14 punktów zdobył w trzech wcześniejszych meczach ligowych Patrik Auda. Czeski skrzydłowy trafił tylko tylko pięć rzutów z gry i łącznie zebrał osiem piłek. Ogółem koszykarz grał bardzo niepewnie, stąd też czas jego gry stopniowo zmniejszał się: z 21 minut w pierwszym spotkaniu poprzez 14 w drugim i wreszcie 10 w trzecim (w jednym z pojedynków 25-latek nie wystąpił z powodu urazu).
[ad=rectangle]
W pojedynku 5. kolejki Tauron Basket Ligi Auda przeciwko MKS-owi Dąbrowa Górnicza wrócił jednak do rotacji i odzyskał kredyt zaufania sztabu trenerskiego. Na parkiecie beniaminka Czech otrzymał 23 minuty i w tym czasie rzucił 16 punktów, będąc czwartym strzelcem swojego zespołu. Zawodnik trafił sześć z ośmiu rzutów z gry, a dodatkowo zebrał pięć piłek. Czy to oznacza przełamanie skrzydłowego?
- Nie wiem czy nie jest zbyt wcześnie by mówić o jakimś przełamaniu czy przebudzeniu z mojej strony. To na razie tylko jeden mecz, aczkolwiek czuję się bardzo dobrze, że udało mi się zagrać lepiej - mówi Auda, który przed sezonem był jedną z najważniejszych ofensywnych opcji Polfarmexu.
- W okresie przygotowawczym trenowałem naprawdę solidnie i myślę, że moja słabsza forma w pierwszych spotkaniach nie była kwestią jakiejś konieczności przestawienia się z amerykańskiego stylu na bardziej europejski. Przede wszystkim miałem problem ze stopą i z tym, że bolała mnie przy każdym stawianym kroku. To był mój problem, przez którego nie mogłem zaprezentować pełnej formy - dodaje zawodnik.
Do problemów ze stopą doszły także kłopoty z plecami, które uniemożliwiły Czechowi wystąpienie przeciwko PGE Turowowi Zgorzelec. Teraz jednak ze zdrowiem zawodnika jest wszystko w porządku i w meczu ze Śląskiem na pewno wystąpi. To spotkanie, podobnie jak i ostatnie przeciwko MKSowi, z trybun obejrzą rodzice Audy.
- Rodzice rzeczywiście oglądali mnie w akcji w Dąbrowie Górniczej i na pewno przynieśli mi szczęście. Czy przyniosą mi również w Kutnie? Mam nadzieję! - zakończył zawodnik.