W szeregach Farmaceutów tym razem bardzo widoczny był brak nominalnych środkowych. Kociewskie Diabły znów nie mogły skorzystać ze swojego lidera Evana Ravenela, a ponadto kolegom nie pomógł także Maciej Strzelecki. Nieobecność tych dwóch graczy przełożyła się na to, że ekipa z Winnego Grodu miała ogromną przewagę pod koszami, wygrywając zbiórkę aż 37:23!
[ad=rectangle]
- Brak wszystkich zawodników, tych podkoszowych był bardzo widoczny, bo przegraliśmy wysoko zbiórki - przyznał Tomasz Jankowski, szkoleniowiec Polpharmy.
Gospodarzom w przeciwieństwie do ostatniego pojedynku z Treflem Sopot nie wpadały także rzuty za 3 punkty. Biało-niebiescy oddali 22 próby, trafiając zaledwie 7. Bardzo nieskuteczni byli liderzy jak Bartosz Bochno czy Tony Meier.
- Mieliśmy bardzo dużo tych czystych pozycji, chłopcy bardzo dobrze wjeżdżali pod kosz i dzielili się piłką - analizował Jankowski. - Zabrakło jednak na pewno zdecydowanie lepszego procentu z gry, chociażby na takim poziomie, jaki prezentowaliśmy ostatnio w obu spotkaniach. Myślę, że jeśli przy tych otwartych rzutach parę piłek wpadłoby do kosza, to ten obraz byłby inny - dodawał.
Po porażce jednak, starogardzianie chwalą również klasę rywala. Pod rządami Saso Filipovskiego zielonogórzanie nie notują wpadek, a mecz na Kociewiu potwierdził, że są w coraz lepszej dyspozycji.
- Zagraliśmy z drużyną, która jest na wysokim poziomie. Fizycznie, bliżej kosza, nie mogliśmy tak naprawdę nic powiedzieć - skomplementował rywali Tomasz Jankowski.