Gdy MKS Dąbrowa Górnicza już na samym początku zanotował serię 10-0 wydawało się, że osłabione Jezioro Tarnobrzeg będzie tylko tłem dla koszykarzy trenera Wojciecha Wieczorka. Nieobliczalni goście jednak równie szybko zabrali się do odrabiania strat i wyszli nawet na prowadzenie.
Beniaminek bezlitośnie wykorzystywał braki kadrowe gości. Tarnobrzeżanie nie mieli w swoim składzie żadnego rasowego podkoszowego, a w rolę centra wcielić musieli się Daniel Wall i Jakub Patoka. Była to okazja do tego, by David Weaver mógł się wykazać i dać swojej drużynie dużo łatwych punktów. Starcie było bardzo podobne do tego z pierwszej rundy. Nikt nie przejmował się obroną, a na parkiecie rządziła radosna koszykówka.
[ad=rectangle]
Wydawało się, że i tak długo trzymający się rywala Jeziorowcy odpuszczą w trzeciej kwarcie, gdy po punktach Kena Browna MKS prowadził już 77:66. Gracze Zbigniewa Pyszniaka znów zadziwili i wrócili do gry. Niespodziewanie trójka Dominique'a Johnsona sprawiła, że goście mieli zaledwie dwa oczka mniej.
Ekipa z Podkarpacia wyszła nawet na prowadzenie, ale zmęczenie oraz piąty faul Daniela Walla postawiły gości w fatalnej sytuacji. Za faule zeszli też Jakub Patoka i Dominique Johnson. Jeziorowcy pokazali jednak znów wielką wolę walki i sprawili niespodziankę wygrywając 96:95.
Dąbrowianie przegrali mimo druzgocącej przewagi w zbiórkach. Dość powiedzieć, że gospodarze zebrali 20 piłek w ataku, podczas gdy goście zaledwie 8. Jeziorowcy zagrali jednak skuteczniej i popełnili tylko 12 strat, co biorąc pod uwagę praktycznie zerowe możliwości rotacji jest bardzo dobrym wynikiem.
MKS Dąbrowa Górnicza - Jezioro Tarnobrzeg 95:96 (30:26, 24:22, 23:23, 18:25)
MKS:
Weaver 32, Pepper 17, McKay 17, Zmarlak 13, Brown 5, Szymański 5, Piechowicz 4, Metelski 2, Dziemba 0, Koelner 0, Małecki 0.
Jezioro:
Johnson 30, Wysocki 20, Wall 17, Miller 16, Patoka 9, Morawiec 4, Karliński 0, Rycerz 0.