Dla Dannyego Gibsona spotkanie we Wrocławiu będzie wyjątkowe, ponieważ w poprzednim sezonie występował w ekipie Śląska. - O tak, zdecydowanie! Świetnie wspominam okres pobytu we Wrocławiu. Pamiętam atmosferę na trybunach, która była naprawdę rewelacyjna. Pozostały znakomite wspomnienia - przyznaje Danny Gibson, gracz Rosy.
[ad=rectangle]
Amerykanin był jedną z wyróżniających się postaci w ekipie z Dolnego Śląska, ale w połowie rozgrywek nabawił się bardzo poważnej kontuzji ścięgna Achillesa, która wykluczyła go z gry do końca sezonu. Przez kilka miesięcy leczył uraz, ale w wakacje, gdy już doszedł do pełni zdrowia, zgłosili się po niego działacze Rosy Radom. Obie strony szybko doszły do porozumienia.
Gibson w błyskawicznym tempie wdrożył się w system gry trenera Wojciecha Kamińskiego, stając się jedną z najważniejszych postaci w ekipie Rosy Radom. Obecnie Amerykanin jest trzecim najlepszym strzelcem. Na tę chwilę jego średnia punktową jest całkiem przyzwoita - 11,7.
Jego rola nieco się zmieniła po odejściu Kamila Łączyńskiego i jednoczesnym dojściu do zespołu Mike'a Taylora. - To prawda, że moja rola się nieco zmieniła. Cieszę się, że trener Kamiński mi ufa i daje pograć sporo liczbę minut. To buduje moją pewność siebie. Tym bardziej, że po kontuzji nie jest łatwo dojść do siebie - zaznacza Gibson, który podkreśla dużą rolę w ostatnich wynikach zespołu nowego zawodnika - Mike'a Taylora.
- Mike nieco zmienił oblicze naszego zespołu i tego nie ma co ukrywać. On wniósł wiele energii. On w poprzednim sezonie zdobył mistrzostwo i jego doświadczenie może okazać się przydatne w najważniejszych meczach - mówi Gibson.