Saso Filipovski: PGE Turów też ma przestoje

Stelmet Zielona Góra w sobotę zmierzy się na własnym parkiecie z Asseco Gdynia. - To największa niespodzianka w lidze - mówi Saso Filipovski.

- Asseco ma jeden z najmniejszych budżetów w lidze, ale prezentuje wyborną dyspozycję. W ogóle ten fakt nie jest istotny przy ich grze. Twarda, agresywna obrona jest ich znakiem rozpoznawczym. Myślę, że oni są największą niespodzianką w lidze - przyznaje opiekun Stelmetu Zielona Góra.

[ad=rectangle]

Trudno nie zgodzić się ze słoweńskim trenerem wicemistrzów Polski, ponieważ Asseco w tej chwili jest na najlepszej drodze do play-offów. Żółto-niebiescy zajmują szóste miejsce w tabeli, ale cały czas mają szansę na wyższą lokatę przed decydującą rozgrywką w Tauron Basket Lidze. Saso Filipovski zwraca uwagę na fakt, że drużyna z Gdyni jest bardzo dobrze zbilansowana.

Saso Filipovski: Drużyna jest bardzo zbilansowana
Saso Filipovski: Drużyna jest bardzo zbilansowana

- Ich skład to mieszkanka młodości i doświadczenia. Jednym z ligowych rutyniarzy jest Przemysław Frasunkiewicz, który jest leworęczny. Rzuca więcej za trzy niż za dwa. Trzeba na niego zwrócić na niego uwagę, ponieważ potrafi stworzyć dużo zagrożenia. Podobnie jest ze Szczotką, który wprowadza wiele energii do zespołu. Jest zawodnikiem, który walczy, zbiera na deskach, a na dodatek poprawił swój rzut z dystansu. Nie możemy pozostawić go wolnego na dystansie - ocenia Filipovski.

- Motorem napędowym jest Walton, który świetnie gra jeden na jeden oraz na pick&rollach. Potrafi penetrować, ale także kreować pozycje innym zawodnikom - dodaje Słoweniec.

Stelmet w dwóch ostatnich spotkaniach rywalizował z ekipami z góry tabeli - Śląskiem Wrocław oraz AZS Koszalin. Zielonogórzanie pokonali ekipę z Dolnego Śląska, ale musieli uznać wyższość Akademików. W tych dwóch meczach dało się zauważyć pewną prawidłowość - Stelmet notował przestoje, które z premedytacją wykorzystali rywale. Śląsk w pewnym fragmencie gry zaliczył serię "21:0", z kolei AZS końcowe minuty meczu wygrał aż 19:4. Jak ten fakt tłumaczy Saso Filipovski?

- Koszykówka jest takim sportem, że wszystko się może zdarzyć. Gdybyśmy mogli wszystko kontrolować, to każdy mecz kończyłby się 20-punktową przewagą na naszą korzyść. Tak się nie dzieje, ponieważ przeciwnicy również mają swoje atuty. Zresztą proszę zobaczyć, że obecny mistrz Polski - PGE Turów również ma przestoje. Taki przestój kosztował zgorzelczan porażkę z Treflem Sopot. Prowadzili 18 punktami, a przegrali - zauważa opiekun Stelmetu.

Źródło artykułu: