Saso Filipovski: PGE Turów też ma przestoje
Stelmet Zielona Góra w sobotę zmierzy się na własnym parkiecie z Asseco Gdynia. - To największa niespodzianka w lidze - mówi Saso Filipovski.
- Asseco ma jeden z najmniejszych budżetów w lidze, ale prezentuje wyborną dyspozycję. W ogóle ten fakt nie jest istotny przy ich grze. Twarda, agresywna obrona jest ich znakiem rozpoznawczym. Myślę, że oni są największą niespodzianką w lidze - przyznaje opiekun Stelmetu Zielona Góra.
- Motorem napędowym jest Walton, który świetnie gra jeden na jeden oraz na pick&rollach. Potrafi penetrować, ale także kreować pozycje innym zawodnikom - dodaje Słoweniec.
Stelmet w dwóch ostatnich spotkaniach rywalizował z ekipami z góry tabeli - Śląskiem Wrocław oraz AZS Koszalin. Zielonogórzanie pokonali ekipę z Dolnego Śląska, ale musieli uznać wyższość Akademików. W tych dwóch meczach dało się zauważyć pewną prawidłowość - Stelmet notował przestoje, które z premedytacją wykorzystali rywale. Śląsk w pewnym fragmencie gry zaliczył serię "21:0", z kolei AZS końcowe minuty meczu wygrał aż 19:4. Jak ten fakt tłumaczy Saso Filipovski?
- Koszykówka jest takim sportem, że wszystko się może zdarzyć. Gdybyśmy mogli wszystko kontrolować, to każdy mecz kończyłby się 20-punktową przewagą na naszą korzyść. Tak się nie dzieje, ponieważ przeciwnicy również mają swoje atuty. Zresztą proszę zobaczyć, że obecny mistrz Polski - PGE Turów również ma przestoje. Taki przestój kosztował zgorzelczan porażkę z Treflem Sopot. Prowadzili 18 punktami, a przegrali - zauważa opiekun Stelmetu.