Wisła Can Pack poległa w Montpellier

Krakowiankom mimo szumnych zapowiedzi nie udało się wygrać z francuskim Basket Montpellier. Zanotowały tym samym trzecią porażkę w Eurolidze i ich sytuacja zaczyna być skomplikowana.

Kiepska seria małopolskiego zespołu trwa. Pozostaje pocieszać się, że przed nami jeszcze sporo meczów, zatem nie należy przekreślać niczyich szans.

Początek mógł napawać umiarkowanym optymizmem. Gospodynie co prawda pokazały, iż będą walczyć o każdą piłkę, lecz podopieczne Stefana Svitka dotrzymywały im kroku. Na poczynania Gaelle Skreli odpowiadała Gintare Petronyte, więc obie drużyny szły łeb w łeb. Warto zaznaczyć, że chwilę potem wiślaczki objęły prowadzenie. Wszystko dzięki wsparciu rozgrywającej przyzwoite zawody Farhiyi Abdi oraz Allie Quigley.

Wydawało się wówczas, iż Biała Gwiazda złapała właściwy rytm, a zarazem znalazła sposób jak powstrzymać rywalki. Jednak te nie pozwoliły długo nacieszyć się pozytywnym stanem rzeczy. Skuteczna tego wieczoru Jenna O'Hea dała próbkę umiejętności i to miejscowe ponownie zaczęły nadawać ton. Przed przerwą mistrzyniom Polski udało się utrzymać remis 34:34. Niestety po zmianie stron przyszedł kryzys, który zaważył na końcowej porażce.

Bez wątpienia najsłabiej wypadła trzecia partia. Ekipa spod Wawelu zanotowała mnóstwo nieudanych zagrań. Nawet w prostych sytuacjach defensywa Montpellier okazywała się silniejsza. Zresztą cały team zdobył podczas tej "ćwiartki" zaledwie 10 punktów. To zdecydowanie za mało chcąc pokonać solidnego przedstawiciela rozgrywek Euroligi. Podobnych problemów nie zaznały faworytki publiczności. Konsekwentnie realizowały swój plan, wobec czego powiększyły dystans nad gośćmi. Oprócz wspominanej O'Hea wykazała się m in. Valeriane Ayayi, imponująca liczbą trafionych koszy w poprzednich konfrontacjach.

Po 30 minutach zmagań rezultat brzmiał 53:44, co oznaczało dla Wisły de facto ostatni dzwonek, by cokolwiek zmienić. Tyle, że Francuzki nie dały się zaskoczyć. Zdawały sobie doskonale sprawę jak duża stawka towarzyszy pojedynkowi. Wykrzesały maksymalne pokłady energii, by dopiąć swego. Dążenia Justyny Żurowskiej i Jantel Lavender nie zapewniły oczekiwanych korzyści. Trzeci raz pod rząd czempion TBLK musiał obejść się smakiem i o podium grupowej hierarchii na razie może tylko pomarzyć. Za tydzień stawi czoła obrońcy głównego trofeum, Galatasaray Stambuł. Turczynki podejmie w nowoczesnej hali Kraków Arena.
Basket Lattes Montpellier - Wisła Can Pack Kraków 72:62 (20:22, 14:12, 19:10, 19:18)

Basket: O'Hea 16, Skrela 14, Godin 10, Lardy 10, Bass 8, Ayayi 5, Devillers 5, Foisse 2, Tanqueray 2.

Wisła Can Pack: Lavender 14, Abdi 14, Petronyte 9, Żurowska 8, Quigley 8, Vandersloot 6, Skobel 3.

Komentarze (0)