Karol Wasiek: To najlepszy mecz Stelmetu Zielona Góra w ostatnich tygodniach?
Quinton Hosley: Pamiętaj, że wielki finał jeszcze przed nami (śmiech). Myślę, że możemy zagrać jeszcze lepiej, niż w sobotę. Na pewno stać nas na to. Cieszę się jednak, że zrobiliśmy progres w porównaniu do spotkania, które rozegraliśmy w piatek. Byliśmy znacznie bardziej skoncentrowani na zadaniu, nie popełnialiśmy "głupich" błędów.
Jak utrzymacie tę formę, to w niedzielę czeka was chyba "spacerek"?
- Nigdy nie możesz tak powiedzieć. W sporcie musisz respektować każdego rywala. Nie można nikogo lekceważyć, szczególnie drużynę, która pokonała dwa inne zespoły i awansowała do finału. Rosa jest bardzo groźną ekipą, ale uważam, że stać nas na zwycięstwo w tym meczu.
[ad=rectangle]
Porozmawiajmy chwilę o tobie. Przeciwko AZS Koszalin zdobyłeś 14 punktów i miałeś sześć zbiórek. Jesteś usatysfakcjonowany takim dorobkiem?
- Oczywiście, że tak. Najważniejsze jest dla mnie to, że zagrałem znacznie lepszy mecz, niż w piątkowy wieczór. Wówczas byłem fatalny. Myliłem się, byłem nieprzydatny dla drużyny, ale po raz kolejny okazało się, że każdy dzień jest inny. W jednym trafiasz wszystko i jesteś bohaterem, a w drugim nic ci nie wychodzi. Najważniejsze, że być cały czas pozytywnym i utrzymywać koncentrację.
Wielu ludzi przed tym meczem znów dużo mówiło o twojej rywalizacji z Qyntelem Woodsem. Jak ty do tego podchodzisz?
- To nie jest tak, że ja ją traktuję jakoś wyjątkowo. To kolejna rywalizacja z dobrym graczem, a może nawet bardzo dobrym. Tak do tego podchodzę. Wiem, że Qyntel w Polsce jest bardzo szanowany i to mnie w ogóle nie dziwi, ponieważ jego osiągnięcia w waszym kraju są na niebotycznym poziomie. Zasłużył na to, aby być na piedestale.
Widzę, że masz sporo szacunku wobec tego zawodnika...
- Mam szacunek wobec każdego zawodnika. Nigdy nie biorę żadnej rywalizacji osobiście, nie chcę nikomu nic udowadniać. To nie w moim typie. Wiem, że media bardzo lubią takie tematy i słyszałem, że mocno nakręcacie atmosferę tej rywalizacji. Ale to dobrze, bo najważniejsze jest to, aby nasze mecze oglądało jak najwięcej kibiców (śmiech).
Mecz z AZS Koszalin, który odbył się 8 lutego, chyba cały czas był w waszych głowach. Chcieliście wziąć srogi rewanż na Akademikach?
- Tak! A wiesz dlaczego? Wkurzyło nas to, że oni przerwali naszą znakomitą passę. Strasznie nas to zabolało. Mieliśmy passę 11 zwycięstw z rzędu i chcieliśmy ją kontynuować. Tak się jednak nie stało. Byliśmy rozczarowani. Gdy dowiedzieliśmy się, że jest taka okazja, żeby zagrać z AZS, to wszyscy byliśmy bardzo skupieni na tym, aby się zrehabilitować.
[b]
Porozmawiajmy chwilę o tym, co dzieje się wokół klubu. Jakiś czas temu dużo mówiło się na ten temat, ze jesteś lekko niezadowolony sytuacją, jaka panuje w Stelmecie. Czy pewne sprawy pod względem finansowym zostały wyjaśnione?[/b]
- To trudny temat. Odpowiem w ten sposób - sytuacja jest w porządku, ale wiadomo jak to jest, zawsze mogłaby być nieco lepsza. Staram się pozytywnie patrzeć na tę sprawę.
Nie ma co ukrywać, że wiele klubów w Europie, a także w Polsce, przechodzi finansowy kryzys. Jak do tego podchodzisz? Ze zrozumieniem?
- Rozumiem problemy finansowe, ale klub musi także respektować umowy z zawodnikami. Skoro ktoś się na nie decyduje, to musi wziąć odpowiedzialność za nie. Moim zdaniem - jeśli masz jakieś zobowiązania wobec zawodników, to w pierwszej kolejności musisz je wypełnić, a dopiero później kontraktować kolejnych graczy. To nie jest dobra sprawa dla koszykarzy, którzy są na miejscu i nie mają uregulowanej sytuacji finansowej, a otrzymują wiadomość, że ktoś dołączy do zespołu. Nie powinno tak być. Musisz dobrze znać swoją sytuację, uporządkować ją. Jednak jak powiedziałem wcześniej, sprawy w Stelmecie mają się jednak z każdym dniem coraz lepiej.
Jakie masz relacje z zarządem klubu? Utrzymujesz kontakt z nimi na co dzień?
- Oczywiście, nie mam żadnych problemów w kontaktach z zarządem. Wszystko jest tak, jak być powinno. Jeśli mam jakiś kłopot, to idę do klubu i o tym rozmawiamy.
Pewnie i były, a może i jeszcze są jakieś nieterminowe wypłaty etc. ale gdyby to było totalnie zawalone to Stelmet nie grałby teraz tak jak gra. Umówmy się, zawodni Czytaj całość