Zielonogórzanie są minimalnym faworytem sobotniego starcia ze Śląskiem Wrocław. Podopieczni Saso Filipovskiego wskoczyli na zwycięską ścieżkę i kroczą od wygranej do wygranej. Warto wspomnieć, że ostatnią porażkę Stelmet poniósł... 16 listopada. Wówczas ekipa z Winnego Grodu przegrała dość niespodziewanie z Treflem Sopot. Ale od tego czasu wicemistrzowie Polski wygrali dziesięć meczów z rzędu, udowadniając, że drzemie w nich bardzo duży potencjał.
[ad=rectangle]
Widać, że słoweński trener poukładał grę drużyny i wprowadził ją na wyższy poziom. Obrona zielonogórzan znacznie się poprawiła i stała się znakiem rozpoznawczym wicemistrza Polski. Stelmet przeciętnie traci 71,5 punktu i pod tym względem zajmuje drugie miejsce. Lepsza jest jedynie Rosa Radom.
W sobotę zielonogórzan czeka jednak trudne zadanie, bo po drugiej stronie parkietu stanie Śląsk Wrocław, który w przypadku zwycięstwa przeskoczy drużynę z Winnego Grodu w tabeli. Warto przypomnieć, że w pierwszym meczu wrocławianie wygrali w Hali Orbita 69:68.
- Zespół jest dobrze skomponowany. Gra szybko. Ma doświadczonych zawodników, z których każdy może rzucać dużo punktów. Tu jest siła tej drużyny. Grają też agresywnie w obronie, mają swój specyficzny system. Musimy zagrać przeciwko nim konsekwentnie przez 40 minut, grać świetnie w obronie i w ataku mądrze podawać piłkę - zaznacza Saso Filipovski, opiekun Stelmetu Zielona Góra.
Wrocławianie po dojściu Łukasza Wiśniewskiego wygrali dwa mecze z rzędu. - Po dojściu Wiśniewskiego gra drużyny nieco przyspieszyła. Główna broń Śląska to pick&rolle i postaramy się zatrzymać ten element gry - podkreśla Łukasz Koszarek, rozgrywający Stelmetu Zielona Góra.
Ciekawie zapowiada się rywalizacja podkoszowych - Adama Hrycaniuka z Aleksandarem Mladenoviciem. Na dodatek do drużyny z Zielonej Góry doszedł Jure Lalić, który ma być ważnym punktem Stelmetu. Czy Chorwat pokaże się z dobrej strony już w starciu ze Śląskiem Wrocław?