Karol Wasiek: Chyba śmiało można powiedzieć, że w końcu wygraliście...
Kacper Młynarski: Dokładnie... W końcu. Czekaliśmy na to zwycięstwo do 7. kolejki, chociaż wcześniej też dwukrotnie byliśmy blisko. Tym razem zasłużenie wygraliśmy.
Sprawiliście nie lada niespodziankę, bo w Gdyni mało kto wygrywa. Dlaczego tak się stało?
- Przede wszystkim dobrze podeszliśmy do tych zawodów, wierzyliśmy, że można wygrać. Trener w nas wierzył i powtarzał, że indywidualnie na pewno nie jesteśmy gorsi. Dużo dali nam w tym meczu amerykańscy gracze, którzy byli dobrze dysponowani rzutowo.
[ad=rectangle]
Strefa, którą postawiliście w trzeciej kwarcie "zabiła" Asseco?
- Rzeczywiście zadziałała. Wiedzieliśmy, że w Asseco nie ma zbyt wielu strzelców z dystansu i ta strefa okazała się dobrym rozwiązaniem. Nieźle wykorzystywali wtedy Galdikasa, ale to było za mało.
Czemu wcześniej się nie udawało?
-
To trudne pytanie. Zawsze czegoś brakowało... W Starogardzie nie grał Craig Williams, u siebie z Dąbrową przegraliśmy ostatnie kilka minut chyba 12:0. Tym razem była koncentracja przez 40 minut i dzięki temu wygraliśmy.
Po tych porażkach, które ponosiliście, wielu was wyśmiewało - jak na to reagowaliście?
- Nie wiem, jak reagowała reszta drużyny, wiem jak ja. Mam te wszystkie wyśmiewające opinie gdzieś, wiem, że wykonuję swoją pracę na 100 procent. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Typowy "hejter" sprzed komputera może sobie myśleć, pisać, czy mówić, co chce, a nie ma pojęcia o rzeczywistości w klubach, o tym jak ciężko jest się dostać na taki poziom, ile trzeba poświęcić.
To prawda, że w drużynie grasz także rolę tłumacza?
- Tak. Nie przeszkadza mi ona. Zarówno ja, jak i Kevin Wysocki staramy się pomagać tłumaczyć na angielski. Nie mam z tym problemu.
Widać, że fizycznie jest już gotowy do gry w TBL. Wzmocniłeś się - taki był cel w wakacje?
- Szczerze mówiąc od 3-4 lat pracuję dokładnie tak samo. Co wakacje według tego samego planu treningowego, który miałem jeszcze za czasów gry w Gdyni i pracy pod okiem Cole'a Hairstona. Korzystam z tej wiedzy i naprawdę przynosi to efekty. Druga sprawa, że mam już 22 lata, nie jestem młodym chłopcem, tylko dorosłym facetem, który musi na boisku mocno walczyć.
Dlaczego tak późno zadebiutowałeś w TBL?
- Dużo czynników się na to złożyło. Kontuzje, decyzje, które później podejmowałem były raz lepsze, raz gorsze. Obecnie cieszę się, że gram w lidze i mam nadzieję, że nie będę już zmuszony zejść niżej.
Nawet pomimo faktu, że grasz w drużynie, która ma jak na razie słaby bilans?
- Ja naprawdę uważam, że przyjście do Jeziora to bardzo dobry krok. Może nie jest to klub z dużym budżetem, ale jak na pierwszy sezon jest idealny. Mam duże zaufanie u trenerów, gram po 30 minut na mecz i już, po 7 kolejkach czuję się na boisku bardzo pewnie. Odpukać jestem zdrowy i jeśli będziemy częściej wygrywać to będzie świetnie!
Mówiłeś przed sezonem, że będziesz kluczowym Polakiem w Jeziorze i chyba faktycznie tak jest?
- Myślę, że nie ma co do tego żadnych wątpliwości i nie mówię tu tylko o statystykach, ale przede wszystkim o tym, ile ode mnie zależy, jaka odpowiedzialność jest na mnie. Pasuje mi to w 100 procentach.