W Sopocie bardzo liczą na to, że w końcu uda się wyjść z marazmu, który dopadł drużynę na początku drugiej części sezonu. O ile porażki ze Śląskiem Wrocław i AZS Koszalin można było wkalkulować, ale nikt w klubie nie przewidział przegranych z MKS Dąbrowa Górnicza i Asseco Gdynia. Nie dość, że sopocianie przegrywają mecz za meczem, to na dodatek ich gra w ostatnim czasie mocno szwankuje. Zacięła się ta sopocka maszynka, która tak dobrze pracowała pod koniec roku kalendarzowego.
[ad=rectangle]
- Zawodnicy zdają sobie sprawę z wagi sytuacji i położenia, w jakim się znajdujemy. Wiedzą, że muszą poprawić kilka elementów w grze, tak aby znów wrócić na ścieżkę zwycięstw. Musi wrócić taka chęć do walki - mówi Darius Maskoliunas, szkoleniowiec Trefla Sopot.
Piątkowym rywalem sopocian będą Wilki Morskie Szczecin, które w ostatniej kolejce na własnym parkiecie przegrały z Anwilem Włocławek. W Treflu nie ukrywają, że w piątek chcą w końcu odnieść zwycięstwo. Czy tak się stanie?
- Niestety utrudniliśmy sobie sytuację. Co prawda wciąż jesteśmy w strefie dającej grę w play-off, ale drużyny tuż za nią zbliżają się do nas wielkimi krokami. Dlatego trzeba wreszcie zacząć wygrywać - przyznaje Michał Michalak, rzucający Trefla Sopot.
Największym problemem sopocian jest defensywa. Żółto-czarni tracą przeciętnie ponad 83 punkty na mecz. - Przegrywamy dużo pojedynków jeden na jeden. Z Asseco zaprezentowaliśmy się nieco lepiej, ale nadal okazało się to za mało. Musimy zapomnieć o porażkach, gdyż tylko tak możemy wrócić na zwycięskie tory - zaznacza Marcin Stefański, kapitan Trefla Sopot, który w tym sezonie ma sporego pecha. Dwukrotnie nabawił się urazu skręcenia stawu skokowego, a ostatnio na treningu rozciął łuk brwiowy.
- Nie mówię, że z moim zdrowiem jest wszystko dobrze, ale chcę trenować, grać i pomagać drużynie. Niestety czasami to nie wychodzi, gdyż przegraliśmy ostatnie dwa mecze ze mną w składzie - mówi Stefański.