnych chłopaków trenera Szambelana. Rosa to akurat nasz najbliższy przeciwnik więc jestem na etapie analizowania ich gry. Mają bardzo ciekawych, młodych graczy, którzy dostają szanse gry na tym poziomie i mam nadzieję, że tą szansę wykorzystają.
Wróćmy do tematu poszerzenia TBL. Już trzy kolejki za nami, ale jeszcze chyba nie wszyscy beniaminkowie przyzwyczaili się do grania na tym poziomie.
- Nie chciałbym wypowiadać się na temat pracy trenerów w poszczególnych klubach, ani na temat tego w jaki sposób budowane są drużyny. Każdy ma na swój pomysł i budżet. Dla mnie ze wszystkich beniaminków najsolidniej wygląda drużyna z Torunia. Zespołem, który może również namieszać jest drużyna Polfarmexu Kutno z naszymi dwoma byłymi zawodnikami w składzie, co pokazali chociażby w ostatnim meczu z PGE Turowem. Te dwie drużyny prezentują się na dzień dzisiejszy bardzo solidnie, ale zarówno MKS Dąbrowa jak i Start Lublin to ekipy, które są dobrze poukładane i zorganizowane i myślę, że kwestią czasu jak zaczną dobrze grać i na pewno nie będą gorsze od takich drużyn jak Jezioro Tarnobrzeg czy Polpharma Starogard Gdański.
Nie ma co ukrywać, że w Krośnie jest bardzo klimat na koszykówkę i gdzieś można oczekiwać, że jeśli udałoby się awansować do TBL to będzie problem z miejscami, bo wasza hala już pęka w szwach na meczach I ligi.
- W Krośnie jest zapotrzebowanie na drużynę ekstraklasową w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu. Ludzie w tym mieście żyją sportem i są głodni emocji sportowych. Frekwencja w granicach 1,5 tysiąca osób na każdym meczu pierwszoligowym niezależnie od tego czy gramy z kimś z góry czy z dołu tabeli robi wrażenie. Dewiza naszych prezesów i władz w klubie jest taka, że awans można wywalczyć tylko na parkiecie i tylko taka droga nas interesuje. Mieliśmy dwukrotnie zaproszenie z TBL, którego nie wykorzystaliśmy i na dzień dzisiejszy, aby zagrać w ekstraklasie musimy awansować tam drogą sportową. Natomiast podkreślam, że nikt od nas tego nie wymaga w tym sezonie, ale jeśli się uda to będziemy na pewno szczęśliwi i będzie to ukoronowanie drogi, do której zmierzam zarówno ja jak i zawodnicy.
Na koniec już nieco żartobliwie można powiedzieć, że to Szkło z Krosna jest bardzo twarde i każde kolejne zwycięstwo powoduje, że jesteście jeszcze mocniejsi.
- Udało się nam zbudować drużynę z charakterem. Pod tym kątem mamy naprawdę świetnie dobranych zawodników, którzy pracują bardzo ciężko i z dnia na dzień robią postępy. Atmosfera w drużynie również jest znakomita i na pewno w tym tkwi nasza siła. To Szkło jest twarde, a będzie coraz twardsze.