Paweł Turkiewicz: Napędziliśmy Rosie strachu

[tag=1793]Wikana Start Lublin[/tag] przegrał po raz trzeci z kolei. Beniaminek [tag=10721]TBL[/tag] zerwał się do odrabiania strat, ale nie potrafił przełamać dominacji Rosy Radom i musiał uznać jej wyższość.

Gospodarze zaskoczyli przeciwnika i po niespełna pięciu minutach prowadzili 14:5. Szybko jednak spuścili z tonu, a seria Rosy 10:0 całkowicie odmieniła sytuację. W drugiej kwarcie radomska ekipa konsekwentnie powiększała przewagę. Wikana Start nie imponował skutecznością, seryjnie pudłował z dystansu i w pierwszej połowie zdobył zaledwie 29 punktów!
[ad=rectangle]
Trzecia odsłona przyniosła przebudzenie lublinian. Początkowo Rosa nie pozwalała rywalowi dojść do głosu i wygrywała aż 57:31, lecz nie załamało to Wikany Startu. Gospodarze wzięli się w garść i wykorzystali rozprężenie przeciwnika. Zmniejszyli dystans dzielący ich od Rosy, co zwiastowało emocjonującą czwartą kwartę. - Powalczyliśmy tylko w drugiej połowie - nie ukrywa Paweł Turkiewicz.

Lubelski zespół tchnął w serca kibiców nadzieję, gdy doprowadził do wyniku 63:60 dla gości. Mimo wszystko Rosa nie dała się złamać i bezlitośnie wykorzystała serię błędów rywali. Dwoma wsadami popisał się Kim Adams, kroku dotrzymywali mu koledzy, dzięki czemu radomianie bezapelacyjnie zwyciężyli. - Chwała chłopakom, że wróciliśmy do gry. Doszliśmy rywali na trzy oczka i wtedy po raz kolejny zabrakło doświadczenia. Popełniliśmy te same błędy - przyznaje zasmucony szkoleniowiec Wikany Startu.

Trener Turkiewicz nie miał wesołej miny po wtorkowym meczu z Rosą.
Trener Turkiewicz nie miał wesołej miny po wtorkowym meczu z Rosą.

Gospodarze nie poddali się bez walki w starciu z wyżej notowanym przeciwnikiem, lecz w kluczowych momentach zabrakło im zimnej krwi. Niespodzianka była o krok, ale dla Wikany Startu to marne pocieszenie, gdyż Rosa nie dała sobie wydrzeć zwycięstwa. - Daliśmy drużynie Rosy rzucić w drugiej połowie tylko 30 punktów, ale mecz trwa 40 minut. Na pewno napędziliśmy radomianom strachu, ale za jakiś czas nikt tego nie będzie pamiętał - kończy Turkiewicz.

Komentarze (0)