Minie dużo czasu nim stanę się prawdziwym rozgrywającym - rozmowa z Marcinem Piechowiczem, graczem MKS Dąbrowa Górnicza

Wychowanek dąbrowskiej drużyny jeszcze trzy sezony temu występował na innej pozycji - niskiego skrzydłowego. Piechowicz jest świadom ile czasu musi minąć zanim stanie się rozgrywającym z krwi i kości.

Olga Krzysztofik: Zdobyłeś 17 punktów w meczu w ekstraklasie, to był ważny dzień dla ciebie, jako zawodnika. Kto cieszył się bardziej z tego osiągnięcia - ty czy twoi bliscy?

Marcin Piechowicz: Cieszę się, że udało mi się zdobyć tyle punktów, jednak dla mnie ważniejsze są zwycięstwa zespołu i szkoda, że nie udało nam się wygrać kolejnego spotkania. Cieszę się z moich rezultatów, ale to moi bliscy zdecydowanie bardziej cieszą się z moich osobistych osiągnięć.
[ad=rectangle]
O tym, że potrzebujecie konsekwencji w grze mówi się od inauguracyjnej kolejki. W spotkaniu z Polfarmexem Kutno znowu wam jej zabrakło i to rywale cieszyli się ze zwycięstwa w starciu beniaminków.

- Niestety, przegraliśmy kolejny mecz i nie jesteśmy z tego zadowoleni, każdy z nas chce wygrywać i dawać radość sobie i kibicom. Ciągle pracujemy nad naszymi gorszymi stronami i mam nadzieję, że wkrótce osiągniemy właściwy pułap.

Przed wami mecz z Polskim Cukrem Toruń, który z pewnością nie będzie należał do łatwych. Jedziecie na trudny teren, ale z nastawieniem na walkę o wygraną.

- Oczywiście, że jedziemy zmotywowani, mamy dość przegrywania i chcemy walczyć w Toruniu, jak w każdym meczu. Liczę, że w końcu zaczniemy przechylać szalę zwycięstwa na nasza korzyść i wygramy ten pojedynek.

Wraz z Daltonem Pepperem i Mylesem McKay’em stworzyłeś tercet MKS-u w tym meczu z Polfarmexem. Zabrakło wam wsparcia ze strony pozostałych graczy, ale z drugiej strony pokazałeś, że zespół nie opiera się tylko na Amerykanach.

- Nie nazwałbym tak tego, bo w każdym spotkaniu zaskakuje ktoś inny i punkty rozkładają się bardzo różnie. Dążymy do tego, żeby każdy z nas grał równo i dawał dużo zespołowi. Zdecydowanie to Amerykanie zdobywają najwięcej punktów w naszym zespole, ale do tego często jest potrzebna dobra zasłona czy dobre podanie, cała drużyna pracuje na punkty każdego z zawodników.

Dwa pierwsze mecze sezonu były w twoim wykonaniu bardzo dobre, potem przyszedł mały kryzys. Z czego to wynikało? Z tego, że rywale już rozpracowali twoją grę, wiedzieli czego mogą się po tobie spodziewać?

- Nie chciałbym się tłumaczyć z mojej słabej gry, po prostu zawiodłem zespół i mam nadzieję, że w następnych meczach to się nie będzie zdarzać.

Mimo młodego wieku Marcin Piechowicz wyróżnia się w barwach zagłębiowskiej drużyny
Mimo młodego wieku Marcin Piechowicz wyróżnia się w barwach zagłębiowskiej drużyny

Czy fakt, że jesteś wychowankiem MKS-u Dąbrowa Górnicza wpływa na to, że meczom w TBL towarzyszą dodatkowe emocje?

- Bardzo się stresowałem przed pierwszymi spotkaniami, teraz jest to trochę mniejszy stres, ale on zawsze występuje. Wiele osób przygląda się naszym zmaganiom i nie chce ich zawodzić.

Inauguracyjny pojedynek z Treflem Sopot zaczynałeś w wyjściowej piątce. Stałeś na parkiecie w oczekiwaniu na pierwszy gwizdek sędziego i co czułeś? W Dąbrowie Górniczej długo czekano na TBL, więc było jakieś podekscytowanie tą wyjątkową chwilą?

- Zawsze gdy czekam na rzut sędziowski jestem bardzo skupiony i wszystko inne odchodzi, czasem nawet zapominam, że tylu kibiców na nas patrzy. Pomimo tego wyczuwalna jest adrenalina, no i wtedy już po prostu gramy w kosza (śmiech).

Na początku roku, gdy MKS grał jeszcze w pierwszej lidze, przyznałeś w naszej rozmowie, że nie czujesz się prawdziwym rozgrywającym. Jak jest teraz?

- Jeszcze musi minąć wiele czasu i muszę rozegrać wiele meczów, żeby móc tak powiedzieć. Cieszę się, że ciągle się rozwijam i to jest najważniejsze.

Pamiętam cię sprzed kilku lat, z I ligi, jako cichego młodzieżowca, który na czasach stał trochę z boku. Teraz jesteś wyróżniającą się postacią w zespole TBL. Spełniło się twoje marzenie?

- Tak, spełniają się moje marzenia grania w TBL oraz osiągania coraz lepszych wyników. Do pełni szczęścia brakuje tylko zwycięstw. Jeśli zaczniemy wygrywać, to wszystko będzie tak jak być powinno.

Rok 2013 był dla ciebie ważny - zdobyłeś wtedy wicemistrzostwo Polski U20, otrzymałeś powołanie na zgrupowanie reprezentacji. Teraz wymieniany jesteś w czołówce polskich graczy w TBL, a jeszcze nie tak dawno grałeś nawet na innej, niż obecnie, pozycji. Lata lecą, może nadszedł czas na przebicie się do reprezentacji seniorów?

- Cieszę się, że kogoś interesuje moja osoba, ale jest chyba jeszcze za wcześnie, aby się ekscytować. Myślę, że po sezonie przyjdzie czas na takie przemyślenia. Tak, zdecydowanie kadra seniorów to chyba następny etap kariery, ale na razie skupię się na mojej grze i rozwoju tutaj w MKS-ie.

Komentarze (0)