Nerwowa końcówka na własne życzenie - relacja z meczu GTK Gliwice - Legia Warszawa

Niesamowity pościg w wykonaniu GTK Gliwice zakończył się niepowodzeniem. Koszykarze Legii Warszawa przez niecelne rzuty wolne byli blisko wypuszczenia wygranego meczu.

Pierwsze dwie kwarty piątkowego spotkania kończyły się identycznymi rezultatami. O trzy punkty lepsza była Legia. Goście do Gliwic przyjechali już z Damianem Cechniakiem, lecz bez Rafała Holnickiego-Szulca. Pod jego nieobecność kapitanem był Arkadiusz Kobus.

[ad=rectangle]

Początkowe dwie minuty to zerowy dorobek punktowy Legii. Gospodarze nie wykorzystali tego w należyty sposób, gdyż "trójkę" trafił jedynie Paweł Szymański. Mimo chwilowej odmiany po rzutach Michała Aleksandrowicza oraz Cezarego Trybańskiego i asystach Łukasza Wilczka w połowie kwarty gliwiczanie wygrywali 10:4. Mateusz Bierwagen oraz Wilczek zdobyli jednak siedem punktów z rzędu i to ich ekipa wysunęła się na prowadzenie.

Dzięki świetnemu finiszowi Legioniści prowadzili po dziesięciu minutach 15:12. Rezultat w pierwszej akcji po przerwie podwyższył Kobus. Dwa beniaminki grały jednak bardzo nierówno i nieskutecznie. Siedem punktów z rzędu zdobyli gliwiczanie, by w końcówce drugiej kwarty zupełnie oddać inicjatywę. Problemy z przewinieniami mieli także dwaj podkoszowi. Trzy faule w pierwszej kwarcie popełnił już Trybański, a w drugiej części dołączył do niego Łukasz Paul. Szarpana gra lepszy efekt przyniosła jednak gościom, którzy po dwudziestu minutach prowadzili 30:24. Gospodarze mieli fatalną skuteczność w rzutach za dwa punkty (23,8 proc.). Ratowały ich rzuty z dystansu (4/10). Wobec równie przeciętnej dyspozycji na linii rzutów wolnych (2/4) GTK nie pomogło tylko pięć strat. Legia zebrała minimalnie mniej piłek i popełniła siedem strat, lecz skuteczność Wojskowych za dwa punkty dała im przewagę (9/14). Do poprawki mieli oni za to rzuty wolne (3/8).

W tym elemencie jednak nic się nie zmieniło. Już w pierwszej minucie po zmianie stron obie próby na linii rzutów wolnych spudłował Wilczek. W odpowiedzi jednak dwie straty popełnił Tomasz Wróbel i oznaczało to, że GTK oraz Legia nie potrafiły przełamać strzeleckiej niemocy. Ponownie odskoczyli goście po trafieniach Trybańskiego, Kobusa i Bierwagena (39:30), by po chwili stracić całą przewagę. Paul i Artur Donigiewicz najbardziej przyczynili się do odrobienia strat przez gospodarzy. Końcówka trzeciej kwarty należała jednak do gości. Ważne punkty zdobywali rezerwowi, choć przez chwilę dekoncentracji przewaga Legii stopniała do czterech oczek.

Czwarta kwarta to przede wszystkim wielkie emocje. Obie drużyny na punkty czekały ponad trzy minuty. Niemoc przełamał Emil Podkowiński, lecz błyskawicznie odpowiedział Michał Świderski.

Wydawało się, że o sukcesie Wojskowych przesądzi Bierwagen. Po jego siedmiu punktach przyjezdni osiągnęli najwyższą przewagę (58:47). Choć w kolejnych akcjach brakowało im skuteczności to gospodarze zbyt wolno odrabiali stratę. Nerwowo zrobiło się dopiero w ostatniej minucie. Akcją dwa plus jeden popisał się Donigiewicz, a chwilę później trafił dwa z trzech rzutów wolnych. W tym elemencie Legia całkowicie zawiodła. W drugiej połowie trafiła tylko jeden z siedmiu rzutów. Był to punkt na wagę zwycięstwa autorstwa Kobusa, lecz mogło się to różnie zakończyć, gdy Andrzej Paszkiewicz nie wykorzystał trzech szans.

O porażce gospodarzy zadecydowała niższa skuteczność w rzutach z gry. Lepiej wykonywali oni rzuty wolne i mieli też więcej zbiórek oraz mniej strat. Legii zabrakło zbiórek na atakowanej tablicy, lecz skuteczność z półdystansu i z pod kosza zapewniła drużynie Piotra Bakuna szóste zwycięstwo w sezonie.

GTK Gliwice - Legia Warszawa 58:59 (12:15, 12:15, 21:19, 13:10)

GTK: Donigiewicz 17, Paul 11, Kulon 9, Szymański 9, Wróbel 9, Podkowiński 3, Maj 0, Paszek 0, Weiss 0.

Legia: Kobus 13, Bierwagen 12, Świderski 7, Wilczek 7, Bojko 6, Trybański 6, Paszkiewicz 3, Aleksandrowicz 2, Cechniak 2, Kwiatkowski 1.

Źródło artykułu: