Washington Wizards wpadli w dołek, nieskuteczny Marcin Gortat

Newspix / KAMIL KRZACZYNSKI
Newspix / KAMIL KRZACZYNSKI

Piątej porażki z rzędu doznali w czwartek koszykarze Washington Wizards. Stołeczni mieli zrewanżować się Charlotte Hornets, a znów przegrali - tym razem na własne życzenie - 87:94.

Marcin Gortat nie pomógł swojej drużynie w przerwaniu pasma porażek. W grze łodzianina można było dostrzec pozytywne przebłyski, jak chociażby wymuszenie faulu ofensywnego Cody'ego Zellera czy powstrzymanie jednej z akcji Ala Jeffersona, zwieńczone efektownym blokiem, ale skala popełnionych błędów była tego dnia zdecydowanie większa.

30-latek spędził na placu boju 30 minut, a w tym czasie zdobył 8 punktów i 7 zbiórek, trafiając zaledwie 2 na 10 oddanych prób z pola i 4 na 4 z linii rzutów wolnych. Polak trzy raz dał się zablokować, a w końcówce meczu nie skorzystał z perfekcyjnego podania od Paula Pierce'a i nie zdołał wykończyć akcji nawet w sytuacji sam na sam z koszem, bez towarzystwa obrońców.
 [ad=rectangle]
To był prawdziwy rollercoaster w wykonaniu obu zespołów. Washington Wizards potrafili w pewnym momencie prowadzić 23:19, by później stracić 10 punktów z rzędu. Podobnie było z Charlotte Hornets, którzy poważny kryzys przeżywali w drugiej kwarcie. Gospodarze nie zdołali przeprowadzić skutecznej akcji przez blisko 5 minut, tracąc wówczas 13 oczek.

Podopieczni Randy'ego Wittmana po zmianie stron prowadzili już nawet 72:61 i gdy wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku, ich gra kompletnie się posypała. Szerszenie w niespełna dwie minuty zdobyły 8 punktów, dwukrotnie trafiając zza łuku i przed decydującą odsłoną zrobiło się już tylko 74:69. - Nie pomagaliśmy sobie wzajemnie i nie emanowaliśmy żadną energią. W drugiej połowie to się zmieniło - przyznał lider zespołu z Północnej Karoliny, Gerald Henderson.

Można powiedzieć, że dla Wizards był to początek końca. Gospodarze poczuli krew, a prowadzenie objęli za sprawą świetnie dysponowanego środkowego, Ala Jeffersona. 30-latek wywalczył 6 oczek z rzędu, dwa dorzucił Michael Kidd-Gilchrist, a chwilę później skuteczną akcją popisał się jeszcze Brian Roberts. Run 10:0 i to w takim momencie?! Stołeczni nie wrócili już ze stanu 83:90, przegrywając ostatecznie 87:94. - To pokazuje, kto gra twardziej i kto bardziej chce zwycięstwa - udowodniliśmy to dziś w nocy - komentował autor jedenastu oczek, Lance Stephenson.

Błędy przyjezdnych nawarstwiały się z każdą minutą. Dużo mówi również statystyka strat i przechwytów. Czarodzieje zgubili 12 piłek, przechwytując zaledwie dwie, a co ciekawe, w przekroju całego meczu oddali zaledwie 10 prób z dalekiego dystansu, trafiając połowę. W tym przypadku na pewno nie bez znaczenia była ograniczona ilość minut Bradleya Beala, który przedwcześnie musiał opuścić parkiet z powodu doskwierającego urazu. 21-latek średnio na mecz próbuje tej sztuki 4,2 razy.

John Wall miał 15 punktów i 13 asyst, notując 28. double-double w sezonie, ale po zmianie stron zaaplikował oponentom tylko dwa oczka i nie był w stanie pociągnąć gry swojego zespołu w newralgicznych momentach. Najlepszym strzelcem po stronie przegranych okazał się Paul Pierce, który zdobył 19 punktów. Wizards przegrali po raz piąty z rzędu i zważając na to, że rywale nie próżnują, ich sytuacja robi się coraz trudniejsza.

MiejsceDrużynaZwycięstwaPorażki
1. Atlanta Hawks 41 9
2. Toronto Raptors 33 17
3. Cleveland Cavaliers 31 20
4. Washington Wizards 31 20
5. Chicago Bulls 30 20
6. Milwaukee Bucks 27 22

Hornets do 22. sukcesu poprowadził Gerald Henderson. 27-letni absolwent uczelni Duke wywalczył w czwartek 27 oczek, trafiając 10 na 14 rzutów z pola. Szerszenie dominowały też pod tablicami, gdzie zebrały o 13 piłek więcej niż rywale. Podopieczni Steve'a Clifforda w 2015 roku wygrali jak na razie 12 meczów, przegrywając tylko cztery.

Trwa wspaniała seria Cleveland Cavaliers. Zespół ze stanu Ohio nadspodziewanie łatwo rozprawił się tym razem z Los Angeles Clippers, w pewnym momencie prowadząc nawet różnicą 32 punktów! - Dokładnie tak chcemy grać. To jest dla nas bardzo, bardzo dobre zwycięstwo - nie krył zadowolenia LeBron James, który w 28 minut wywalczył 23 oczka i rozdał 9 kluczowych podań.

Kawalerzyści mają na swoim koncie już 12 sukcesów z rzędu, co pozwoliło im awansować na trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej.

To nie był dzień przyjezdnych z Hollywood, którym sędziowie odgwizdali aż 5 przewinień technicznych. Podopieczni Doca Riversa są coraz bliżej wypadnięcia z pierwszej piątki zachodu. Sklasyfikowani na szóstej lokacie Dallas Mavericks roznieśli Sacramento Kings, więc w tym momencie legitymują się bilansem 34-18. LA Clippers mają 33-17.

LaMarcus Aldridge zdobył w czwartek 19 punktów oraz 13 zbiórek i jednocześnie zapisał w swoim dorobku 220. double-double w karierze. Żaden z graczy reprezentujących kiedykolwiek barwy Portland Trail Blazers nie dokonał tego więcej razy! 29-latek prześcignął Sidneya Wicksa (219 podwójnych zdobyczy), Mychala Thompsona (212) i Clyde'a Drexlera (200).

Wyniki:

Charlotte Hornets - Washington Wizards 94:87 (34:30, 15:24, 20:20, 25:13)
(Henderson 27, Roberts 12, Kidd-Gilchrist 11, Maxiell 11, Stephenson 11 - Pierce 19, Wall 15, Butler 11, Nene 11)

Cleveland Cavaliers - Los Angeles Clippers 105:94 (30:20, 35:22, 29:21, 11:31)
(Love 24, James 23, Smith 16 - Griffin 16, Crawford 13, Hawes 11)

Sacramento Kings - Dallas Mavericks 87:101 (23:23, 20:37, 17:23, 18:18)
(Cousins 23, Gay 11 - Ellis 21, Chandler 16, Barea 15, Harris 15)

Portland Trail Blazers - Phoenix Suns 108:87 (27:15, 19:20, 20:30, 42:22)
(Batum 20, Aldridge 19, Matthews 14 - Markieff Morris 18, Bledsoe 17)

Źródło artykułu: