Piąty triumf Washington Wizards, dobry mecz Marcina Gortata

Marcin Gortat zaliczył w sobotę udany występ, a Washington Wizards pokonali outsiderów Konferencji Wschodniej. Jedyną niepokonaną drużyną w NBA pozostają już tylko Golden State Warriors!

Choć Marcin Gortat przebywał na parkiecie hali Bankers Life Fieldhouse zaledwie 26 minut, zdążył umieścić w koszu 6 na 8 oddanych prób z gry, zebrać 7 piłek i zanotować dwa przechwyty. Polak miał w sumie 12 punktów i może opuszczać Indianapolis z podniesioną głową. Ograniczony czas gry 30-latka to następstwa problemów z faulami, które dręczyły go od samego początku spotkania.
[ad=rectangle]
W sobotę niewiele czasu na boisku spędził też Roy Hibbert. Center Indiany Pacers z powodu problemów zdrowotnych wrócił do szatni już po 11 minutach, a jego zespół uległ rywalom 90:97. Wizards w odniesieniu zwycięstwa nie przeszkodziła nawet słaba skuteczność rzutów zza łuku (2/18).

Przebieg pojedynku ustawiła już pierwsza odsłona. Goście wypracowali w niej osiemnastopunktową zaliczkę, której konsekwentnie bronili do ostatniej syreny. - Musisz być w stanie podnieść się po słabych wynikach, które przytrafiły nam się poprzedniej nocy. Najważniejszą rzeczą jest to, w jaki sposób reagujemy po słabszym spotkaniu. Myślę, że nasi chłopacy wyszli skoncentrowani od samego początku i rozpoczęli mecz w świetnym stylu - mówił trener Wizards, Randy Wittman. Czarodzieje zamazali plamę po piątkowej klęsce z Toronto Raptors i odnieśli już piąty sukces w trwającym sezonie.

Pacers nie pomógł nawet świetnie dysponowany Solomon Hill, autor dwudziestu ośmiu oczek. - Możesz zdobyć najwięcej punktów ile to możliwe, ale jeśli twoja drużyna nie zwycięża, to wszystko tak naprawdę nie ma znaczenia - trafnie zauważył skrzydłowy.

Po stronie zwycięzców 18 punktów miał John Wall, a 13 i 6 zbiórek dodał Kevin Seraphin. 17 oczek, 7 zebranych piłek i 5 asyst to z kolei okazałe statystyki Brazylijczyka Nene Hilario. Kolejnymi przeciwnikami stołecznych będą Detroit Pistons.

Po słabszym występie przeciwko Golden State Warriors podnieśli się też Los Angeles Clippers. Zespół z Hollywood pokonał Portland Trail Blazers 106:102, a duża zasługa w tym J.J. Redicka. 30-latek zaaplikował oponentom jedenaście spośród trzynastu oddanych rzutów z gry, co dało mu w sumie 30 punktów. 22 oczka i 11 kluczowych podań miał Chris Paul. Smugom na nic zdał się nawet wszechstronny Damian Lillard, który oprócz 25 punktów, wywalczył w sobotę 7 zbiórek i 8 asyst.

Boston Celtics autorami dużej niespodzianki! Podopieczni Brada Stevensa pokonali Chicago Bulls, nawet bez pomocy Marcusa Smarta i Rajona Rondo. Ekipy Byków nie wspomógł Derrick Rose. Źle spisywał się jego zmiennik Kirk Hinrich (0 punktów, 0/7 z gry), ale niesamowite wejście z ławki zaliczył Aaron Brooks. Rozgrywający w samej czwartej kwarcie zdobył aż 19 punktów(!), choć nawet to nie pomogło Bulls w odniesieniu szóstego zwycięstwa.

W meczu na szczycie Konferencji Zachodniej górą okazali się Golden State Warriors. Houston Rockets osłabieni brakiem Dwighta Howarda przegrali walkę na tablicach, a ponadto rzucali do kosza na zaledwie 35-procentowej skuteczności. 22 punkty, 7 zbiórek i 7 asyst skompletował James Harden, lecz przestrzelił aż 10 prób zza łuku! W sobotę prawdziwy festiwal strzelecki urządził sobie Stephen Curry.

Droga do zwycięstwa nie była łatwa. Wojownicy przebudzili się dopiero w drugiej połowie. - W przerwie, czułem się jak na pogrzebie. Chłopacy byli zdołowani i nie mogliśmy ustabilizować swojego rytmu - wspomina Curry, który notując 34 oczka, 10 zbiórek, 5 asyst i 4 przechwyty był wręcz klasą dla samego siebie. Drużyna z Oakland, pokonując Rakiety, zanotowała już piąte kolejne zwycięstwo w kampanii 2014/2015!

Dużą sensację sprawili też New Orleans Pelicans. Perspektywiczna drużyna z Luizjany rzutem na taśmę pokonała San Antonio Spurs, notując już trzeci sukces w pięciu dotychczas rozegranych meczach. Bohaterem dnia został Anthony Davis, który na niespełna 7 sekund przed końcową syreną popisał się kluczowym trafieniem. Mistrz świata z Hiszpanii zapisał w swoim dorobku 27 punktów, 11 zbiórek, 4 przechwyty i 6 bloków!

Ostrogi pudłowały zza łuku (5/18), a z przeciętnej strony zaprezentowali się chociażby Tim Duncan (11 punktów, 3/10 z gry) czy Cory Joseph (3 punkty, 1/7 z gry). Dobre zawody rozegrał Tony Parker, lecz tym razem nawet 28 punktów Francuza nie zapewniło Spurs triumfu. Mistrzowie NBA na starcie nowych rozgrywek legitymują się bilansem 2-3.

Wyniki:

Los Angeles Clippers - Portland Trail Blazers 106:102 (33:38, 20:24, 26:17, 27:23)
(Redick 30, Griffin 23, Paul 22 - Lillard 25, Aldridge 21, Lopez 19)

Indiana Pacers - Washington Wizards 90:97 (14:32, 21:22, 30:19, 25:24)
(Hill 28, Scola 14, Sloan 13 - Wall 18, Nene 17, Seraphin 13)

Atlanta Hawks - New York Knicks 103:96 (20:32, 28:29, 27:13 28:22)
(Korver 27, Teague 19, Carroll 12 - Anthony 20, Shumpert 19, Hardaway Jr. 15)

Miami Heat - Minnesota Timberwolves 102:92 (29:13, 24:28, 27:28, 22:23)
(Wade 25, Bosh 24, Deng 14 - Pekovic 19, Young 16, Muhammad 13)

Chicago Bulls - Boston Celtics 101:106 (25:20, 16:36, 26:27, 34:23)
(Brooks 26, Gasol 19, Butler 16 - Turner 19, Olynyk 18, Green 14)

Houston Rockets - Golden State Warriors 87:98 (29:25, 27:23, 13:28, 18:22)
(Harden 22, Canaan 21, Motiejunas 16 - Curry 34, Iguodala 15, Green 14)

Milwaukee Bucks - Memphis Grizzlies 93:92 (21:23, 23:28, 22:21, 27:20)
(Antetokounmpo 18, Knight 14, Parker 13 - Randolph 22, Gasol 18, Lee 11)

San Antonio Spurs - New Orleans Pelicans 99:100 (23:30, 30:25, 18:26, 28:19)
(Parker 28, Green 16, Leonard 14 - Davis 27, Evans 18, Holiday 15)

Źródło artykułu: