Niedzielne spotkanie było pechowe dla Adama Hrycaniuka. W drugiej połowie środkowy doznał bowiem kontuzji i musiał oglądać mecz z perspektywy ławki rezerwowych. - Mam skręcony staw skokowy, jak to często bywa w tym sporcie. Upadłem pod koszem na kogoś nogę, moja noga się wykręciła na tyle mocno, że już nie dałem rady dokończyć meczu - powiedział "Bestia". Mimo braku podstawowego centra, podopieczni Saso Filipovskiego wyszarpali zwycięstwo z PGE Turowem Zgorzelec. - Bardzo się cieszę z faktu, że wygraliśmy. Bardzo słyszeliśmy doping kibiców. To zwycięstwo było dla nas naprawdę bardzo ważne z punktu widzenia tabeli, prestiżu i kibiców - jest więc potrójna radość - dodał.
[ad=rectangle]
Zielonogórzanie po pierwszej połowie trafili do zespołu ze Zgorzelca 11 punktów. Trzecia i czwarta kwarta była w wykonaniu gospodarzy o wiele bardziej udana. - Przede wszystkim poprawiliśmy grę obronną. Próbowaliśmy tak grać od samego początku, jednak Turów wykorzystywał wszystkie nasze drobne błędy. Collins miał niesamowity początek, później otworzył się Kulig i pierwsza połowa nie była taka, jakiej oczekiwaliśmy. W drugiej połowie narzuciliśmy swój styl gry, było widać lepszą obronę i zaangażowanie w ten mecz. Zostawiliśmy dużo zdrowia i to się opłacało, bo wywalczyliśmy przewagę - skomentował reprezentant Polski.
W decydującej odsłonie bohaterem Stelmetu Zielona Góra był Russell Robinson, którego skutecznie akcje pozwoliły wrócić wicemistrzom Polski do bitwy o wygraną. - Russell był cichym bohaterem. Zagrał bardzo dobre zawody. Dla niego to był pierwszy mecz w naszej hali i bardzo nam pomógł. Myślę, że w przyszłości także będzie bardzo przydatny. To bardzo dobry zawodnik, jest wysoki jak na swoją pozycję, dobrze podaje, fajnie wchodzi pod kosz. Moim zdaniem Robinson będzie dużym wzmocnieniem - zakończył Adam Hrycaniuk.