Deonta Vaughn, czyli lider w końcu jest liderem
Wedle trenera Mariusza Niedbalskiego Deonta Vaughn miał być liderem Anwilu Włocławek. Jednakże dopiero Predrag Krunić odczarował Amerykanina, który rzeczywiście zaczyna przewodzić Rottweilerom.
- Deonta zawodzi i wszyscy to widzą. O ile w warunkach treningowych nie wygląda to tak słabo, o tyle w meczach Amerykanin zdecydowanie sobie nie radzi. Podejmuje wiele kontrowersyjnych decyzji, swoimi zagraniami wprowadza stres w drużynie i jego zachowanie przekłada się na resztę, także na drugiego playmakera. Pomysł jest jednak taki, żeby nadal pracować nad zawodnikiem i dać mu szansę - mówił po jednym ze starć na początku sezonu trener Niedbalski.
I choć pomysł polskiego szkoleniowca, by pracować z Vaughnem znalazł podatny grunt we włocławskim klubie oraz potwierdzenie w rzeczywistości, to jednak już nie Niedbalski został jego wykonawcą. Po czterech meczach włodarze Anwilu zmienili bowiem trenera, powierzając tę funkcję Predragowi Kruniciowi.
I choć w pierwszym meczu pod wodzą Bośniaka, wydawało się, że nowy trener dotknął czarodziejską różdżką niemalże wszystkich zawodników, za wyjątkiem właśnie Vaughna, który przeciwko Polpharmie zdobył tylko pięć punktów w 27 minut, dzisiaj wiemy, że to były jedynie złe, miłego początki.
- Wierzę w pracę i uważam, że to właśnie trener powinien zrobić wszystko, by zawodnik został w klubie i przetrzymał kryzys, jeśli go ma. To szkoleniowiec musi wyciągnąć maksimum z gracza i do tego wyciągnąć wszystko, co tylko pozytywne dla zespołu - powiedział Krunić w wywiadzie portalowi SportoweFakty.pl (wywiadzie, który zostanie opublikowany w czwartek).Gra 28-latka wygląda zdecydowanie lepiej optycznie, ale dla niedowiarków można posłużyć się statystykami. Za "czasów" trenera Niedbalskiego Vaughn grał przeciętnie 29 minut i w tym czasie notował 8,5 punktu, 5,3 asysty, 3,8 zbiórki, ale też aż 4,3 straty (przelicznik asysty/straty - 1,23) w każdym meczu. W pięciu spotkaniach prowadzonych z ławki przez Krunicia amerykański obrońca notuje natomiast 15,8 punktu, 4,2 asysty, 2,8 zbiórki i tylko 2,4 straty (przelicznik - 1,75), a gra tylko o minutę dłużej.
Bośniak sprawił, że Amerykanin zaczął być bardziej efektywny, ale również bardziej agresywny. W pięciu ostatnich meczach Vaughn trafił prawie trzy razy więcej rzutów (31/60 - 52 procent), niż na początku rozgrywek (11/42 - 26), a także w końcu zaczął wymuszać faule, po których zaczął stawać na linii osobistych (na razie 4/4).
Amerykanin w końcu staje się zatem takim liderem, jakim miał być od początku rozgrywek. Trener Niedbalski sprowadził tutaj 28-latka, mając w pamięci jego grę w barwach Polpharmy, a także doświadczenie, jakie zawodnik zdobywał rywalizując o mistrzostwo w Gruzji (złoto) czy na Węgrzech (srebro). Zamysł pozyskania koszykarza trzeba więc ocenić na plus. Co innego jednak dotarcie do gracza i przełożenie jego postawy na realny wpływ na zespół. Już w meczach z PGE Turowem i Stelmetem Vaughn pokazywał, że ma wielką chęć prowadzić Anwil do zwycięstw. Udało mu się to dopiero w minionej kolejce w Lublinie (24 punkty, 9/12 z gry, siedem asyst, pięć zbiórek). We Włocławku liczą, że to początek pięknej passy.
Konrad Wysocki: Graliśmy mądrze w końcówce
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze sportem, zapisz się na codzienną porcję najważniejszych newsów. Skorzystaj z naszego chatbota, klikając TUTAJ.
-
Rzemiosło Zgłoś komentarz
Te kilka miesięcy Niedbalskiego w Anwilu obnażyły wszystkie słabości tego szkoleniowca i chyba nie szybko znajdzie nową pracę, a już na pewno nie w TBL