Lubelscy kibice po pierwszych kilku minutach mogli być zadowoleni. Ich ulubieńcy dominowali na parkiecie i wypracowali 9-punktową przewagę, lecz nie utrzymali długo takiego poziomu gry. - Od pierwszej kwarty ruszyliśmy agresywnie na przeciwnika. Może gości też nie byli do końca skupieni od początku meczu. Mieliśmy 14:5, ale potem nagle do przerwy zrobiło się -22. To jest ogromna ilość punktów na minus w pierwszej połowie - przyznaje Bartosz Diduszko.
[ad=rectangle]
Pomimo olbrzymiej straty Wikana Start Lublin nie poddał się bez walki. Gospodarze zniwelowali przewagę Rosy Radom do trzech punktów, ale nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Bardziej doświadczeni rywale utrzymali nerwy na wodzy i w kluczowym momencie potwierdzili swoją dominację. - Ciężko się gra z takim przeciwnikiem, który jest bardzo doświadczoną drużyną. Pokazaliśmy w drugiej połowie, że jesteśmy w stanie odrobić 24 punkty. Wykonaliśmy super pracę w obronie, fajnie dzieliliśmy się piłką w ataku, ale to nas kosztowało zbyt dużo siły - ocenia 27-letni koszykarz.
W czwartej kwarcie trener Paweł Turkiewicz miał niewielkie pole manewru. Robert Lewandowski popełnił pięć fauli, a kontuzji nabawił się Alan Czujkowski. Ograniczona rotacja przyczyniła się do takiego obrotu wydarzeń w ostatniej odsłonie. - W drugiej połowie graliśmy praktycznie szóstką zawodników. Przy -3 mieliśmy swoje akcje, a Rosie nie szło. Rywale potrafili przetrwać ten kryzys, wyszli z +3 dla nich wyszli i cały czas to kontrolowali - zauważa Diduszko.
Bartosz Diduszko: Ruszyliśmy agresywnie na przeciwnika
[tag=1793]Wikana Start Lublin[/tag] od mocnego uderzenia rozpoczął wtorkowe starcie z Rosą Radom. Później jednak gospodarze spuścili z tonu i musieli uznać wyższość rywala.
Źródło artykułu: