NBA: Magic wygrali po buzzer-beaterze, kolejna klęska 76ers

Buzzer-beater w wykonaniu Tobiasa Harrisa dał wygraną Orlando Magic w starciu z Atlantą Hawks. Mnóstwo emocji było w Philadelphii, ale 76ers zawiedli, bo przegrali po dogrywce z Memphis Grizzlies.

Podopieczni Jacque'a Vaughna zatrzymali zespół Jastrzębi, który wcześniej spisywał się znakomicie. Atlanta wygrała bowiem dziewięć meczów z rzędu, w tym u siebie z Orlando. Magic zdołali się jednak zrewanżować, chociaż przyszło im to z ogromnym trudem.

Na początku czwartej kwarty w znacznie lepszej sytuacji byli goście. Ich przewaga sięgała pięciu punktów. Tyle że drużyna z Florydy wzięła się ostro do pracy i w końcówce to ona przeważała. Wydawało się nawet, iż pójdzie za ciosem i sięgnie po zwycięstwo. Wtedy jednak z dystansu trafił Kyle Korver i Hawks znowu wyszli na prowadzenie. Czasu do zakończenia spotkania pozostało niewiele, bo nieco ponad trzy sekundy, ale mimo to Orlando zdołało wygrać.
[ad=rectangle]
W ostatniej akcji znakomicie zachował się Tobias Harris. Przyjezdni naciskali, ale lider Magików dobrze się odnalazł i zdobył dwa punkty na wagę zwycięstwa. To dopiero dziesiąta wygrana tego zespołu w obecnych rozgrywkach.

Co za klęska 76ers. Philadelphia w tym sezonie spisuje się naprawdę fatalnie, ale wydawało się, że gospodarze są na najlepszej drodze po trzeci triumf. Wszakże przed ostatnią kwartą mieli dwanaście punktów przewagi i grali dodatkowo przyzwoicie po obu stronach parkietu.

Tymczasem w ostatniej odsłonie zawodnicy Bretta Browna pozwolili rywalowi się rozkręcić. Grizzlies złapali wiatr w żagle i regularnie trafiali. Znakomite zawody rozegrał Mike Conley, który zdobył w sumie 36 punktów. Mimo świetnej postawy ekipa z Memphis niespełna półtorej minuty przed końcem przegrywała dziewięcioma punktami. Gospodarze jednak wyhamowali i tuż przed końcową syreną z dystansu trafił wspomniany Conley.

W dogrywce goście nie pozostawili najmniejszych złudzeń. 76ers od razu byli na straconej pozycji i już nie zdołali odrobić strat. Mimo że rozmiary porażki nie są wysokie, to w takiej sytuacji jak najbardziej możemy mówić o klęsce. Na nic zdało się triple-double w wykonaniu Michaela Cartera-Williamsa, który zdobył 16 punktów, zebrał 11 piłek i rozdał 11 asyst.

Charlotte Hornets - Brooklyn Nets 87:114 (17:32, 25:20, 17:33, 28:29)
(Kidd-Gilchrist 15, Roberts 14, Stephenson 11, Walker 11 - Johnson 22, WIlliams 18, Anderson 17, Jack 14, Bogdanović 12, Jefferson 11, Plumlee 11)

Indiana Pacers - Portland Trail Blazers 85:95 (23:22, 15:36, 28:24, 19:13)
(Watson 23, Stuckey 14, West 12, Hibbert 10, Scola 10 - Aldridge 19, Lillard 18, Batum 14, Matthews 12, Kaman 10)

Orlando Magic - Atlanta Hawks 100:99 (18:23, 29:25, 25:24, 28:27)
(Harris 20, Fournier 19, Vucević 18, Oladipo 15, O'Quinn 12 - Teague 24, Horford 18, Korver 11, Scott 10, Schroder 10, Bazemore 10)

Milwaukee Bucks - Los Angeles Clippers 111:106 (26:28, 25:14, 21:29, 39:35)
(Knight 22, Antekounmpo 20, Sanders 15, Middleton 14, Parker 12, Bayless 11 - Barnes 26, Redick 25, Crawford 17, Griffin 10, Paul 10)

Philadelphia 76ers - Memphis Grizzlies 115:120 (28:21, 22:22, 30:25, 29:41, d. 6:11)
(Covington 24, Thompson 21, Wroten 17, Carter-Williams 16, Sims 12, Szwed 11, Mbah a Moute 10 - Conley 36, Randolph 24, Lee 19, Gasol 18)

Houston Rockets - Denver Nuggets 108:96 (21:31, 33:17, 26:25, 28:23)
(Howard 26, Motiejunas 25, Harden 24, Ariza 13 - Arthur 20, Lawson 19, Hickson 14, Afflalo 12)

Sacramento Kings - Detroit Pistons 90:95 (24:23, 22:20, 14:24, 30:28)
(Gay 20, Landry 15, McLemore 14 - Monroe 24, Smith 21, Drummond 12, Singler 11)

Komentarze (0)