Po kompromitacji w Toruniu, starogardzcy fani mieli wielką nadzieję, że zobaczą zdecydowanie lepszą postawę swojego zespołu w następnym pojedynku, zważywszy, że przed dwoma tygodniami Kociewskie Diabły potrafiły we własnym obiekcie pokonać aspirujący do play-off Polfarmex Kutno. Początek sobotniego meczu zwiastował, że gospodarze mają szansę powalczyć z wyżej notowanym rywalem, lecz druga kwarta wygrana przez gości z Radomia różnicą 21 punktów praktycznie ustawiła dalsze losy całego meczu.
[ad=rectangle]
- Mieliśmy pewne założenia i kilku z nich kompletnie nie byliśmy w stanie zrealizować - mówił Tomasz Jankowski, trener Polpharmy Starogard Gdański. - Mówię przede wszystkim o zatrzymaniu kontry, z resztą wszyscy dobrze wiedzą, że zespół Rosy Radom jest tak zbudowany, zbilansowany, potrafią grać szybkim atakiem i na to się nastawialiśmy przez ostatnie kilka dni, ale nam się to nie udało, czym też była spowodowana nasza nieudolna gra w drugiej kwarcie, która tak naprawdę ustawiła cały mecz - podkreślił.
Biało-niebiescy starali się grać do końca, gdyż w 4. kwarcie zbliżyli się do swojego przeciwnika nawet na 10 punktów, a spowodowane to było głównie przebudzeniem Amerykanów Anthonego Milesa i Tonego Meiera, którzy trafiali zza lini 6,75. Po końcowej syrenie fani jednak nie przebierali w słowach i gwizdami pożegnali schodzących do szatni koszykarzy.
- Pod koniec zawodnicy pokazali chwilami, że potrafią walczyć, ale w koszykówce gra się 40 minut - kontynuował Jankowski. - Każdy taki przestój przez takie drużyny jak Rosa Radom będzie wykorzystywany do bólu - zakończył.