Wojciech Kamiński: Chcemy udowodnić, że nie był to jednorazowy wyskok
W niedzielny wieczór Rosa zaprezentowała świetną formę, ogrywając Turów. - Nie chcemy pompować balonika - trener radomian tonował nastroje po zakończeniu meczu.
Piotr Dobrowolski
W niedzielny wieczór Rosa sprawiła nie lada niespodziankę, pokonując PGE Turów 90:73. Satysfakcji z pokonania mistrza Polski nie krył jej trener. - Gratulacje dla całego zespołu wspaniałego wyniku i za wspaniały mecz. Cudowne zwycięstwo - uśmiechał się. - Bardzo obawialiśmy się tego spotkania, Turów gra bardzo dobrze w pucharach, w lidze nie potrafi zagrać tak samo, ale to pewnie tylko chwilowy kryzys - Wojciech Kamiński odwołał się tymi słowami również do porażki zgorzelczan w poprzedniej kolejce, z Polskim Cukrem Toruń.
Po niedzielnym meczu uśmiech nie schodził z ust Kamińskiego
Po niezwykle istotnej wygranej w dwudziestej kolejce Rosa awansowała w tabeli Tauron Basket Ligi. - Trzeba z pokorą patrzeć na swój wynik i tak też robimy. Naszym celem jest walczyć w każdym meczu i wygrywać, co się da. Jeżeli to wystarczy na play-off, super. Jeżeli na "szóstkę", jeszcze lepiej. Jeżeli na coś więcej, to będziemy się cieszyć - skomentował Kamiński.
Wyniki innych spotkań minionej serii gier ułożyły się pomyślnie dla radomian. - Chylimy czoła do pobliskiego Tarnobrzega, bo Jezioro zagrało równie dobrze co my i pokonało Śląsk. Jest jeszcze dziesięć kolejek, można jeszcze dużo wygrać i dużo przegrać. Żaden mecz nie jest łatwy, ale takie zwycięstwa jak to niedzielne budują atmosferę i mobilizują do jeszcze cięższej pracy - zwrócił uwagę opiekun.
Przeciwko Turowowi Rosa zagrała bez Johna Turka. Po zakończeniu meczu pojawiły się pytania odnośnie przewidywanego powrotu Amerykanina na parkiet. - Jak drużyna gra dobrze, to aż strach cokolwiek zmieniać. Chcemy więc do tego podejść na spokojnie. Tym razem John jeszcze nie czuł się na tyle dobrze, żeby nam pomóc. My też nie chcemy tego forsować. Kiedy zagra - nie wiem. Zdrowie jest najważniejsze. Musi udowodnić na treningu, że jest gotowy na sto procent - zakończył stanowczo "Kamyk".