Śląsk wygrał z Energą Czarnymi i nadal jest niepokonany!

Śląsk Wrocław odniósł już czwarte zwycięstwo w tym sezonie i nadal pozostaje niepokonany! Drużyna Emila Rajkovicia wygrała po wyrównanym i emocjonującym meczu w Słupsku z Energą Czarnymi.

Wprost ogromne problemy ze skutecznością mieli w pierwszej kwarcie wrocławianie. Śląsk nie mógł się wstrzelić i pudłował zarówno z półdystansu, jak i zza łuku. Indolencja dotyczyła właściwie wszystkich zawodników, toteż w ślamazarnym tempie gracze Emila Rajkovicia powiększali swój dorobek.

W pewnym stopniu wykorzystali to gospodarze. Słupszczanie również nie zachwycali swoją postawą, ale - przynajmniej na początku - grali nieźle, a zwłaszcza Kyle Shiloh, Karol Gruszecki i Callistus Eziukwu. Tylko wspomniany tercet w pierwszej odsłonie spotkania zdobywał punkty z gry, co pozwoliło jednak Enerdze Czarnym utrzymywać się na prowadzeniu.
[ad=rectangle]
Kryzys Śląska postępował. Przyjezdni wciąż nie mogli się porządnie przełamać, a na dodatek coraz częściej notowali przestoje. Niektóre były naprawdę długie, co musiało się przełożyć na wynik. Rzeczywiście, zawodnicy Dejana Mijatovicia tym razem napędzani przez Williama Franklina odskoczyli na dziewięć punktów. To było najwyższe prowadzenie "Czarnych Panter".

Jeszcze przed przerwą sytuacja drastycznie się zmieniła. Wrocławianie wyszli z letargu i rozpoczęli pogoń. Wystarczyły nieco ponad dwie minuty, aby słupszczanie ponownie czuli na swoich plecach oddech przeciwnika. W sporej mierze to zasługa Rodericka Trice'a, czyli byłego zawodnika Energi Czarnych. Amerykanin trafił w drugiej partii trzy rzuty z gry, w tym jeden z dystansu.

Po przerwie to goście poszli za ciosem. Żadna ze stron nie zachwycała w ataku, ale nieco lepsi byli gracze Śląska, którzy przede wszystkim poprawili swoją efektywność. Oddawali mniej rzutów, ale częściej trafiali. Tymczasem pogubili się koszykarze Mijatovicia, którym osuwał się grunt pod nogami. Próby powrotu do gry poprzez "trójki" nie zdały egzaminu, gdyż wszyscy się mylili.

Energa Czarni nie dali za wygraną. W ostatniej odsłonie słupszczanie walczyli i byli nawet blisko odrobienia strat, ale wówczas skarcił ich Mantas Cesnauskis. To kolejny z byłych graczy tego klubu. Gospodarze zdobyli się jeszcze na kolejne podrygi, ale nie zdołali zmienić losów tego meczu.

Energa Czarni Słupsk - Śląsk Wrocław 63:67 (16:13, 12:16, 13:18, 22:20)

Energa Czarni: Franklin 15, Shiloh 13, Gruszecki 12, Trajkovski 9, Eziukwu 8, Mokros 3, Seweryn 2, Borowski 1, Śnieg 0.

Śląsk: Ikowlew 16, Trice 11, Kinnard 11, Cesnauskis 10, Mladenović 8, Dłoniak 5, Tomaszek 4, Skibniewski 2, Gabiński 0, Burnatowski 0.

Źródło artykułu: